James Le Mesurier był człowiekiem instytucją, doskonale wiedział, czym jest wojna, bo widział ją – i jej parszywe skutki – z bardzo bliska. Do 2000 r. służył w brytyjskiej armii, brał udział w pokojowej misji ONZ w byłej Jugosławii. Po przejściu na wojskową emeryturę pracował w biznesie prywatnym – zajmował się sprawami bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Wreszcie w 2014 r. założył Mayday Rescue, organizację charytatywną szkolącą i wspierającą wolontariuszy w Syrii. To ona dała początek Białym Hełmom, które dla jednych (Zachód) są bohaterami, dla innych (Baszar Asad) zdrajcami i pomocnikami „terrorystów”. Le Mesurier w 2016 r. został odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za pracę na rzecz obrony cywilnej w Syrii.
Czytaj także: Dlaczego Asma Asad nie ocaliła Syrii?
Kto nie lubi Białych Hełmów
O Białych Hełmach bywało głośno zwłaszcza wtedy, gdy syryjski rząd z pomocą Rosji bombardował ludzi. W szczytowej fazie organizacja miała 120 centrów w Syrii i niemal 3 tys. ochotników, którzy przed wojną byli zwykłymi ludźmi: murarzami, krawcami, sklepikarzami, stolarzami, studentami. Zamienili się szybko w ratowników wyciągających spod gruzów żywych ludzi, czasem ciała. Według szacunków Białe Hełmy uratowały ponad 100 tys. osób, śmierć poniosło 252 jej pracowników, 500 zostało rannych.