Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Czy fala kryzysów złamie włoski rząd?

Wiadukt Morandiego w Genui Wiadukt Morandiego w Genui Stefano Rellandini / Polityka
Katastrofa mostu w Genui, konflikt z Unią w sprawie relokacji imigrantów, zwycięstwa antyszczepionkowców, protesty par homoseksualnych, plaga wypadków wśród turystów – problemy włoskiej koalicji zdają się nie mieć końca.

Ubiegłotygodniowe zawalenie się wiaduktu drogowego w Genui było jedną z najbardziej dramatycznych w skutkach katastrof w historii Włoch. Ostateczny bilans 43 zabitych i ponad 20 rannych nie tylko wprowadził kraj w stan kolektywnej żałoby, ale przede wszystkim na nowo wywołał dyskusję o stanie tamtejszej infrastruktury publicznej.

Niedofinansowanie i dramatyczny stan włoskiej infrastruktury

Wśród komentatorów medialnych i przede wszystkim przedstawicieli władz lokalnych podniosły się głosy jednoznacznie stwierdzające, że katastrofa o tak wielkim wymiarze była we Włoszech jedynie kwestią czasu, biorąc pod uwagę dramatyczną kondycję dróg i mostów oraz brak jakichkolwiek inwestycji w ich naprawę i konserwację.

Luca Zaia, gubernator północno-wschodniej prowincji Veneto, stwierdził nawet, że biorąc pod uwagę porę roku – sierpniowy szczyt urlopowy, moment, w którym Włosi masowo korkują autostrady, jadąc w kierunku najbliższego morskiego kurortu – kraj stoi na skraju masakry, bo skorodowane przęsła mostu w Genui nie były wyjątkiem, a raczej regułą, zwłaszcza na południu kraju. W sukurs momentalnie przyszli mu szefowie władz innych północnych prowincji – Attilio Fontana z Lombardii i Alessandro Toti z Ligurii. Ten ostatni wypomniał zresztą rządowi w Rzymie, że przez ostatnie 20 lat znalazł pieniądze jedynie na budowę raptem jednego mostu autostradowego.

Czytaj także: Kryzys polityczny we Włoszech zachwiał rynkiem. Ale Włochy to nie Grecja

Czara goryczy przelała się w weekend, kiedy na jaw wyszły nowe informacje w sprawie katastrofy w Genui. Okazało się bowiem, że pierwsze raporty o korozji konstrukcji mostu pojawiły się już prawie cztery dekady temu. Mimo to most nie przeszedł gruntownego remontu ani razu od jego otwarcia w 1967 r.

Società Autostrade bez koncesji

W odpowiedzi na krytykę opinii publicznej i samorządowców władze centralne jednogłośnie cofnęły spółce Società Autostrade koncesję na zarządzanie krajową siecią autostrad. To właśnie narodowego operatora obwiniono o katastrofę, a politycy współtworzącego rządzącą koalicję Ruchu Pięciu Gwiazd stwierdzili, że władze firmy pozwoliły na zbyt dużą, niekontrolowaną eksploatację mostu i nie zgłaszały potrzeb remontowych. O ile jednak w kwestii cofnięcia licencji rząd był jednogłośny, o tyle konflikt wokół kolejnych kroków spowodował poważny rozłam w koalicji.

Ruch Pięciu Gwiazd chce nacjonalizacji autostrad

Wicepremier Luigi Di Maio i jego Ruch Pięciu Gwiazd domagają się natychmiastowej renacjonalizacji autostrad, używając przy tym argumentacji wyjętej niemal z podręcznika współczesnego populizmu. Zdaniem polityków Ruchu kontrolę nad drogami szybkiego ruchu należy przekazać państwowym przedsiębiorstwom, bo „prywaciarze nas okradli i zrobią to na pewno ponownie, jeśli da się im szansę”. Sam Di Maio dodał, że odebranie koncesji i nacjonalizacja kontroli nad autostradami jest wręcz „obowiązkiem rządzących wobec włoskiego narodu”.

Salvini: włoskiego rządu nie stać na tyle strategicznych inwestycji

Roberto Salvini, przywódca skrajnie prawicowej Lega Nord i drugi z koalicyjnych liderów, ma jednak na ten temat inne zdanie. Nacjonalizować autostrad nie chce, bo jego zdaniem włoskiego budżetu nie stać w tej chwili na utrzymanie tak wielu strategicznych inwestycji. I raczej się w tej kwestii nie myli, biorąc pod uwagę galopujący dług publicznych i planowane wydatki. Sprzeciwiając się nacjonalizacji, Salvini realizuje też swoje partykularne interesy wewnątrz koalicji. Jednym z fundamentów kampanijnych skrajnej prawicy był bowiem cały pakiet nowych świadczeń socjalnych, na które teraz muszą znaleźć się pieniądze. Polityczna debata wokół skutków tragedii w Genui to zatem tak naprawdę rozgrywka najwyższego szczebla. Di Maio chce nacjonalizacji, bo rozpaczliwie szuka sposobu na wzmocnienie roli państwa i marginalizację sektora prywatnego. Salvini desperacko się jej sprzeciwia, bo potrzebuje pieniędzy na swój projekt dochodu obywatelskiego i zestawu ulg podatkowych i benefitów dla rodzin z dziećmi.

Czytaj więcej: Polityczne skutki katastrofy wiaduktu

W koalicji trzeszczy

Koalicja, w której trzeszczy od samego początku jej powołania na początku czerwca, ma przed sobą pierwszy poważny konflikt wewnętrzny. Dotychczas spośród dwóch wicepremierów i liderów największych ugrupowań to raczej Salvini zajmował pozycję dominującą, także z powodu swoich coraz bardziej kontrowersyjnych deklaracji publicznych. Di Maio z kolei od czerwca stoi w cieniu współrządzącego, co podobno coraz mniej podoba się jego posłom. W takim układzie konflikt był niemal nieunikniony, podobnie jak w przypadku niedoinwestowanej infrastruktury i katastrofy w Genui.

Rządowa kłótnia o tęczowe rodziny

Zarządzanie autostradami to jednak niejedyna kość, która trzeszczy w koalicyjnym organizmie. Di Maio i Salvini poróżnili się ostatnio o stosunek do małżeństw homoseksualnych. Powodem dyskusji była zmiana wzoru wniosku o wydanie dowodu osobistego, który to Salvini jako minister spraw wewnętrznych kazał przywrócić do formy sprzed 2016 r., kiedy we Włoszech zalegalizowano cywilne związki jednopłciowe. Zamiast dotychczasowych rubryk o nazwie „rodzic 1” i „rodzic 2” Salvini kazał na powrót nazwać je rubrykami „ojca” i „matki”. Wywołało to natychmiastową falę sprzeciwu organizacji LGBT, polityków lewicy i liberalnych mediów. Te ostatnie nazwały zresztą Salviniego „troglodytą”, na co ten, w typowym dla siebie kpiarskim tonie, stwierdził, że z bycia troglodytą jest dumny, a wnioski o wydanie dowodu zmienił, by bronić tradycyjnych wartości włoskiej rodziny.

Czytaj także: Nowy rząd włoski to ogromne zagrożenie dla Unii - przekonuje Enrico Letta, były premier Włoch

Na cichą krytykę radykałów pozwolili sobie też koalicyjni partnerzy. Przez rząd przeszedł pomruk niezadowolenia, bo Di Maio związki jednopłciowe akurat popierał, mówiąc, że są one tylko formalnością i nie zagrażają tradycyjnej instytucji małżeństwa, bo z takową nie mają nic wspólnego. Co więcej, sam nie mógł stanąć przeciwko gejom, bo od kilku miesięcy po włoskim Internecie krąży plotka, że sam jest homoseksualistą. Wicepremier zaprzecza, na siłę pokazuje się publicznie z narzeczoną, ale w mediach społecznościowych temat nie traci na popularności. Di Maio i Salvini mogą się zatem pokłócić o „tęczowe rodziny” tak samo, jak zrobili to w kwestii autostrad.

Gorąco także na froncie migracyjnym

Do problemów wewnętrznych dochodzą też konflikty z graczami spoza Włoch, przede wszystkim z Unią Europejską. Najbardziej zapalny jest front migracyjny, bowiem Rzym konsekwentnie odmawia przyjęcia kolejnych statków z przybyszami z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Ostatnią odsłoną tego kryzysu jest statek „Ubaldo Diciotii”, który od ubiegłej środy dokuje w porcie w Catanii ze 177 uchodźcami na pokładzie. Załoga zgarnęła ich z przeciążonej łódki w okolicach Lampedusy, ale Salvini nie pozwolił, by zeszli na włoski ląd. Jego zdaniem Włochy przyjęły już wystarczająco dużo uchodźców, na więcej nie mają środków i grupą z „Ubaldo Diciotii” muszą zająć się inne kraje członkowskie. Bruksela odpowiada, że to niezgodne z mechanizmem relokacji i porozumieniami dublińskimi, grozi konsekwencjami prawnymi i finansowymi, ale dla Salviniego to żaden argument. Co ciekawe jednak, rząd w Rzymie domaga się jednocześnie unijnych sankcji wobec Malty, twierdząc, że Valetta nie realizuje swoich zobowiązań w kwestii patrolowania Morza Śródziemnego.

Włochom dostało się też niedawno od Amnesty International, która w swoim lipcowym raporcie obarczyła Rzym odpowiedzialnością za utonięcie ponad 700 migrantów w poprzednim miesiącu. Zdaniem organizacji winni są Włosi, którzy przerzucili odpowiedzialność za ratowanie łódek uchodźców i patrolowanie wód morskich na libijską straż przybrzeżną – niedofinansowaną i znaną z łamania praw człowieka.

WHO krytykuje Salviniego za zdjęcie obowiązku szczepień

Jakby tego było mało, na Rzym spadła też miażdżąca krytyka ze strony Światowej Organizacji Zdrowia, wściekłej na Salviniego za zdjęcie obowiązku szczepień dla dzieci w szkołach publicznych. Już teraz poziom zaszczepienia populacji Włoch jest niższy niż w Ghanie i równy temu w Namibii, a przy antynaukowym podejściu obecnego rządu może jeszcze spaść, i to dość gwałtownie.

Lato we włoskiej polityce jest, jak widać bardzo gorące i wiernie odzwierciedla pogodę w kraju w ostatnich tygodniach. Nie ma mowy jednak o sezonie ogórkowym – koalicja rządząca niemal codziennie budzi się do dźwięków nowego kryzysu. Pytanie tylko, których z nich będzie dla Salviniego i Di Maio tym ostatnim w roli wicepremierów.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama