Andrzej Poczobut został skazany przez sąd w Grodnie na osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, sąd wyższej instancji w Mińsku odrzucił apelację i podtrzymał wyrok, który stał się prawomocny. Zarzuty są sfabrykowane i kłamliwe; oskarżono go o podżeganie do niepokojów społecznych na tle rasowym, gloryfikowanie faszyzmu, wzywanie do sankcji na Białoruś i związki z terroryzmem. Himalaje bzdur. Wszystko dlatego, że pisał prawdę: o autorytaryzmie, sfałszowanych wyborach, demonstracjach przeciw Łukaszence. Że bronił polskiej mniejszości, działał na jej rzecz.
Poczobut odmówił ubiegania się o łaskę Łukaszenki i wyjazdu z kraju bez prawa powrotu. Jest dzielny i nieustraszony. Od marca 2021 r., kiedy go aresztowano, siedział w najcięższych więzieniach, także w okrytym czarną sławą Żodino. Dawał radę mimo kłopotów zdrowotnych.
Kolonia karna w Nowopołocku
Ale kolonia karna w Nowopołocku to inny rozdział. Jej zła sława to nie tylko warunki, brutalne traktowanie więźniów. Nowopołock leży na północy kraju, tu działają wielkie białoruskie zakłady petrochemiczne, w tym największa rafineria przerabiająca rosyjską ropę. Kolonia znajduje się przy ul. Technicznej 8, w sąsiedztwie firm Naftan i Polimir. Instalacje i hałdy oplatają zakład karny. Powietrze jest skrajnie zanieczyszczone. Bywa, że od oparów chemicznych robi się po prostu gęste, trudno oddychać, powstrzymać kaszel. Ciężkie są noce, gdy trujących gazów jest jeszcze więcej.
Więźniowie chorują i umierają, nikt się tym nie przejmuje. „Nie da się tam długo siedzieć. Nawet milicjanci nie dają rady” – opowiadał dziennikarzom Biełsatu jeden z byłych osadzonych.