Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Projekty aborcyjne znowu w zamrażarce? Frustracja jałowego oczekiwania rośnie

Źródłem największego oporu przed zmianami w prawie aborcyjnym są dziś nie politycy czy społeczeństwo, a środowisko lekarskie. Źródłem największego oporu przed zmianami w prawie aborcyjnym są dziś nie politycy czy społeczeństwo, a środowisko lekarskie. Martyna Niećko / Agencja Wyborcza.pl
Źródłem największego oporu przed zmianami w prawie aborcyjnym są dziś nie politycy czy społeczeństwo, a środowisko lekarskie. Nie całe, ale im wyżej, tym gorzej, bardziej kostycznie i kościelnie. Dowodem rekomendacje Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników – niezgodne z prawem i wiedzą medyczną.

Ustawy dotyczące przerywania ciąży były jednym z najważniejszych wątków kampanii wyborczej, a emocje związane ze śmiercią kobiet, których nie leczono właściwie, bo były w ciąży – jedną z największych sił napędowych dla zmiany władzy.

Tuż po wyborach i Koalicja Obywatelska, i Lewica zgłosiły projekty zmiany niesławnej ustawy z 1993 r. A potem ucichło wokół sprawy. Choć w ostatnich latach (a szczególnie po ogłoszonym przed trzema laty wyroku firmowanego przez PiS Trybunału Julii Przyłębskiej) społeczne odczucia dotyczące aborcji zmieniły się diametralnie, było jasne, że z władzą ustawodawczą będzie trudniej. Nawet jeśli zmiany przepchnęłoby się przez Sejm, te najważniejsze zablokuje prezydent.

Frustracja kobiet rośnie

Do Sejmu złożono więc kilka projektów – w tym ratunkowy, pierwszej potrzeby, dekryminalizujący aborcję. Dziś w wielu miejscach w Polsce sądy czekają na rozwój wydarzeń, żeby nie musieć wsadzać do więzień mężów, sióstr, kuzynek, matek i innych bliskich, którzy byli z kobietą, gdy podejmowała, legalną przecież, decyzję o przerwaniu ciąży. Zmianę prawa, skrojonego ponad 30 lat temu pod gabinety ginekologów i skrobanki, stosuje się dziś, żeby karać ludzi za zwykłe odruchy współczucia. Albo miłość. Można by to łatwo zmienić.

A jednak żadna z ustaw nie doczekała się czytania. Najpierw mówiono o końcu stycznia, potem połowie lutego, pojawiły się przecieki o marcu, a czytań nie ma. A frustracja jałowego oczekiwania rośnie. Włodzimierzowi Czarzastemu wyrwało się nawet, że to wina Szymona Hołowni, który przetrzymuje projekty. Marszałek Sejmu odpowiedział może przesadnie nerwowo, że polityk lewicy kłamie. Rozpętała się mała afera. Która, miejmy nadzieję, zwróci uwagę posłów na czekające nie wiadomo już na co ustawy.

A uchwalać je trzeba. Choćby dlatego, że prawo, które powinno podążać za zmieniającym się, powszechnym poczuciem sprawiedliwości (bo przecież jest niczym innym jak umową społeczną), blokuje się na poziomach pośrednich, gdzie działają siły bezwładu, konformizmu, lęk przed utratą prestiżu czy wystąpieniem przed szereg. Tam zawsze jest opór, który przełamać można tylko nowym prawem, zapisanym czarno na białym.

Lekarze umywają ręce

Dziś źródłem największego oporu przed zmianami w prawie, przetasowaniem pojęć „dobre”, „złe”, „moralnie słuszne”, „niesłuszne”, są nie politycy, posłowie, społeczeństwo, a środowisko lekarskie. Nie całe, ale im wyżej, tym gorzej – bardziej kostycznie, bardziej kościelnie. W tym samym dniu, gdy Polska żyła przepychanką między politykami Trzeciej Drogi i Lewicy, nowy dokument ogłosiło Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników. Chodzi o rekomendacje dotyczące postępowania w przypadkach związanych z aborcją. Jak szybko wytknęła medykom Federa, organizacja o ogromnym wkładzie w obronę praw kobiet, to, co przedstawili nobilitowani przecież lekarze, jest nie tylko niezgodne z obowiązującym już prawem, ale i wiedzą medyczną. Jakby chciano jeszcze zawalczyć o prawo umywania rąk, o prawo do narzucania ocen moralnych pacjentkom – aż po przywilej szafowania ich życiem dla ochrony własnego samopoczucia.

W dokumencie rekomenduje się np. przymusowe leczenie psychiatryczne kobiet, które zgłaszają lekarzom, że kontynuowanie ciąży zagraża ich zdrowiu psychicznemu (dziś to legalna przesłanka do aborcji). Zaproponowano konsylia nad każdą aborcją (jakby przez lata zwoływanie ich, wydzwanianie do wojewódzkich konsultantów w sprawie parafki nie narażało Polski na dziesiątki porażek przed trybunałem w Strasburgu, a kobiet na śmierć – vide historia z Tarnowa). Zaproponowano wreszcie skrobankę, czyli metodę z lat 50., jako rekomendowany przez specjalistów sposób usuwania ciąży. Mimo istnienia farmakologii, względnie metody aspiracyjnej.

To jak rekomendować do borowania zębów wiertła napędzane drewnianym kołem zamocowanym do parcianego pasa. Łyżeczkowanie, w przeciwieństwie do stosowanych w krajach europejskich poza Polską metod, naraża kobiety na powikłania i niepłodność. Przynajmniej można byłoby kierowane przed konsylia pacjentki zgodnie z prawdą postraszyć karą.

Jeśli więc posłowie chcieliby dalej marnować czas na jałowe przepychanki słowne, warto, by zapoznali się z dokumentem doktorów. Ciąże czasem trzeba przerywać, ale są i inne rzeczy, które pilnie należy usunąć.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną