Świat

Trump kolejny raz atakuje imigrantów. Wstyd, panie prezydencie

Donald Trump Donald Trump Gage Skidmore / Flickr CC by 2.0
Rzecznik Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka uznał słowa Trumpa za rasistowskie, wulgarne i zachęcające do ksenofobii.

Dlaczego Stany Zjednoczone miałyby przyjmować imigrantów z tych wszystkich „zasranych dziur”, a nie np. z Norwegii? – pytał wczoraj w Białym Domu zniecierpliwiony Donald Trump. Potem jeszcze głośno się zastanawiał, po co Ameryce np. Haitańczycy i co dzięki nim Ameryka zyskuje. Uznał chyba, że niewiele, bo wyrwało mu się, że trzeba ich wyrzucić. I to wszystko podczas spotkania z senatorami Partii Republikańskiej i Demokratycznej na temat imigracji i przyszłości programu DACA, pozwalającemu nielegalnym imigrantom, którzy jako dzieci przybyli do Stanów Zjednoczonych, na pozostanie w kraju i legalne zatrudnienie.

Rzecznik Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka uznał słowa Trumpa za rasistowskie, wulgarne i zachęcające do ksenofobii. Unia Afrykańska oświadczyła, że tego rodzaju język jest sprzeczny ze wszystkimi akceptowalnymi praktykami. Przedstawiciele kolejnych afrykańskich rządów określają słowa Trumpa nieodpowiedzialnymi i nagannymi. A były prezydent Haiti powiedział, że to brak szacunku i ignorancja, jakiej dawno już nie widziano w najnowszej historii USA.

Trump zapomniał o swoim pochodzeniu

Cały czas płyną kolejne słowa krytyki. Mia Love, pierwsza amerykańska kongresmenka pochodząca z Haiti, oświadczyła, że komentarze prezydenta Trumpa były dzielące, bezmyślne i podważają wartości całego narodu. A były prezydent Meksyku Vincente Fox przypomniał na Twitterze, że wielkość Ameryki opiera się właśnie na różnorodności. „Donaldzie, czy sam zapomniałeś o swoim imigracyjnym pochodzeniu?” – zwrócił się do amerykańskiego prezydenta.

Rozmowy z senatorami dotyczyły m.in. pomocy dla nielegalnych imigrantów, którzy przybyli do Stanów jako dzieci, tzw. dreamers (marzycieli), i zarządzonej przez Trumpa likwidacji programu DACA. Pod koniec zeszłego roku administracja Trumpa ogłosiła już zakończenie obejmowania programem TPS Haitańczyków, co dziesiątkom tysięcy haitańskich imigrantów może odebrać tymczasowy status ochronny. Ogłoszono też zakończenie ochrony dla 200 tys. Salwadorczyków, ochronę mogą stracić też Nepalczycy, którzy zostali nią objęci po trzęsieniu ziemi w 2015 roku.

W przypadku tzw. marzycieli jeśli przed 5 marca nie zapadną decyzje i Kongres nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, to blisko 700 tys. ludzi może stracić pozwolenie na pracę i grozi im deportacja. W przeszłości republikanie już dwukrotnie zablokowali w Senacie ustawę przewidującą możliwość zalegalizowania marzycieli. Ich zdaniem cały program DACA jest nielegalny i został wprowadzony przez Obamę bez poszanowania konstytucji.

Sam Trump nie jest tak radykalny, ponieważ próbuje zrobić interes. Przychyla się do ewentualnego uregulowania sytuacji tzw. marzycieli, ale w zamian oczekuje funduszy na budowę muru z Meksykiem oraz znacznego zredukowania rozmiarów legalnej imigracji (stąd m.in. słowa o ludziach przyjeżdżających „z tych wszystkich zasranych dziur”). Trump chce też zakończenia loterii wizowej i wprowadzenia limitu dla krewnych, których obywatel USA może po przyznaniu obywatelstwa ściągnąć do kraju.

Na razie jednak porozumienia nie ma. Trump oprócz ostrych słów, których w dodatku teraz się wypiera, uznał przedstawione mu porozumienie obu partii ws. DACA za wielki krok w tył. Bo jego zdaniem „w porozumieniu mur nie jest wystarczająco sfinansowany”, a Stany będą musiały przyjąć zbyt wiele osób z państw, którym nie najlepiej się wiedzie i które mają wysoką przestępczość.

Swoimi słowami Trump oczywiście szokuje, ale nie zaskakuje. Jego stosunek do imigrantów jest znany. Wielokrotnie wypowiadał się o nich niezbyt pochlebnie. Jeszcze podczas kampanii prezydenckiej nazywał Meksykanów gwałcicielami i zapowiadał budowę muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. A kiedy neonaziści maszerowali w Charlottsville, niosąc pochodnie i krzycząc o rasowej czystości, nawet wezwany do potępienia marszu, nie odciął się jednoznacznie od organizatorów, pisząc jeszcze na Twitterze, że dobrzy ludzie są po obu stronach sporu. Trump ocenia imigrantów biznesowo, a nie ludzko. Jeśli na dzień dobry nie wnoszą odpowiednio dużego wkładu, to w jego firmie (a teraz tą firmą są Stany Zjednoczone) nie mają czego szukać. Wątek humanitarny nie ma dla niego żadnego znaczenia, jest mu zupełnie obcy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama