Zamach na Roberta Fico: „najgorszy dzień w historii Słowacji”. Konsekwencje będą groźne
Robert Fico spotkał się w środę z mieszkańcami miasteczka Handlova w zachodniej Słowacji, niedaleko Bańskiej Bystrzycy. Kiedy zbliżył się do tłumu za barierkami i witał z ludźmi, Juraj C. oddał w jego stronę kilka strzałów. Władze nie udzielają wielu informacji na jego temat, wiadomo, że broń posiadał nielegalnie. Nie był specjalnie aktywny politycznie, próbował sił jako poeta, w sieci da się znaleźć jego teksty o zabarwieniu rasistowskim i ksenofobicznym, mocno krytyczne np. wobec społeczności romskiej. Uchodził mimo to za człowieka o pogodnym usposobieniu; znajomi mówili mediom, że nie podejrzewaliby go o agresję czy chęć użycia broni wobec kogoś, z kim się nie zgadzał.
Najgorszy dzień w historii Słowacji
Władze Słowacji publicznie przyznają, że zamach mógł być motywowany politycznie. Przed budynkiem szpitala im. Franklina Roosevelta w Bańskiej Bystrzycy minister spraw wewnętrznych Matúš Šutaj Eštok powiedział, że „to najgorszy dzień w historii słowackiej demokracji”. Według niepotwierdzonych doniesień zamachowiec sam przyznał policjantom, którzy go aresztowali, że „nie zgadza się z polityką obecnego rządu”. Miał wskazywać na ograniczenia niezależności mediów i wolności obywatelskich.
Dziennikarze śledczy, w tym uznany węgierski reporter Szabolcs Panyi z portalu VSquare, łączą Juraja C. z prawicowymi ekstremistami z grupy Slovenskí Branci („Słowaccy Obrońcy”). Panyi znalazł w sieci m.in. zdjęcie zamachowca w towarzystwie członków organizacji, istniejącej od co najmniej 2012 r. Eksperci zajmujący się ekstremizmami w Europie twierdzą, że to ruch potencjalnie faszystowski. VSquare już kilka lat temu zwracał uwagę m.in. na podobieństwo logotypu formacji do Hitlerjugend, związki z prokremlowską milicją Narodny Sobor czy fakt, że lider organizacji Peter Švrček przeszedł trzytygodniowe szkolenie prowadzone przez byłych żołnierzy specnazu.
Nie wiadomo jeszcze, czy Juraj C. był związany z tą grupą na stałe, czy był to jednorazowy incydent. Nie ma jednak wątpliwości, że Slovenskí Branci to organizacja antyunijna, krytyczna wobec NATO i sprzeciwiająca się działaniom Słowacji na rzecz Sojuszu. Peter Sabo i Martin Turček, dziennikarze VSquare, konkludowali w 2018 r., że w razie realnej konfrontacji zbrojnej członkowie organizacji nie walczyliby po stronie Zachodu, ale przyłączyliby się do frontu prokremlowskiego.
Czytaj też: Rakietowe kły i paszcza. Warszawa staje do wyścigu zbrojeń w regionie
Zamach na Fico. Na Słowacji wrze
Robert Fico natychmiast trafił do szpitala (w chwili pisania tego tekstu jego stan wciąż był określany jako bardzo ciężki), politycy przerzucają się tymczasem oskarżeniami o radykalizowanie Słowaków i skłanianie takich osób jak Juraj C. do aktów terroru. Matúš Šutaj Eštok zaapelował do dziennikarzy, przedstawicieli partii i członków organizacji pozarządowych o „powstrzymanie się od szerzenia nienawiści”. W pośredni sposób obwinił opozycję o stan debaty publicznej w kraju. Jak mówił, nie do przyjęcia jest sytuacja, gdy „część społeczeństwa nie akceptuje faktu, że ktoś inny wygrał wybory i realizuje swoją politykę”.
Inni politycy obozu rządzącego są znacznie ostrzejsi: atakują liberalną część sceny politycznej, sugerując nawet, że krytycy rządu powinni zaprzestać swojej działalności. Z drugiej strony sporu słychać komentarze, że zamach na Fico to skutek napięć wywołanych przez jego decyzje i styl rządzenia. Populistyczny, krytyczny wobec Zachodu premier, który zasłynął w ubiegłym roku wstrzymaniem pomocy wojskowej dla Ukrainy i komentarzami, że skoro „w Kijowie ludzie piją kawę w knajpach”, to widocznie nie toczy się żadna wojna, kieruje rządem po raz trzeci w swojej karierze. Od dwóch miesięcy ma sojusznika na stanowisku prezydenta – marcowe wybory wygrał Petr Pellegrini, swego czasu starający się o audiencję u Władimira Putina.
Czytaj też: Czy Ameryka pomaga Ukrainie „za bardzo”?
Przemoc motywowana politycznie
Choć to oczywiście najtragiczniejsze wydarzenie w historii słowackiej demokracji, kraj nie po raz pierwszy boryka się z problemem politycznie motywowanej przemocy. Zuzana Čaputová, poprzedniczka Pellegrinieo, zrezygnowała z ubiegania się o kolejną kadencję, gdy otrzymała szereg pogróżek, łącznie z groźbami zabicia jej i jej rodziny. Jak mówiła, „niektóre groźby skomponowane są ze słów słowackich polityków”.
Nie wskazywała bezpośrednio na obóz Fico i jego partii Smer, ale premier wielokrotnie mocno Čaputovą krytykował. Nazywał ją m.in. „amerykańską agentką”, uznawał za „osobę działającą na zlecenie obcych służb i mocarstw”, sugerował powiązania korupcyjne z biznesem.
Z kolei w październiku 2022 r. doszło do zamachu przed znajdującym się w Bratysławie lokalem popularnym wśród społeczności LGBT+. Dwie osoby zginęły, trzecia – pracownik baru – została ranna. Zamachowiec, którego ojciec był związany ze skrajną prawicą, krytykował w sieci liberalną jego zdaniem politykę ówczesnego premiera Eduarda Hegera. Miał nawet planować atak na niego, a ostatecznie wziął na cel uczestników imprezy w stołecznym klubie.
Kluczowe dni dla Europy
Atak na Roberta Fico, wpisany w szerszy kontekst wydarzeń w polityce i bezpieczeństwie publicznym, należy traktować jako kolejny element destabilizujący u progu eurowyborów. Fala gróźb pod adresem polityków, a nawet bezpośrednich ataków na nich przetacza się też przez Niemcy. Doszło tu także do aresztowań osób blisko związanych ze skrajnie prawicową partią AfD, oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Chin. W Polsce mnożą się natomiast hipotezy na temat pożarów, które wybuchły w różnych częściach kraju i w krótkich odstępach czasu.
Nie ma żadnych dowodów, że są to wydarzenia powiązane, celowe albo przygotowywane przez tych samych sprawców. Z drugiej strony wiadomo nie od dziś, że głównym produktem eksportowym Rosji jest właśnie chaos i destabilizacja. W kremlowskiej propagandzie trudno doszukiwać się spójności, konsekwentnych narracji – dlatego przekazy szerzone w różnych krajach bywają wzajemnie sprzeczne. Najbliższe dni będą kluczowe, nie tylko ze względu na stan zdrowia słowackiego premiera, ale i pod kątem reakcji tamtejszej klasy politycznej i przywódców innych europejskich państw. Słowacja już przed atakiem na Fico była rozchwiana politycznie – i nic nie wskazuje, by miała się nagle ustabilizować.