Steinmeier długo zwlekał z wizytą w Polsce. Zaczynamy tracić w Berlinie polityczne znaczenie
Frank-Walter Steinmeier, prezydent Niemiec, zwlekał z wizytą w Polsce prawie dwa miesiące od swego zaprzysiężenia 22 marca.
Francję odwiedził już dwa razy. Wcześniej, w 2012 r., ówczesny prezydent Joachim Gauck wybrał Polskę na miejsce swej pierwszej po objęciu urzędu wizyty zagranicznej. Wtedy był to sygnał, że nasze państwo jest dla Niemiec ważnym partnerem nie tylko gospodarczym, ale i politycznym.
Obecna późna wizyta Steinmeiera to sygnał, że relacje polsko-niemieckie nie są dziś w rozkwicie, lecz w stagnacji. Od czasu objęcia władzy przez pisowską prawicę Polska pozostaje ważnym partnerem gospodarczym, ale zaczyna tracić w Berlinie znaczenie polityczne.
Marszałek Senatu narzeka na status polskiej mniejszości w Niemczech
Nie zmienią tego deklaracje rządzących polskich polityków o gotowości do współpracy. Dobrze, że prezydent Andrzej Duda rozmawia ze swym niemieckim odpowiednikiem o reaktywacji polsko-niemiecko-francuskiego Trójkąta Weimarskiego, ale co z tego, gdy rzecznik rządu Beaty Szydło powtarza w dzień wizyty, że Warszawa będzie bronić bezpieczeństwa polskich obywateli, a marszałek Senatu Stanisław Karczewski ponawia żądanie nadania polskiej mniejszości w Niemczech oficjalnego statusu.
Deklaracja Bochenka jest de facto ponowioną odmową współpracy w rozładowywaniu kryzysu unijnego, którego ciężar wzięły na siebie Niemcy. Przypomnijmy, że premier Ewa Kopacz zdeklarowała gotowość przyjęcia ok. 7 tys. spośród ponad stu tysięcy uchodźców w Grecji i Włoszech. Jej następczyni odrzuca nawet tę obietnicę, pomna, że 70 proc. pytanych obywateli polskich nie chce relokacji uchodźców do naszego kraju.
W stolicach europejskich postawa obecnego obozu władzy (a także lidera opozycji, Grzegorza Schetyny) w tej sprawie nie poprawia jego wizerunku. Niewiele pomoże tu zapewnienie szefa dyplomacji Witolda Waszczykowskiego, że Polska, w konsultacji z Watykanem i Kościołem, rozważa możliwość wydawania niektórym ciężko chorym uchodźcom i dzieciom wiz humanitarnych. Unijna Bruksela oczekuje po dużym i obficie zasilanym przez europejskich podatników kraju czegoś znacznie więcej.
W Niemczech sprawy mniejszości to sprawa landów
Sprawa uznania potomków przedwojennej polskiej społeczności w Niemczech za oficjalną mniejszość jest kontrowersyjna. To prawda, że w Polsce tutejsi Niemcy mają taki status, lecz Rzeczpospolita jest państwem unitarnym, podczas gdy Niemcy są państwem federalnym i sprawy mniejszości leżą w gestii rządów poszczególnych landów.
Przywódcy niemieccy powtarzają to polskim od dawna i do znużenia, zapewniając zarazem, że pracują nad sprawą. Takie jednak zawiłe sprawy lepiej załatwia się w ciszy dyplomatycznych gabinetów niż pod presją deklaracji składanych z mównic i przed kamerami.
Prezydent Steinmeier odegrał podczas wizyty w Polsce rolę rzecznika dobrych stosunków niemiecko-polskich. W tej samej roli obsadził się prezydent Duda. Byłby w tym bardziej wiarygodny, gdyby miał czyste konto w dziedzinie poszanowania wartości europejskich, takich jak praworządność i otwarte społeczeństwie, które przywołał w piątek w Warszawie prezydent Niemiec.