Grazie, Francesco. Pogrzeb jest wstępem do konklawe. Politycy nie oparli się pokusie
Godne, spokojne i skupione pożegnanie papieża Franciszka dzięki transmisjom w wielu telewizjach mogły obejrzeć miliony ludzi na całym świecie. Według danych watykańskich w samym Rzymie na uroczystości pogrzebowe przyszło 250 tys. osób. Przewodził im włoski kard. Battista Re, dziekan kolegium kardynalskiego. Jego homilii słuchali duchowni, wierni i możni tego świata, w tym prezydenci Donald Trump, Wołodymyr Zełenski i Andrzej Duda. Kardynał dyskretnie naprowadzał słuchaczy, na czele z purpuratami, na najważniejszy kościelny temat nadchodzących dni: konklawe. Następcę Franciszka poznamy zapewne w pierwszych dniach maja.
Czytaj też: Pogrzeb Franciszka. „Budujcie mosty, a nie mury”. Narady przed konklawe już trwają
Chciał ewangelizować
Kardynał dziekan przypomniał, że Franciszek po prostu chciał ewangelizować. Dlatego tyle mówił o miłosierdziu i tragedii migrantów. Chciał Kościoła budującego mosty, a nie mury. Dlatego w czasie, gdy do Europy napływały fale uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, wybrał się na wyspę Lampedusa, gdzie ich przyjmowano, a w Meksyku odprawił mszę na granicy z USA, gdzie powstawała zapora mająca powstrzymać migrantów.
Kamery nie pokazywały, czy i jak reagował na te słowa prezydent Trump, ale wymowa była jasna: miłość bliźniego jest sercem Ewangelii. Kościół chce być dla wszystkich, wszyscy jesteśmy rodziną ludzką, różnorodną, lecz tak samo potrzebującą solidarności, braterstwa i empatii. I w centrach, i na obrzeżach naszej planety. W społeczeństwach dobrobytu, a tym bardziej w biednych. Może to była wskazówka nie tylko dla zebranych na Placu św. Piotra przywódców politycznych, ale i kardynałów elektorów. Nie można wykluczyć, że niektórzy liderzy coś z tej homilii zapamiętają. Zwykli wierni reagowali na nią oklaskami.
Tak samo było na ulicach Rzymu, kiedy ruszył nimi kondukt z prostą trumną papieską. Ludzie filmowali, bili brawo, rzucali kwiaty. Franciszek niedługo przed śmiercią wyraził pragnienie, by pochowano go w jego ulubionej bazylice Matki Bożej Większej, poza murami Watykanu. W starożytności był tam cmentarz niewolników. Papież często modlił się w tej bazylice przed ikoną maryjną.
Czytaj też: Trudne pytania o pontyfikat Franciszka. Dokonał wiele, lecz nie zmienił systemu
Kościół musiał oddać Kościołowi
W ostatnim stuleciu nie zdarzyło się, by któryś papież nie wybrał na miejsce pochówku Bazyliki św. Piotra. Wcześniej i Franciszek był gotów tam spocząć, ale zmienił zdanie, trochę w swoim franciszkowym stylu. Po ostatnim wyjściu ze szpitala poprosił, by go zawieziono na modlitwę do Matki Bożej Większej. Sam wcześniej zadbał, by jego pogrzeb był możliwie skromny.
Realia są jednak twarde: Kościół musiał oddać Kościołowi, co kościelne. Już w trakcie uroczystości na paskach telewizji informacyjnych pojawiła się wiadomość, że przed mszą doszło do spotkania Trumpa z Zełenskim. Tak więc i polityka nie mogła się oprzeć pokusie, by robić swoje w każdych okolicznościach. Jeśli jednak zakulisowe rozmowy polityków w Watykanie popchnęłyby do przodu sprawę przerwania agresji Rosji na Ukrainę, to szczęść Boże.