Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Warzywniak na pustyni. To, jak się odżywiamy, to sprawa polityczna

Targowisko miejskie na Rynku Jeżyckim w Poznaniu Targowisko miejskie na Rynku Jeżyckim w Poznaniu Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl
Rozmowa z socjolożką jedzenia dr hab. Ewą Kopczyńską i dr. Konradem Stępnikiem, socjologiem wsi, o tym, dlaczego przy okazji rolniczych protestów warto się przyjrzeć temu, co jemy.

JOANNA CIEŚLA: Zaskoczyło państwa, że protesty rolników wybuchły teraz na taką skalę?
KONRAD STĘPNIK: – Śledząc media społecznościowe, w których pojawiają się informacje o protestach, można mieć obawy, że są one w jakiś sposób animowane. Część protestujących jest związana z tradycyjnymi organizacjami związkowymi, ale wielu mówi, że zorganizowali się sami, przez internet. No i komunikaty, które pojawiają się w tych internetowych dyskusjach, są specyficzne. Niektóre osoby aktywne teraz formułowały wcześniej hasła np. antyszczepionkowe. Nie ulega wątpliwości, że wiele postulatów rolników jest autentycznych i uzasadnionych, jednak uległy spojeniu z narracjami antyukraińską i antyunijną. Hasło, że „UE chce wykończyć polskie rolnictwo”, zaskakuje w sytuacji, kiedy mieszkańcy wsi zdają sobie zazwyczaj sprawę, jak dużo zyskali na integracji europejskiej.

EWA KOPCZYŃSKA: – O tym, dlaczego blokady i manifestacje nasiliły się akurat teraz, można dyskutować. Ale ani forma, ani skala tych protestów nie zaskakują, jeśli spojrzeć na ogólną pozycję rolników w całym systemie produkcji i dostarczania żywności. Było to jednym z przedmiotów naszych badań.

Joanna Solska: Rozróba przed wyborami. Rolnicy oddali głos politykom

Opowiedzmy to po kolei.
KS: – Przez trzy lata we współpracy z zespołami z Niemiec, Norwegii, Włoch i Wielkiej Brytanii badaliśmy systemy żywnościowe. Prowadziliśmy wywiady i ankiety wśród rolników, konsumentów oraz przedstawicieli instytucji z tych bardzo zróżnicowanych, jeśli chodzi o warunki rozwoju rolnictwa, krajów.

Reklama