Kraj

Ambasador Izraela: kim jest i jak trafił do Warszawy. Kontrowersyjny dyplomata z rosyjskimi korzeniami

Ambasador Izraela w Polsce Jaakow Liwne Ambasador Izraela w Polsce Jaakow Liwne Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Kontrowersyjne wypowiedzi, niechęć do złożenia przeprosin za śmierć polskiego wolontariusza z World Central Kitchen, uparte poszukiwanie nad Wisłą przejawów antysemityzmu – to wszystko wywołało reakcję MSZ. Wiceszef resortu Andrzej Szejna wręczył ambasadorowi Izraela notę protestacyjną, ale z kraju go nie wyprosił.

„Spotkanie odbieram jako zmianę tonu. Ambasador przeprosił, nie było to wymuszone, jego intencje odczytuję jako dobre” – oświadczył wiceszef MSZ podczas piątkowego briefingu dla dziennikarzy. Jaakow Liwne potwierdził później w serwisie X, że wyraził „osobisty głęboki smutek i szczere przeprosiny w związku z tragiczną śmiercią pracowników WCK, w tym obywatela polskiego Pana Damiana Sobola”.

Zanim doszło do przeprosin, ambasador nie ułatwiał budowania pozytywnej atmosfery w relacjach polsko-izraelskich. Z gorliwością godną cenzora poszukiwał nad Wisłą przejawów antysemityzmu. Z jednej strony słusznie piętnował ksenofobiczne i antysemickie wyczyny Grzegorza Brauna, Krzysztofa Bosaka i środowiska konfederatów. Z drugiej – nie zauważał lub nie chciał uznać faktu, że równie jednoznacznie potępiają ich występki szerokie kręgi polskiego społeczeństwa.

Ambasador walczy z antysemityzmem

Ja z kolei nie znalazłam żadnej wzmianki Liwnego na temat antysemityzmu w Rosji. Miał na to kilka lat w Moskwie: był na tutejszej placówce rzecznikiem prasowym w latach 1994–97 i chargé d’affaires w latach 2019–20. Oficjalnie w Rosji „najprawdopodobniej mamy najniższy poziom antysemityzmu”, jak stwierdził w styczniu 2020 r. oligarcha Mosze Kantora, wówczas przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydów i współorganizator uroczystości w Jerozolimie, na które zaproszono Władimira Putina, a z których wycofał się ostatecznie prezydent Andrzej Duda.

Dziś jako ambasador w Warszawie Jaakow Liwne jest na froncie wojny z polskim antysemityzmem i wsparciem udzielanym przez Polaków „nazistowskim dżihadystom z Hamasu”. Terroryści mu nie przeszkadzali, gdy odwiedzali w Moskwie ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Nie zauważył też, że hardą postawą i okazywaną Polsce i Polakom niechęcią tylko pozbawia Izrael sympatyków, których tak potrzebuje rząd Netanjahu, brutalnie atakujący cywilów w Gazie.

Nie chce też zauważyć, że w odróżnieniu od krajów Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych w Polsce nie rozwinął się ruch BDS, wzywający do bojkotu Izraela, wycofania inwestycji i sankcji. Sytuacja nad Wisłą nie jest może sielankowa, lecz nie płoną tu synagogi, nie dochodzi do pogromów, jak w dagestańskim Machaczkale w Rosji, a Żydzi w tradycyjnych kipach swobodnie chodzą po ulicach.

Czytaj też: Rosja dyskretnie wspiera Hamas, ale i nie zamyka się na Izrael. To gra o dużej stawce

Jaakow Liwne i jego rosyjskie korzenie

W wywiadzie udzielonym w czwartek Robertowi Mazurkowi w „Kanale Zero” ambasadora ubodło, że ujawniane są jego rosyjskie korzenie. Co prawda sam się nimi często chwalił, udzielając wywiadów rosyjskim mediom. Urodził się w Moskwie w marcu 1967 r., siedem lat późnej jego rodzina wyjechała z ZSRR do Izraela. Dorastał w Hajfie, gdzie ukończył studia na wydziale fizyki; stopień magistra stosunków międzynarodowych zdobył na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Doktorat z historii obronił na Uniwersytecie Ariel. To enklawa rosyjskich i rosyjskojęzycznych imigrantów w samym środku terytoriów okupowanych (w świetle prawa międzynarodowego to nielegalne osadnictwo żydowskie w Autonomii Palestyńskiej).

Młody Liwne służył w słynnej brygadzie Golani, a po studiach w 1992 r. rozpoczął karierę dyplomatyczną. W zasadzie od początku działał na odcinku postradzieckim, najpierw w departamencie Europy Wschodniej (1993–94), później jako sekretarz prasowy w ambasadzie w Moskwie (1994–99). Awansował na radcę politycznego na placówce w Berlinie (1999–2003), w państwie najbardziej proizraelskim w Europie. Po powrocie z Niemiec piął się w górę w izraelskiej centrali; najpierw był zastępcą departamentu Eurazji-1 (2008–09), później jego szefem (2009–19). Odpowiadał za kierunek ukraiński i rosyjski. Brał też udział w przygotowaniach trzech najważniejszych wizyt Putina w Izraelu – w 2005, 2012 i 2020 r.

Do Rosji wrócił w 2019 r. jako szef placówki w Moskwie w randze chargé d’affaires. Przyjęła go z otwartymi ramionami, jak wspominał w wywiadzie dla agencji Interfax 18 sierpnia 2020 r. „Jakże ciepło zostałem przyjęty zarówno w rosyjskim ministerstwie spraw zagranicznych, jak i społeczności żydowskiej. (...) Dziś zrozumienie znaczenia naszych stosunków, zarówno w Izraelu, jak i tutaj, jest głębokie. Jako osoba, która zajmuje się tym od kilkudziesięciu lat, nie mogę się temu nie dziwić. Teraz miałem okazję przebywać przez blisko rok w Moskwie, mieście, w którym się urodziłem i pracowałem w latach 90. Bardzo się ucieszyłem, kiedy znów zobaczyłem, jak Moskwa prosperuje i jak kwitną nasze relacje – wszystko to bardzo mnie cieszy. Wracam, jak słusznie powiedziałeś, do Jerozolimy i będę nadal dbać o stosunki rosyjsko-izraelskie. Mam wielką nadzieję i wierzę, że pozytywny trend, który obserwujemy od 30 lat, a w ostatnich latach się nasilił, będzie trwały. Ze swojej strony zrobię wszystko, żeby tak było”.

Rosyjskie korzenie były jego atutem i chętnie o nich opowiadał. Szczególnie o ojcu, żołnierzu Armii Czerwonej. Dzień przed paradą zwycięstwa na pl. Czerwonym w czerwcu 2020 r., upamiętniającą 75. rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, zwierzał się portalowi News.ru: „Mój ojciec wychował się na Ukrainie, wojna zastała go w Równem, gdy miał 18 lat. Jak wielu zgłosił się na ochotnika do Armii Czerwonej. Mając stopień oficera, utorował drogę czołgiem z frontu leningradzkiego do Wiednia. Ojciec rzadko opowiadał o tym, co widział na wojnie. Niestety, od wielu lat nie żyje. Dziś na stronie ministerstwa obrony narodowej »Wyczyn Ludu« udało nam się znaleźć informacje o bitwach, w których brał udział, i otrzymanych rozkazach. Dla mnie i mojej rodziny II wojna światowa nie jest czymś abstrakcyjnym. Niestety, większość bliskich mojego ojca, którzy pozostali na Ukrainie, zginęła z rąk nazistów i kolaborantów. Mój ojciec dowiedział się o tym po wojnie i dźwigał ten ciężar przez całe życie”.

Zapytany przez Interfax dwa miesiące później o wrażenia z udziału w tych uroczystościach, opowiadał: „Dla mnie osobiście był to ważny i wzruszający moment. Członkowie mojej rodziny, w tym mój ojciec, walczyli w tej wojnie w Armii Czerwonej. Być na podium na pl. Czerwonym i widzieć, jak czołgi T-34 i Su-100 suną po bruku – te same, w których walczył mój ojciec – to oczywiście wzrusza i budzi wielkie emocje!”.

Czytaj też: Izrael w ogniu. Rosja gra na dwa fronty, Iran „całuje ręce” bojownikom Hamasu

Historię widzi jak Putin

To zupełnie inna opowieść niż ta, którą snuł w „Kanale Zero”. Liwne oburzył się, gdy polski dziennikarz zapytał go o czapkę Armii Czerwonej, którą nosił podczas obchodów (zdjęcie obiegło media społecznościowe). Odparł: „wszyscy je dostaliśmy”, sugerując, że to historyczny gadżet bez znaczenia.

Polityka historyczna była ważnym obszarem, któremu poświęcał się w Moskwie. „Gazeta Parlamentarna” z dumą przed laty odnotowała, że chargé d’affaires podziela poglądy Putina – w Polsce odbierane są jako przejaw zakłamywania faktów historycznych i wybielania zbrodni stalinowskiego reżimu. W czerwcu 2020 r. na łamach gazety Liwne ujawnił: „Zgadzam się z prezydentem Władimirem Putinem, który w swoim artykule napisał o niedopuszczalności przeinaczania historii i konieczności opierania się na faktach. Doskonale wiemy, co się wydarzyło podczas II wojny światowej. Teraz informacje o wydarzeniach z tamtych lat są w domenie publicznej. Musimy opierać się na faktach, nawet jeśli – jak powiedział Władimir Władimirowicz – mogą być dla kogoś niewygodne”.

Mowa o artykule, który w czerwcu 2020 r. opublikował amerykański magazyn „The National Interest”. Putin dokonał w nim rewizji II wojny światowej, zlepiając powtarzane wcześniej kłamstwa i manipulacje na temat przedwojennej historii i przebiegu samej wojny, grając na emocjach i wzywając zachodnich przywódców do uwzględnienia rosyjskich interesów w kształtowaniu globalnego ładu w oparciu o logikę Jałty. Tak ten tekst oceniała wówczas Maria Domańska, analityczka z Ośrodka Studiów Wschodnich. To w tym artykule rytualny atak na Polskę Putin wzmocnił oskarżeniami o antysemityzm (ambasador Lipski chciał rzekomo, jak twierdził Putin, stawiać „pomnik dla Hitlera”).

Trudne relacje polsko-izraelskie

Trudno się więc dziwić, że kiedy Liwne złożył dokumenty uwierzytelniające w Warszawie, „wrażej” (wrogiej) i rusofobicznej, jak twierdzi Kreml, rosyjskie media ta wieść obiegła szeroko. 17 lipca 2022 r. „Niezawisimoj Gazieta” informowała: „Syn oficera Armii Czerwonej stanął na czele ambasady Izraela w Polsce”. Liwne przybył do polskiej stolicy jeszcze za rządów znanego z antypolskich poglądów Naftalego Bennetta. Już w lutym 2023 ogłoszono, że ​​„rozpoczął misję jako ambasador Izraela w Polsce”. I rzeczywiście, nie czekając na listy uwierzytelniające, dyplomata zabrał się do pracy. W tamtym czasie zajmował się głównie sprawami wojny w Ukrainie.

Misja Liwnego – wedle zapowiedzi prezydenta Isaaca Herzoga – to miał być ważny krok w rozwoju relacji izraelsko-polskich. Tymczasem kłopoty, z którymi sobie jako ambasador nie poradził, i kryzysy, które podgrzewał, dowodzą, że placówka w Warszawie go przerosła. Izraelska centrala, w istocie koalicja rządząca Lapida-Bennetta, wysłała na wymagającą misję najwyraźniej niewłaściwą osobę. Pod warunkiem że faktycznie miało to być nowe otwarcie we wzajemnych stosunkach. Równie dobrze można zaryzykować tezę, że znanym z uprzedzeń wobec Polski szefom ówczesnej koalicji rządzącej wcale nie zależało na dialogu. Do Warszawy wysłano więc dyplomatę z rosyjskim rodowodem, doświadczeniem w Moskwie i wyraźnymi sympatiami politycznymi. Może nie był to błąd, a sabotaż polsko-izraelskiego dialogu?

Liwnemu nie można odmówić warsztatu, asertywnej obrony interesów swojego państwa, zdolności retorycznych. To go predestynuje nie do pracy w kraju doświadczonym przez rosyjski imperializm i agresję, lecz do służby w tych republikach byłego ZSRR, które wciąż wykazują prorosyjski sentyment, ewentualnie w krajach Europy Zachodniej, np. na Węgrzech, które wciąż Rosję romantyzują. W Warszawie – i o tym musiał wiedzieć izraelski rząd – misja ambasadora Liwnego była skazana na klęskę.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną