Jego liderzy, którzy od miesiąca wzywają Ukraińców do protestowania, Witalij Kliczko, Arsenij Jaceniuk, Oleg Tiahnybok oraz znani działacze społeczni, literaci, artyści spodziewają się, że to będzie ruch powszechny, ogarnie całą Ukrainę. Także wschód kraju, dotychczas raczej sceptyczny wobec kijowskiej aktywności, wymierzonej przeciwko władzy. Ale czy takim się stanie tego oczywiście nie wiadomo.
Można powiedzieć, że należało się spodziewać narodzin „Majdanu”. Tak duży wysiłek społeczny, energia i niebywała kreatywność Ukraińców, wszystko, co mobilizowało dziesiątki tysięcy ludzi każdego dnia i w każdy weekend, co kazało wychodzić na ulicę, musiało wyłonić nową jakość. Pozostaje pytanie, czy będą przewodzić ci sami liderzy, którzy wyprowadzili tysiące na Majdan. Co mają do zaproponowania, kiedy plac Niepodległości w Kijowie opustoszeje. Czy potrafią się porozumieć, czy ich drogi się rozejdą? Wszyscy trzej liderzy wydają się dość od siebie daleko i tylko ta jedna chwila zdołała ich połączyć. Każdy z nich ma większe ambicje polityczne, sięgające wprost urzędu prezydenta kraju. Wszyscy będą stanowić dla siebie nawzajem konkurencję.
Ponadto wniosek z tego, co przez miesiąc działo się na centralnym placu Kijowa jest dla Ukraińców smutny: okazało się, że głos tysięcy obywateli niewiele obchodzi władzę. Ma ona swoje polityczne kalkulacje. Tak właśnie zdarzyło się w przypadku Wiktora Janukowycza. Nie podpisał umowy stowarzyszeniowej z Brukselą, pojechał do Moskwy po pomoc finansową i – co ważniejsze – przywiózł nowe niższe ceny gazu i zapewnienie o wysokim, kredycie, pozwalającym podtrzymać ukraińską gospodarkę bez konieczności wdrożenia bolesnych reform. Jasne, protest był (jest wciąż) pokojowy, ludzie nie mogli zająć pałacu prezydenta, bo jak miałoby się to potoczyć dalej? Wyborcy dali prezydentowi mandat i dopiero w przyszłych wyborach mogą cofnąć ten kredyt zaufania.
Powołanie ruchu „Majdan” wydaje się jedynym możliwym i skutecznym sposobem zakończenia obecnych protestów i zejścia z placu z podniesioną głową. Warto pamiętać jednak, że ludzie znów dostali tylko obietnicę. Czy uda się ją wypełnić działaniem?
A co powie większość Ukraińców kiedy okaże się, że świąteczna paczka Putina, jaką otrzymał Kijów pomoże gospodarce złapać oddech, uchroni kraj od wiszącej przecież nad głową plajty, zaradzi problemom? Że wydatki socjalne pozostaną niezmienione, ceny gazu i ciepła nie wzrosną, oligarchowie pomnożą dochody o kolejne miliardy? Czy pochwalą decyzję Janukowycza, bo zamiast żądającej zaciśnięcia pasa Brukseli wybrał łatwiejszą drogę? Czy nadal będą gotowi do poświęceń, jak w zbiorowej euforii deklarują na Majdanie?