Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Polonia znów za Trzaskowskim, ale wygranej mu nie dała

W chorwackim Splicie Polacy stali w długiej kolejce do głosowania. W chorwackim Splicie Polacy stali w długiej kolejce do głosowania. Milan Sabic / Pixsell / Forum
Za granicą kandydat Koalicji Obywatelskiej wygrał jednoznacznie, miejscami deklasując Dudę. Wynik niknie jednak w chórze kontrowersji wokół organizacji wyborów przez MSZ.

Po raz pierwszy od 1989 r. głosy oddane w polskich placówkach dyplomatycznych za granicą miały realną szansę zdecydować o losie prezydentury. Po rekordowej pierwszej turze wyborów, gdy do głosowania poza krajem zarejestrowało się 380 tys. osób, mobilizacja jeszcze przybrała na sile. Ostatecznie w spisach wyborczych przy ambasadach i konsulatach znalazło się 524 839 nazwisk obywateli naszego kraju. Sposoby, w jaki mogli oddać głos, były jednak bardzo różne, zależne od państwa. W większości europejskich krajów i w USA dozwolone było głosowanie wyłącznie korespondencyjne, niekiedy ułatwione możliwością osobistego doręczenia pakietów do komisji.

Sławomir Sierakowski: To było starcie Armii Czerwonej z Armią Hamletów

Wyborcza mobilizacja zaskoczyła MSZ

Rzadziej dało się zagłosować osobiście. A w kilku krajach nie dało się wcale, bo MSZ nie zdecydował się utworzyć obwodów wyborczych. Do tej grupy należą m.in. Peru i Chile. Kontrowersje dotyczą zwłaszcza tego drugiego kraju. Oficjalnie strona polska informowała, że wyborów nie organizuje, bo nie otrzymała zezwolenia od chilijskiego rządu. Z kolei ambasada Chile w Warszawie podała, że tamtejsze władze wobec sytuacji pandemicznej rekomendowały głosowanie korespondencyjne, nic nie wspominając o zupełnym zakazie organizacji elekcji.

Do tych jednostkowych przypadków dodać należy ogólny chaos organizacyjny wokół głosowania za granicą i problemy logistyczne z jego przeprowadzeniem. Przedwyborcza mobilizacja zupełnie zaskoczyła ministerstwo. Przy znacznie niższej niż poprzednio liczbie zagranicznych obwodów i dużo wyższej frekwencji placówki stały się po prostu niewydolne. Brakowało ludzi, materiałów biurowych, a przede wszystkim czasu, wiedzy i doświadczenia. Przeciążone, zwracały się z pytaniami do centrali w Warszawie. MSZ odpowiadał instrukcjami produkowanymi ad hoc i niejasnymi komunikatami prawnymi, w mediach i sieci koncentrując się raczej na walce z opozycją i promocji dziedzictwa Jana Pawła II (z powodu 100. rocznicy urodzin) niż na rzetelnym informowaniu wyborców o procedurach.

Czytaj też: PKW podaje wyniki. Duda 51,03 proc., Trzaskowski 48,97 proc.

Duda wygrywa w USA i Kanadzie

Mimo wszystkich niedociągnięć wygląda na to, że tegoroczne wybory zmobilizowały Polaków za granicą w niewiarygodnym stopniu. Praktycznie jednoznacznie opowiedzieli się oni za Rafałem Trzaskowskim, który zyskał wśród nich 74,12 proc. poparcia, podczas gdy Andrzej Duda zaledwie 25,88 proc. Wbrew oczekiwaniom z wyborczej niedzieli nie da to jednak kandydatowi opozycji biletu wstępu do Pałacu Prezydenckiego, strata w kraju okazała się zbyt wysoka. Wyników tych nie należy jednak lekceważyć, bo mówią wiele o zmieniającej się demografii Polonii, jej zdolnościach mobilizacyjnych i preferencjach.

W pierwszej turze Duda okazał się najlepszy jedynie w pięciu krajach: na Białorusi, w Ukrainie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Brazylii. Tym razem powtórzył ten wynik za oceanem. W USA poparło go 54,96 proc. głosujących, Trzaskowskiego 45,04 proc. To jednak wynik znacznie gorszy chociażby od tego, który kandydat PiS uzyskał w drugiej turze pięć lat temu. Wtedy w starciu z Bronisławem Komorowskim poparło go niecałe 81 proc. Polaków w USA. Co ciekawe, głosowano w czterech okręgach – Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles i Waszyngtonie. Duda zgarnął wszystkie. Dziś, przy pięciu okręgach (dodatkowy utworzono w Houston) nowy-stary prezydent dominował tylko w dwóch pierwszych, gdzie Polonia jest relatywnie najbardziej zaawansowana wiekowo i bardziej konserwatywna. Trzaskowski okazał się lepszy w pozostałych trzech, przegrywając w skali kraju o 3557 głosów.

Duda wygrał też w Kanadzie (60,22 proc.), gdzie decydujący okazał się najliczniejszy okręg, utworzony w Toronto. Urzędujący prezydent zgromadził 68,94 proc. poparcia (3353 głosy) przy 31,06 proc. kart, na których skreślono nazwisko Trzaskowskiego. Kandydat opozycji okazał się wprawdzie lepszy w pozostałych obwodach – w Montrealu, Ottawie i Vancouver – ale Dudy nie dogonił.

Czytaj też: Smutny wybór, ale wybór

Opozycja triumfuje w Chinach

Na tym lista zagranicznych sukcesów zwycięzcy się kończy. Trzaskowski wygrał zdecydowanie w niemal wszystkich pozostałych krajach. Zupełnie zdominował rywalizację w Azji i na Dalekim Wschodzie, a Chiny to jedno z miejsc największego triumfu opozycji (88,83 proc.). Wynik nie powinien dziwić, biorąc pod uwagę, że już w pierwszej turze na Trzaskowskiego zagłosowało 58,66 proc. uprawnionych. Duda był wtedy w Państwie Środka dopiero piąty, przegrywał z Szymonem Hołownią, Robertem Biedroniem, a nawet Krzysztofem Bosakiem. W drugiej turze nie udało mu się nadrobić. Trzaskowski wygrał też w Japonii, Korei Południowej, Malezji, Indonezji, Wietnamie i Singapurze. Wszędzie tam jego poparcie wahało się od 85 do nawet 94,95 proc.

Kandydat KO okazał się też lepszy m.in. w Rosji, Belgii, Chorwacji, Holandii, Portugalii, Hiszpanii, Szwecji, Norwegii, Danii, Czechach, na Węgrzech i w Grecji. W Niemczech poparło go 77,28 proc. wyborców (53 889 osób) przy 22,7 głosujących na Dudę (15 847). Warto tu spojrzeć na frekwencję. O ile w większości mniejszych krajów była znacznie wyższa względem wyników z pierwszej tury, o tyle w Niemczech wynik okazał się gorszy o ponad 2,5 pkt proc. (odpowiednio 85,8 i 83,08 proc.). Bardzo dużo głosów prezydent Warszawy przywiezie też z Irlandii, gdzie poparło go 77,07 proc. wyborców. W liczbach bezwzględnych oznacza to 18 503 głosy i zysk „netto” wynoszący 12 999 głosów względem ogólnego wyniku rywala. Duda okazał się znów najlepszy na Białorusi i Ukrainie, ale co ciekawe, stracił inny konserwatywny bastion Polonii: Brazylię. Tam w pierwszej turze wygrał, zdobywając 42,86 proc. poparcia, ale 12 lipca przegrał już z Trzaskowskim stosunkiem 52,25:47,75 proc.

Wielka Brytania za Trzaskowskim

Pełen obraz za granicą można stworzyć dopiero przy użyciu dwóch najważniejszych danych: frekwencji i wyników w Wielkiej Brytanii. Na Wyspach uprawnionych do głosowania było ok. 183 tys. osób. Tu liczenie głosów trwało do wieczora w poniedziałek czasu polskiego. Zgodnie z przewidywaniami najwięcej zgromadził ich Rafał Trzaskowski, którego poparło 112 207 wyborców (77,77 proc.). Łącznie do 11 komisji spłynęło 145 013 ważnych kart. Oznacza to, że i na Wyspach frekwencja była wyraźnie niższa niż w pierwszej turze. Dwa tygodnie temu wyniosła 84,67 proc., tym razem zaledwie 79,08. Warto zauważyć, że w kontekście wyborów w pełni korespondencyjnych odnosi się ona do odsetka ważnych głosów, a nie pakietów odesłanych do placówek. Tych, jak podaje Jakub Krupa, polski dziennikarz pracujący na Wyspach, było 83,2 proc.

Niższa w porównaniu z 28 czerwca była też frekwencja wśród Polaków za granicą ogólnie (83,14 proc. w pierwszej turze, 79,55 proc. w drugiej). Przyczyny mogą być bardzo różne, większość nie napawa optymizmem. Wydaje się, że wbrew zapewnieniom MSZ o usprawnieniu dystrybucji pakietów przed niedzielną dogrywką znów bardzo wielu obywatelom naszego kraju nie udało się zagłosować. Przesyłki z placówek otrzymali za późno, by odesłać je na czas; mogli też nie chcieć ponosić wysokich kosztów pocztowych czy kurierskich lub otrzymać pakiety niekompletne, bez możliwości i czasu na ich uzupełnienie.

Czytaj też: Duda, Trump, dwa bratanki

Polonia rozczarowana i sfrustrowana

Rafał Trzaskowski okazał się bezapelacyjnym zwycięzcą wyborów wśród Polonii. Jego poparcie w wielu nie tak przecież małych obwodach często sięgało 90 proc., co jest wynikiem dotychczas znanym jedynie z najtrwalszych bastionów partyjnych w małych miejscowościach. Polacy za granicą mogą czuć się jednak rozczarowani i sfrustrowani. Po pierwsze, ich głosy nie dały jednak zwycięstwa kandydatowi opozycji. Po drugie, rząd za pośrednictwem MSZ dał im do zrozumienia, że ich głosy są mniej ważne.

Wybory za granicą, choć przeprowadzone zgodnie z uchwalonym przez partię rządzącą prawem, miały charakter antyobywatelski. Za pomocą narzędzi legislacyjnych i dyskryminacji przez aparat państwowy dziesiątki tysięcy osób nie oddały głosów na czas, wielu wyborców na pewno zniechęciła też skomplikowana i chaotyczna procedura. PiS bardzo skutecznie ograniczył prawa wyborcze Polonii i nie zmieni tego ani przypisywanie sobie zasług za ich mobilizację, ani uprawiana przez MSZ propaganda sukcesu mieszanego z dezinformacją. Te wybory dla Polaków za granicą powszechne i równe nie były.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną