Świat

Szamotanina Trumpa w polityce wobec Iranu

Donald Trump Donald Trump Shealah Craighead, The White House / Flickr CC by SA
Waszyngton Trumpa dąży do stworzenia antyirańskiej koalicji państw arabskich. Jeśli jednak prezydentowi marzy się „arabskie NATO”, to raczej się nie uda.

Dziwnymi meandrami płynie nurt polityki USA na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie. Z początku wszystko zdawało się proste – Donald Trump zasadniczo zmienił kurs realizowany przez Baracka Obamę: zamiast dogadywać się z Iranem, zerwał zawarte przez swego poprzednika nuklearne porozumienie z tym krajem, przywrócił sankcje i zaczął montować front państw arabskich przeciw reżimowi ajatollahów.

W grudniu jednak ogłosił wycofanie wojsk amerykańskich z Syrii, które w końcu nastąpi mimo uspokajających oświadczeń sekretarza stanu Mike′a Pompeo i doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona, że wojska nie wrócą do kraju od razu. Militarny odwrót USA z Syrii jest przesądzony, bo to krok popierany przez większość Amerykanów, w tym nawet część ekspertów związanych z Partią Demokratyczną. A z ewakuacji wojsk amerykańskich cieszy się Iran. Ułatwi mu to przerzucanie jego milicji i terrorystów do Libanu i innych krajów Bliskiego Wschodu, jak Jemen i Irak, gdzie Teheran dąży do umocnienia swych wpływów w oparciu o miejscowych szyitów. Militarna obecność USA w rejonach konfliktów zbrojnych zawsze stanowiła dźwignię pomagającą w osiąganiu celów politycznych. Wycofywanie wojsk stwarza próżnię, którą z satysfakcją wypełnia Rosja.

Czytaj także: Odwrót z Syrii? Powoli albo wcale

Jak Trump chce walczyć z Iranem

Wycofując wojska, Ameryka usiłuje wciągnąć kraje arabskie do walki z wpływami Iranu. Służyła temu najnowsza podróż Pompeo do regionu. W przemówieniu w Kairze szef amerykańskiej dyplomacji nazwał reżim w Teheranie „największym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie”. Waszyngton Trumpa dąży do stworzenia antyirańskiej koalicji państw arabskich do walki z milicją islamskiej republiki. Jeżeli jednak prezydentowi marzy się „arabskie NATO”, to – jak podkreślają eksperci – nic takiego raczej nie powstanie. Tylko Arabia Saudyjska i inne państwa w sąsiedztwie Iranu, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, czują się przez niego bezpośrednio zagrożone; pozostałe arabskie kraje sunnickiego islamu już nie tak bardzo, a poza tym nie mają ochoty na wojnę. Przykład zbrojnej interwencji Saudyjczyków w Jemenie, gdzie już prawie cztery lata nie są oni w stanie, razem z siłami rządowymi, pokonać szyickiej rebelii, nie jest zachęcający.

Być może z powodu mizernych najwyraźniej efektów podróży Pompeo usłyszeliśmy nieoficjalnie, że Bolton poprosił Pentagon o nakreślenie planów ewentualnego ataku USA na Iran. Czyżby chodziło o postraszenie Teheranu? Trudno sobie wyobrazić, by Waszyngton zdecydował się na wojnę, która niezależnie od kosztów politycznych i militarnych mogłaby dodatkowo wywołać kryzys światowej gospodarki.

Z nieprzejednanie twardego kursu Trumpa wobec Iranu zadowolony jest tylko Izrael. A ponieważ opcja siłowa wydaje się poza dyskusją, pozostają sankcje – w celu ekonomicznej izolacji Iranu i sprowadzenia jego eksportu ropy naftowej do zera. Ale tu także idzie Trumpowi jak po grudzie. Kraje Unii Europejskiej nie uznają zerwania układu nuklearnego i nie chcą przyłączyć się do sankcji, a jeśli nacisk na Teheran nie będzie jednolity, reżim jakoś sobie poradzi.

Czytaj także: Sankcje wobec Iranu uderzają w europejski biznes

Konferencja w Warszawie w sprawie Bliskiego Wschodu

Zapowiedziana na luty w Warszawie międzynarodowa konferencja ma w zamyśle USA zmobilizować europejskich sojuszników do wspólnego frontu przeciw Iranowi. Dla Polski nie jest to wygodna sytuacja, bo oficjalnie popieramy stanowisko UE w sprawie sankcji i w odróżnieniu od USA mamy z Iranem normalne stosunki dyplomatyczne i rozliczne interesy. Okoliczności ogłoszenia konferencji – ustami Pompeo, zanim rząd RP zdążył o niej poinformować polską opinię – także potwierdzają, że Waszyngton nie traktuje nas najlepiej.

Iran zareagował ostro, wypominając Polsce niewdzięczność za pomoc uchodźcom z ZSRR w czasie II wojny światowej. Zgodę na konferencję można jednak zrozumieć, skoro wybrało się już rolę kraju polegającego na dwóch filarach przynależności do wspólnoty Zachodu, z których jeden – Ameryka – jest ważniejszym gwarantem bezpieczeństwa.

Czytaj także: Izrael i USA zaczynają ofensywę przeciw Teheranowi. Będzie z tego wojna?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną