Recenzja filmu: „Yang”, reż. Kogonada
Film Kogonady nie ogranicza się do hipotetycznego badania relacji człowieka i maszyny.
Film Kogonady nie ogranicza się do hipotetycznego badania relacji człowieka i maszyny.
Jeden z najbardziej przewrotnych i prowokacyjnych filmów roku.
Nieustraszony Strażnik Kosmosu, najpierw rywal, potem najlepszy przyjaciel kowboja Chudego. Buzz Astral zawsze był jedną z najpopularniejszych postaci „Toy Story”.
Finałowa odsłona nowej trylogii o dinozaurach jest najsłabszą z dotychczasowych. Efektowność i sceny akcji nie są w stanie wynagrodzić lenistwa scenarzystów, którzy nie potrafili znaleźć niczego ciekawego do roboty powracającym do franczyzy Samowi Neillowi, Laurze Dern i Jeffowi Goldbloomowi.
Dziwaczny finał godny hitchcockowskiego thrillera nie ułatwia emocjonalnego utożsamienia się z całą sytuacją.
W dobie zakłamywania świata, wszechobecnej medialnej propagandy, niedawnych protestów żółtych kamizelek przyjrzenie się z bliska takiej postawie i wyważenie na nowo racji obu stron ma sens.
Świetnie zrealizowane kino grozy.
Ten sequel powstawał długo, z wizją bliżej nieokreślonego wroga, tymczasem dziś łatwiej sobie wyobrazić wroga całkiem konkretnego.
Tajemnica nie zostaje wyjaśniona do końca, film dzięki temu zyskuje, choć emocjonalnego wstrząsu nie wywoła.
Niedaleka przyszłość. Wypalony słońcem świat pogrążył się w chaosie wywołanym przez wojny domowe i zamieszki.
Francuska reżyserka Céline Sciamma („Portret kobiety w ogniu”) proponuje widzom podróż, w której przewodnikiem jest wrażliwość każdego z nas.
Autorzy tej smutnej komedii o nieodpowiedzialnym rodzicielstwie wynikającym z nieudanego życia seksualnego sięgnęli po najlepsze wzorce.
Film unika koła ratunkowego w postaci chrześcijańskiej symboliki.
Film jest gatunkowym majstersztykiem, a jednocześnie popkulturowym esejem o seksualności.
Dziennik Anne Frank” to jedna z tych pomnikowych książek, która stała się dla zachodu Europy świadectwem oraz symbolem żydowskiego cierpienia podczas okupacji.
Film nakręcony z olbrzymią czułością i empatią wobec ludzkich i zwierzęcych bohaterów.
Fabuła sprowadza się do kilku hipnotycznych spotkań cierpiącej na dziwne halucynacje dźwiękowe bohaterki z ludźmi, którzy mają jej pomóc wyjaśnić źródła jej przypadłości.
Dzikie, brutalne, a zarazem bez reszty hipnotyzujące widowisko.
Film w jakimś stopniu spełnia obietnicę zawartą w tytule. Jest kinem akcji, science fiction, komedią o dysfunkcyjnej rodzinie, a jednocześnie parodią każdego z tych gatunków.
„Film balkonowy” jest fantastyczną podróżą do wypartych lęków, tęsknot, absurdu i (bez)sensu egzystencji każdego.