Mimo że to Donald Trump zdobył większość głosów elektorskich – 306 – wciąż istnieje szansa na to, że Kolegium Elektorów Stanów Zjednoczonych wybierze na stanowisko prezydenta Hillary Clinton. Jak to możliwe?
Amerykanie nie wybierają prezydenta w wyborach bezpośrednich, ale pośrednich. Głosują na swoich kandydatów, ale nie wybierają ich samych, ale jedynie tzw. elektorów, którzy dopiero w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia – w tym roku ten dzień przypada 19 grudnia – formalnie wybiorą prezydenta. Te grudniowe wybory odbywają się w poszczególnych parlamentach stanowych.
Czy elektorzy się zbuntują
Każdy stan ma tylu elektorów, ilu członków Izby Reprezentantów plus dwóch senatorów. Przy okazji – liczba reprezentantów zależy od liczby mieszkańców danego stanu. Elektorzy powinni respektować preferencje wyborców i w trakcie głosowania 19 grudnia zagłosować na tego kandydata, na którego zagłosowała większość mieszkańców danego stanu.
Jednak jak przypomina „New York Post”, elektorzy jedynie z 29 stanów (z 50) nie mogą ignorować woli wyborców. Zresztą kary za złamanie dyscypliny są symboliczne: to zaledwie 1000 dolarów grzywny. Technicznie rzecz biorąc nic nie zatrzymuje któregokolwiek z elektorów od wstrzymania się od głosu lub odmowy poparcia kandydata, do którego zobowiązali ich wyborcy. Takiego elektora nazywa się wtedy „wiarołomnym” („faithless elector”).
Taka sytuacja zdarza się ekstremalnie rzadko. 99 proc. elektorów zawsze głosuje tak, jak została do tego zobowiązana. Ostatni taki przypadek miał miejsce w w 2004 roku, kiedy elektor z Minnesoty, który powinien był zagłosować na Johna Kerry'ego (kandydata na prezydenta), oddał głos na Johna Edwardsa (kandydata na wiceprezydenta). Biorąc jednak pod uwagę duże niezadowolenie ze zwycięstwa Trumpa wśród Republikanów, kilku „wiarołomnych elektorów” GOP może się zbuntować i wskazać na Clinton.
Clinton prezydentem?
„New York Post” przypomina, że jeden z elektorów z Teksasu, Chris Suprun, już w sierpniu w rozmowie z „Politico” nie wykluczał, że – mimo reprezentowania Partii Republikańskiej – w czasie głosowania w Kolegium Elektorskim odda głos na Clinton. Żeby wolta elektorów mogła się udać, była Sekretarz Stanu potrzebuje dodatkowych 38 głosów od zbuntowanych elektorów, żeby zmienić wynik wyborów.
Niestety na niekorzyść Clinton działa jeszcze jeden czynnik. Gdyby została wybrana przez Kolegium Elektorów na prezydenta, kontrolowana przez Republikanów Izba Reprezentantów prawdopodobnie nigdy by tej decyzji nie zatwierdziła i oddałaby zwycięstwo w ręce Trumpa. „New York Post” przypomina, że instytucja Kolegium Elektorskiego istnieje w USA dlatego, że Ojcowie Założyciele bali się o to, jakie wyniki może przynieść głosowanie powszechne. Alexander Hamilton wyjaśniał, że głosowanie za pośrednictwem elektorów ma gwarantować, że urząd prezydenta nigdy nie zostanie powierzony osobie bez „odpowiednich kwalifikacji” do jego sprawowania.
Już 19 grudnia okaże się, czy Demokraci – i niektórzy Republikanie – którzy kwestionują „odpowiednie kwalifikacje” prezydenta-elekta Donalda Trumpa, faktycznie zaapelują o zrewidowanie obecnego systemu wyborczego.