Recenzja płyty: Barbara Wrońska, „Dom z ognia”
Tytułowego ognia i spójności mogłoby być więcej, ale jest i cel, i styl.
Tytułowego ognia i spójności mogłoby być więcej, ale jest i cel, i styl.
Jazz z rozmaitymi muzycznymi przyprawami jest muzyką ekstatycznej ekspresji i radości.
Na płycie króluje znakomity blues-rock na każdym kroku przypominający, jak dobrym gitarzystą jest Tinsley Ellis.
Kompozycje na płycie są dopracowane, sama rockowa energia bez prostactwa i kokietowania tanimi grepsami.
Rola kończącego w tym roku 80 lat Zygmunta Krauzego w rozwoju polskiej awangardy wciąż jest w Polsce niedoceniana.
Potraktujmy tę płytę jako reklamówkę bardziej wybitnych osiągnięć, które grupa wpisała na swoje konto w ciągu ponad 20 lat istnienia.
Nic dziwnego, że Stasiuk dołączył do Haydamaków.
Na brytyjskiej scenie muzycznej co pewien czas pojawiają się zespoły uciekające od wszelkich eksperymentów stylistycznych i niewykazujące ambicji wytyczania nowych kierunków.
Jakość wykonania – doskonała, soul miesza się tu z country i rockiem, dynamiczne kawałki z balladami, a po wysłuchaniu całości chce się „Encore” odtworzyć jeszcze raz.
Znakomita realizacja tej płyty – łącząca staranne nagranie i bardziej kreatywny miks studyjny – sprawia, że całość brzmi atrakcyjnie.
Warto się zapoznać się z tymi 12 piosenkami, bo to wciąż bardzo porządne blues-rockowe granie i śpiewanie.
Solidna dawka doskonałego soulu i r&b.
Fundacja, która zajmuje się popularyzacją spuścizny po naszym genialnym skrzypku jazzowym, zmarłym w 1979 r. w wieku niespełna 33 lat, od kilku lat organizuje konkursy jego imienia dla młodych skrzypków.
Doskonałe uzupełnienie kolekcji każdego miłośnika Rolling Stonesów.
Kariera tej znakomitej wokalistki rozpoczęła się zbyt późno i zakończyła zbyt wcześnie.
Awangardowe piosenki na płycie utrzymują wyśrubowany poziom emocji znany z albumu „Vulnicura”.
Z dala od głównego nurtu, ale, jak to na bocznych ścieżkach, widoki piękne.
Ryzykowny i w wielu przypadkach katastrofalny zabieg powrotu do nagranego już kiedyś repertuaru w przypadku Lucindy Williams zakończył się niewątpliwie sukcesem.
To już ósmy album Czarno Czarnych i jest tu wszystko, co w tym zespole fani lubią najbardziej.
Czegoś podobnego dawno u nas nie było.