Recenzja spektaklu: „Wyzwolenie”, reż. Anna Augustynowicz
Anna Augustynowicz wraca do Wyspiańskiego – wystawiła „Wesele”, „Akropolis”, „Sędziów”, po „Wyzwolenie” sięga drugi raz.
Anna Augustynowicz wraca do Wyspiańskiego – wystawiła „Wesele”, „Akropolis”, „Sędziów”, po „Wyzwolenie” sięga drugi raz.
Aktorzy i aktorki dają z siebie wiele, podobnie orkiestra, nic jednak nie równoważy błahości intrygi.
Dużo tu nienachalnych, ale dobrze zaakcentowanych związków z naszą rzeczywistością.
To poruszający i porywający spektakl, w którym na równych prawach i z równym talentem i charyzmą występują aktorzy z zespołem Downa i bez.
Po udanym „Thrillerze” ciekawie zapowiadany nowy spektakl Pawła Sakowicza okazał się dziwacznie ponurą wizją tańca towarzyskiego.
Straumatyzowana rodzina okazuje się Polską po katastrofie smoleńskiej, którą należy złożyć w jakąś mityczną rodzinną całość. Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina.
Sporo tu prowokacji, zarówno wobec mężczyzn, jak i kobiet.
Dyrektor artystyczny Opery Narodowej podszedł do opery Szymanowskiego po raz trzeci. I szkoda, bo okazało się, że tym razem nie ma wiele do powiedzenia.
Budując świat Prospera, Miśkiewicz zdaje się przywoływać teatry nieżyjących już reżyserów – intelektualistów, którzy swoimi spektaklami budowali Narodowy.
Jerzy Stuhr dobrze syntetyzuje postać Lecha Wałęsy: wąs, Matka Boska w klapie, wyrzucane z pewnością siebie opryskliwe frazy i mocne sądy.
Dwa utrzymane w podobnym stylu i mało oryginalne balety złożyły się na najnowszą premierę Polskiego Baletu Narodowego zrealizowaną z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
Różnie teatry podeszły do obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę.
Na warszawskiej scenie stoją obok Polak, Ukrainiec i Senegalczyk, i opowiadają historie, które dowodzą, jak jesteśmy blisko siebie. Niestety, także w obliczu końca świata.
W 100-lecie odzyskania niepodległości, 11 listopada Teatr w Legnicy przyjrzał się na nowo dziełu Andrzejewskiego i Wajdy.
Szczepan Twardoch jest ulubieńcem polskiego teatru.
Na fali świętowania 100-lecia niepodległości duet Janiczak/Rubin wziął pod lupę autorkę „Roty” i bajek dla dzieci Marię Konopnicką.
Satyra na hipokryzję współczesnych świętoszków, na patriarchalizm i snobizm jest obecna, ale nie przytłacza.
Po wybitnej powieści i świetnym filmie pomysł, by „Blaszany bębenek” przenieść także na musicalową scenę, wydawał się dość karkołomny.
Opera ta była napisana pierwotnie po niemiecku, a tłumaczenie powstało później na użytek polski. Może dziś warto byłoby zrobić lepsze?
Warszawska Rampa konsekwentnie kontynuuje tradycję musicali wykorzystujących utwory legend rocka.