Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Kulisy rewizji w Mar-a-Lago. Co Donald Trump wyniósł z Białego Domu?

Mar-a-Lago, rezydencja Donalda Trumpa na Florydzie Mar-a-Lago, rezydencja Donalda Trumpa na Florydzie MediaPunch / Backgrid / Backgrid USA / Forum
W czasie swoich rządów Trump i jego współpracownicy nieraz obchodzili się nieostrożnie z tajnymi dokumentami, które trafiały w ręce osób niemających upoważnienia do ich posiadania. Serdeczne stosunki byłego prezydenta z Putinem nadają sprawie złowrogie znaczenie.

Wśród materiałów, których szukali agenci FBI w czasie rewizji w rezydencji Donalda Trumpa w Mar-a-Lago na Florydzie, znajdowały się supertajne dokumenty dotyczące broni nuklearnej – podał „Washington Post”, a za nim inne media. Znaczenie materiałów stanowiących tajemnicę państwową najwyższej rangi może tłumaczyć, dlaczego prokurator generalny USA Merrick Garland zdecydował się na tak drastyczny krok – nakaz przeszukania domu byłego prezydenta, zatwierdzony przez sąd. Akcja FBI w poniedziałek spotkała się z zażartą krytyką republikańskiej opozycji.

Tajne dokumenty z Białego Domu

Nie wiadomo, co dokładnie zawierają dokumenty zabrane przez agentów w kilkunastu pudłach z rezydencji Trumpa. Trwają spekulacje, czy chodzi o informacje o amerykańskiej broni atomowej, czy broni innych krajów. W pierwszym przypadku można by się obawiać, że jeśli wpadłyby one w ręce wrogów Ameryki, szkody byłyby niepowetowane. W czasie swej prezydentury Trump i jego najbliżsi współpracownicy nieraz obchodzili się nieostrożnie z tajnymi dokumentami, które trafiały w ręce osób niemających upoważnienia do ich posiadania. Dawni funkcjonariusze wywiadu informują, że były wśród nich np. przechwycone z nasłuchów treści rozmów telefonicznych z przywódcami obcych państw.

Czołowi republikańscy politycy, np. liderzy tej partii w Senacie i Izbie Reprezentantów Mitch McConnell i Kevin McCarthy, wezwali administrację prezydenta Bidena do szczegółowych wyjaśnień, dlaczego przeszukano rezydencję Trumpa. Senatorowie Marco Rubio i Lindsey Graham sugerują, że rewizja na niespełna trzy miesiące przed wyborami do Kongresu ma podłoże polityczne – zarządzono ją jakoby, żeby odwrócić uwagę od spraw kłopotliwych dla demokratów, jak wysoka inflacja i przestępczość, które obniżają szanse kandydatów rządzącej partii. Politycy GOP pytają, dlaczego nakaz przeszukania wydano teraz, skoro od kilku miesięcy było wiadomo, że Trump przechowuje u siebie dokumenty zabrane z Białego Domu.

Republikanie ze skrajnej prawicy, zagorzali stronnicy Trumpa, nie ograniczają się do pytań i apeli o wyjaśnienia, tylko bronią byłego prezydenta, twierdząc, że padł ofiarą politycznej nagonki. Były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, kongresmeni Scott Perry, Jim Jordan i Marjorie Taylor Greene zaatakowali FBI, oskarżając o działania bezprawne, a nawet sugerując, że agenci mogli podłożyć w rezydencji trefne dokumenty. W sieci zaroiło się od spiskowych teorii i epitetów pod adresem agencji, nazywanej „gestapo”, i zarzutów, że prokurator generalny stosuje metody totalitarnych reżimów. Pojawiły się też wpisy prawicowych ekstremistów wzywających do obrony Trumpa przemocą. W Cincinnati w stanie Ohio uzbrojony osobnik próbował wedrzeć się do miejscowego biura FBI – został zastrzelony przez broniącą budynku policję.

Czytaj też: Fani Trumpa zapowiadają, że to dopiero początek

FBI się broni, republikanie poczuli krew

Prokurator Garland, który początkowo milczał na temat przeszukania w Mar-a-Lago, co opozycji dało pretekst do rozpowszechniania podejrzeń, że FBI działało nielegalnie, w czwartek zabrał głos. Wyjaśnił, że w czerwcu Trump na sądowe wezwanie (tzw. subpoena) przekazał do Archiwów Państwowych, jak powinien, dokumenty bezprawnie zabrane z Białego Domu, ale istniało uzasadnione podejrzenie, że nie oddał wszystkich. Dlatego zarządzono rewizję. Podkreślił, że sam wydał taką decyzję i zwrócił się do sądu o zezwolenie na ujawnienie opinii treści nakazu przeszukania. W nakazie takim – wyjaśniają eksperci – podaje się powody, miejsce przeszukania oraz informuje, jakie prawo mogła naruszyć osoba przechowująca u siebie dokumenty. Prokurator dał jednak do zrozumienia, że nie ujawni tzw. affidavit, czyli dłuższego uzasadnienia rewizji, w którym zwykle wymienia się to, czego FBI szuka u podejrzanego.

Garland oświadczył też, że będzie twardo bronił FBI i jego agentów przed zarzutami o polityczne motywy. Podkreślił, że departament sprawiedliwości i podlegające mu FBI działają niezależnie od prezydenta, zgodnie z prawem, a nie potrzebami czy dyrektywami rządu. Jak można było oczekiwać, wypowiedź ta nie uciszyła chóru zajadłych przeciwników administracji Bidena. Ultrasi z GOP przypominają, że była sekretarz stanu w gabinecie Obamy Hillary Clinton przechowywała na prywatnym serwerze internetowym służbowe maile z poufnymi informacjami, co było naruszeniem prawa, ale nie spotkała ją za to odpowiedzialność karna. Gingrich przywołał historię byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego u Clintona Sandy′ego Bergera, który po odejściu ze stanowiska też wyniósł do domu tajne dokumenty i został ukarany grzywną.

Czytaj też: Trump trzyma się mocno. Ma szansę wrócić do władzy?

Czy Donald Trump zostanie oskarżony?

Krytycy administracji Bidena i obrońcy Trumpa nie wspominają oczywiście, że ten drugi jako prezydent nieraz starał się używać departamentu sprawiedliwości do własnych celów politycznych, a kiedy ówczesny dyrektor FBI James Comey nie ulegał jego presji, został zwolniony. Ignorują fakt, że Trump po przegranych wyborach w 2020 r. usiłował nie dopuścić do przejęcia władzy przez Bidena, najpierw próbując fałszować wyniki, a potem wywołać pucz, podżegając swych fanatycznych zwolenników do szturmu na Kapitol. Nie wspominają o serdecznych stosunkach Trumpa z Putinem, co informacjom o przechowywaniu w Mar-a-Lago dokumentów z tajemnicami atomowymi – jeżeli się potwierdzą – nadaje złowrogie znaczenie. Sugestie republikanów, że istnieje jakakolwiek symetria między Trumpem a demokratycznymi administracjami w kwestii narażania na szwank interesów Ameryki, są po prostu groteskowe.

Trudno na razie przewidywać, jaki będzie dalszy ciąg historii z przeszukaniem rezydencji Trumpa. Pewne jest tylko, że decyzja rządu – nieunikniona – zaostrzyła konflikt polityczny w USA. Komentatorzy snują rozważania, czy sygnalizuje ona gotowość do postawienia byłemu prezydentowi kryminalnych zarzutów. Oskarżenie go o nielegalne zabranie tajnych dokumentów jest w każdym razie bardziej prawdopodobne niż postawienie zarzutów o próbę wywołania insurekcji 6 stycznia 2021 r. w celu nielegalnego utrzymania się przy władzy, w której to sprawie także toczy się federalne śledztwo.

Na to ostatnie jest wiele dowodów, ale oskarżycielom – wyjaśniają eksperci – trudniej byłoby uzyskać werdykt uznania byłego prezydenta winnym, bo wymagałoby to przekonania sądu, że zamiary dokonania puczu były wyraźne. No i jest jeszcze cały polityczny kontekst...

Czytaj też: Republikanie na pasku Trumpa

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną