Prezydent Francji Emmanuel Macron wygłosił w czwartek ważne przemówienie na Sorbonie, znanym paryskim uniwersytecie. „Europa jest śmiertelna – powiedział. – Może zakończyć żywot, i to zależy wyłącznie od drogi, jaką wybierzemy”. Wyjaśnił to tak: być Europejczykiem nie znaczy tylko zamieszkiwać ziemie między Bałtykiem a Morzem Śródziemnym czy Atlantykiem a Morzem Czarnym. To przede wszystkim bronić pewnej idei człowieka, który ponad wszystko ceni to, że jest jednostką wolną, racjonalną i oświeconą.
Europa według Macrona
Myśl jest jasna i ładnie wyrażona. Jeśli nie obronimy naszej Europy przed agresją fizyczną, wojną pod różnymi postaciami, ale też jeśli nie obronimy jej przed upadkiem demokracji liberalnej, coraz bardziej krytykowanej i kontestowanej – nasza przyszłość legnie w gruzach.
Macron ma dla Unii ogromny program. Chce stworzyć potęgę europejską, która wymusi szacunek dla siebie, zapewni sobie bezpieczeństwo i zatroszczy się o swoją autonomię strategiczną. Francuski prezydent zaprasza Europejczyków, by zbudowali „europejską inicjatywę obrony”, która obejmie nawet własną tarczę antyrakietową. Chciałby, żeby Europejczycy zajęli się na serio nowoczesnymi formami obrony: cyberbezpieczeństwem i cyberobroną, zaciągnęli wspólne kredyty dla sfinansowania tych projektów.
To nie wszystko. Macron widzi przyszłość Unii jako liderki nowoczesnej gospodarki, wykorzystującej sztuczną inteligencję, informatykę kwantową, biotechnologie i nowoczesny przemysł zielonej energii.
Trudno się nie zachwycić takim projektem. Chciałbym, by w takiej Europie żyły nasze dzieci – szczęśliwe i przede wszystkim bezpieczne.
Czytaj też: Europejska „żelazna kopuła”, czyli trzy piętra obrony. Jak to działa i dlaczego Polsce się opłaci
Sikorski wyznaczył podobny kierunek
Zbiegiem okoliczności tego samego dnia w Sejmie wygłaszał exposé nasz minister spraw zagranicznych. On także zajął się przede wszystkim bezpieczeństwem, co zrozumiałe w obecnej sytuacji – z wojną u naszych granic. Hasłem nad Wisłą jest silna Polska w silnej Europie, więc ze skromniejszym programem – kierunek podobny. Jedyna różnica – poza rozmachem i skalą – że Polska mówi o dwóch filarach obrony, dwóch polisach ubezpieczeniowych: Unii Europejskiej i Ameryce. Nie jest to jednak sprawa, która musi być przedmiotem sporu. Tak czy inaczej, trzeba większych nakładów na obronę.
Problem – przed wyborami do Parlamentu Europejskiego – jest inny: jak przeciwstawić się partiom jawnie antyeuropejskim, takim, które w ogóle nie widzą potrzeby zwarcia unijnych szeregów, nawet w obliczu rosyjskiej agresji. To formacje, które akcentują suwerenność poszczególnych krajów, rzekomo zawłaszczaną przez Unię. W skrócie można tak powiedzieć: mamy już organizację, w której wszystkie kraje są suwerenne i robią co chcą. To Organizacja Narodów Zjednoczonych. Jest w niej i suwerenna Ameryka, i Polska suwerenna, i Francja, a także suwerenna Rosja. Organizacja ma piękną siedzibę w Nowym Jorku i Genewie. Działa codziennie i suwerenności niczyjej, jak widać, nie ogranicza. Podkreśla też bezpieczeństwo, bo ma specjalną Radę Bezpieczeństwa. Chyba jednak nie o takie bezpieczeństwo nam chodzi. Może suwereniści by się nad tym zastanowili?