Recenzja filmu: „Nie płacz, kiedy odjadę”, reż. Sławomir Grunberg
Prosty film o niezwykłym polskim losie.
Prosty film o niezwykłym polskim losie.
Film Rona Howarda celuje wysoko, ale coś tu nie wyszło.
Misterna, wciągająca układanka o sprzecznościach nie do pogodzenia.
Wzruszający film o nawiązywaniu więzi, budowaniu zaufania, mozolnym procesie wychodzenia z więzienia samotności i poznawaniu rzeczywistości międzyludzkiej przez osobę skazaną na brak dostępu do niej.
Nieprosta historia o morderstwie, prowadząca do nieoczekiwanego i poruszającego zakończenia.
Tim Burton łączy tu charakterystyczne dla siebie upodobanie do wrażliwych, odseparowanych od społeczeństwa młodych bohaterów z romansem gotyckim.
Ten film może stanowić wzór dla nas Polaków, jak inteligentnie leczyć się z narodowych traum i win.
Scenariusz, którego współautorem jest reżyser Fede Alvarez, generuje niesłabnące napięcie, choć przez większą część historii kładzie nacisk na proste rozwiązania.
Film jest w istocie hitchcockowskim, przewrotnie skonstruowanym thrillerem.
Reżyser rozpoczął swoją karierę filmową od kręcenia teledysków, i przyznać trzeba, że to kulturowe dziedzictwo wykorzystuje w niemal każdej scenie.
Myśli przewodniej w scenariuszu „Sekretnego życia...” zabrakło.
Oryginalne dzieło Anderson to najpiękniejszy film o psie, jaki kiedykolwiek powstał.
Film trafi w gusta bardziej wyrafinowanych widzów.
Film o przypadku zmuszającym do improwizacji i o pokrętnej logice miłości, której nie da się wyreżyserować.
Poruszający, głęboko autorskie dzieło, w którym autor, dokonuje swoistej ekspiacji za swój wcześniejszy film.
Film oprócz walorów edukacyjno-poznawczo-rozrywkowych niesie proekologiczne przesłanie, co ma swoją wagę, lecz niektórych może razić oczywistością.
Przyzwoicie skrojona komedia romantyczna, przywracająca blask temu dość wyeksploatowanemu gatunkowi.
Metaforyczna opowieść o poszukiwaniu tożsamości, nie tylko seksualnej, przez dziewczyny dorastające w świecie męskiej dominacji.
Stary, doświadczony szkoleniowiec uczy młodego, utalentowanego Latynosa techniki, a przede wszystkim obrania i realizowania właściwej strategii.
Ta poetycka impresja powstawała metodą cierpliwej obserwacji rytmu życia wyspy przez blisko półtora roku.