Katastrofą wizerunkową dla Joe Bidena zakończyła się konferencja prasowa w czwartek, którą zwołał, aby skrytykować ocenę swojej osoby w ogłoszonym tego dnia raporcie prokuratora specjalnego. Pismo dotyczyło przechowywania przez Bidena w domu tajnych dokumentów wbrew przepisom, ale prezydent zaatakował jego autora za to, że opisał go w nim jako „mającego dobre chęci starszego człowieka ze słabą pamięcią”. Atakując prokuratora, Biden popełnił kolejne gafy i zaszkodził sam sobie, potwierdzając opinię, że głównym problemem w staraniach o reelekcję będzie podeszły wiek i związane z tym wątpliwości co do jego sprawności intelektualnej.
Joe Biden: starszy pan z zanikami pamięci
Biden jeszcze jako senator, a potem wiceprezydent zabrał do swej rezydencji w Wilmington poufne dokumenty, dotyczące m.in. strategii w wojnie w Afganistanie, co wyszło na jaw dopiero na początku ubiegłego roku. Powinien je oddać do archiwów po zakończeniu pracy w rządzie w 2017 r., ale przechowywał je w swoim garażu. Prowadzący śledztwo w tej sprawie prokurator specjalny Robert K. Hur stwierdził w swym raporcie, że Biden robił to „umyślnie”, jednak nie postawił mu kryminalnych zarzutów. Porównał przy tym sprawę dokumentów u Bidena ze sprawą Donalda Trumpa, który też zabrał tajne materiały z Białego Domu po odejściu z urzędu w 2021 r. do swej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie, gdzie pokazywał je nawet znajomym.