Rozejm w Strefie Gazy. Uwolnione zakładniczki „przeszły piekło”, Izraelczycy witają Romi, Emily i Doron
Zawieszenie broni wynegocjowane w środę w Katarze miało wejść w życie w niedzielę o godz. 8:30 czasu lokalnego (7:30 czasu polskiego). Premier Beniamin Netanjahu ogłosił rano, że nie zacznie ono obowiązywać, dopóki Hamas nie przedstawi listy z nazwiskami trzech zakładników, którzy mieli być uwolnieni pierwszego dnia. By wywrzeć presję na Hamas, izraelska armia od rana prowadziła bombardowania w Gazie – według źródeł palestyńskich zginęło co najmniej 19 osób, 36 zostało rannych. Ok. godz. 8 w izraelskich miejscowościach przy granicy ze Strefą Gazy zawyły syreny alarmowe, choć okazało się, że to fałszywy alarm. Opóźnienie miało być spowodowane „problemami technicznymi” po stronie Hamasu, ale tak naprawdę nie wiadomo, jakimi – czy chodziło o problem z lokalizacją zakładników, czy może obawy członków tej organizacji przed namierzeniem ich kanałów komunikacji. W samej Gazie wyczerpani wojną mieszkańcy zaczęli świętować zawieszenie broni już w niedzielny poranek, wznoszono dziękczynne modły, odpalano fajerwerki, na ulicach rozdawano cukierki, widać też było spore grupy ludzi próbujących przemieścić się z południa na północ, mimo że w wielu przypadkach domy, do których mogliby wrócić, już nie istnieją.
Zakładniczki wracają do domu
Ostatecznie zawieszenie broni zaczęło obowiązywać o godz. 11:15 czasu lokalnego. Do wjazdu do Gazy przygotowano 4 tys. ciężarówek z pomocą humanitarną, z których połowa zawiera żywność i mąkę (w ramach porozumienia do Gazy ma docierać 600 ciężarówek z pomocą, o sto więcej niż przed rozpoczęciem wojny).