Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Co się kryje pod antyaborcyjną ofensywą w USA?

Decyzja Senatu Alabamy o zaostrzeniu prawa aborcyjnego wzbudziła protesty. Decyzja Senatu Alabamy o zaostrzeniu prawa aborcyjnego wzbudziła protesty. Chris Aluka Berry / Forum
Parlament zdominowany przez republikanów przegłosował w Alabamie drakońską ustawę zakazującą przerywania ciąży. Przepisy aborcyjne zaostrzają też inne stany. Czy zanosi się na delegalizację aborcji w USA? Daleka droga.

Amerykański stan Alabama uchwalił drakońską ustawę zakazującą przerywania ciąży. W ostatnich miesiącach także kilka innych stanów wprowadziło podobnie surowe prawa antyaborcyjne. Czy zanosi się na delegalizację w USA aborcji, legalnej od 1973 r., kiedy Sąd Najwyższy wydał historyczne orzeczenie znane jako precedens Roe v. Wade? Do tego jeszcze daleko.

Ustawę w Alabamie przegłosował stanowy parlament zdominowany przez republikanów. Zabrania ona aborcji niemal całkowicie, nawet kiedy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa, z jedynym wyjątkiem: kiedy poważnie zagraża ona zdrowiu kobiety. Naruszający zakaz lekarz może być skazany na 99 lat więzienia, czyli w myśl miejscowego kodeksu zagrożony byłby surowszą karą niż gwałciciel – sprawca ciąży. Ustawę najprawdopodobniej podpisze republikańska gubernator Alabamy pani Kay Ivey. Jeśli to się stanie, wejdzie ona w życie za sześć miesięcy.

Czytaj także: Czy Trump odbierze Amerykanom legalną aborcję?

Nieco wcześniej sąsiednia Georgia, kolejny stan amerykańskiego południa, czyli pasa biblijnego, uchwaliła zakaz tzw. heartbeat abortion, czyli przerywania ciąży od momentu, gdy wyczuwalne jest bicie serca embriona. Następuje to ok. szóstego tygodnia ciąży, a więc wtedy, gdy kobieta może nawet nie zdawać sobie sprawy, że jest brzemienna. W zeszłym miesiącu takie samo prawo wprowadzono w Ohio, a jeszcze wcześniej w Missisipi i Kentucky.

Wysyp radykalnie konserwatywnych ustaw w USA

Prace nad przygotowaniem podobnych ultrakonserwatywnych ustaw trwają już w sumie w 20 stanach. Co się właściwie dzieje? Skąd nagły wysyp tak radykalnych inicjatyw legislacyjnych, w duchu katolickiej Polski? W ostatnich 20–30 latach coraz więcej Amerykanów przechodziło na pozycje liberalne w kwestiach kulturalno-obyczajowych, jak prawa gejów, rozdział Kościoła od państwa czy prawa kobiet. Rosnące polityczne wpływy kobiet sprawiały, że legalność aborcji na żądanie, choć z ograniczeniami, wydawała się sprawą przesądzoną.

Wyjaśnieniem jest nowy układ sił w Sądzie Najwyższym i polityka na półtora roku przed wyborami. Po nominacjach dokonanych przez Donalda Trumpa, który w miejsce emerytowanego sędziego Anthony’ego Kennedy’ego powołał do SN Bretta Kavanaugha, a wcześniej wakat po zmarłym sędzi Antoninie Scalii wypełnił Neilem Gorsuchem, w sądzie przeważają konserwatyści (w stosunku pięciu do czterech). Antyaborcyjne ustawy w Alabamie i innych stanach będą z pewnością zaskarżone jako niezgodne z Roe v. Wade do sądów apelacyjnych i w większości wypadków – jeśli nie we wszystkich – prawdopodobnie unieważnione. Autorzy tych praw i działacze ruchu pro-life nie ukrywają jednak, że ich długofalowym celem jest delegalizacja aborcji przez Sąd Najwyższy, czyli uchylenie jego historycznej decyzji z 1973 r.

Czytaj także: Przeciw „gender” i aborcji. USA w walce z gwałtami na wojnie jak Rosja i Chiny

Amerykanki tracą prawo do decydowania o swoim ciele

Nie oczekuje się raczej, by SN zrobił to wkrótce, rozpatrując casus radykalnych ustaw z Georgii albo Alabamy. W sądzie zasiadała już okresami konserwatywna większość – dzięki nominacjom republikańskich prezydentów, jak Ronald Reagan czy George H.W. Bush. Ruch pro-life liczył wtedy na uchylenie Roe v. Wade, ale tacy sędziowie jak Sandra O’Connor czy Anthony Kennedy, publicznie wyrażający wrogość wobec tamtego orzeczenia, zawiedli jego nadzieje. Koronnym przykładem był tu casus Planned Parenthood v. Casey w 1992 r., kiedy SN zmodyfikował ów precedens, wprowadzając ograniczenia, jak okres obowiązkowej zwłoki przed przerwaniem ciąży, aby uzyskać czas na przekonywanie kobiety, by zrezygnowała z zabiegu, ale utrzymał jej prawo do ostatecznej decyzji w tej sprawie. Wygląda bowiem na to, że mimo teoretycznej odporności sędziów na głos opinii publicznej i falowanie politycznych koniunktur nie są oni głusi na głos opinii publicznej.

Z drugiej strony – podkreśla ruch pro-choice – od 1973 r. SN niejednokrotnie już utrzymywał w mocy rozmaite ustawy w stanach zmierzające do zmniejszenia liczby aborcji przez utrudnianie do niej dostępu, jak restrykcje na liczbę klinik, nakaz informowania rodziców itp. Działacze ruchu obawiają się, że sąd w obecnym składzie będzie legalizował dalsze tego rodzaju legislacje, stopniowo osłabiając w praktyce prawo kobiet do decydowania o sprawach swego ciała, aż w końcu uchyli Roe v. Wade. Tym bardziej że jedna z liberalnych sędzi w SN Ruth Bader Ginsburg ma już 86 lat i jest schorowana, a Trump na jej miejsce z pewnością mianuje kogoś rekomendowanego przez sprzymierzoną z nim religijną prawicę.

Czytaj także: USA. Kara śmierci za aborcję?

Aborcja na agendzie – zbliżają się wybory

Antyaborcyjnych ustaw nie tłumaczy tylko nadzieja tejże na odwrócenie historii w kierunku patriarchatu z „Opowieści podręcznej”. Uchwalają je republikanie z myślą o wyborach w 2020 r. Chodzi o ponowne wprowadzenie na agendę aborcji, tematu nieodgrywającego dotychczas większej roli w kampaniach politycznych, ale wciąż ze swej istoty gorącego. Celem jest mobilizacja elektoratu, dla którego to kwestia ważna albo najważniejsza. W tym konserwatywnych wyborców z wiejsko-robotniczych stanów Środkowego Zachodu – kluczowego regionu w wyborach, który w 2016 r. przeważył szalę na korzyść Trumpa, ale dwa lata później, jak wykazały zeszłoroczne wybory do Kongresu, zdaje się go opuszczać.

Czytaj także: Dwa lata po Czarnym Proteście. Polkom wciąż odmawia się legalnej aborcji

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną