Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Atak na konwój humanitarny w Gazie. Stwierdzenie, że to nieszczęśliwy wypadek, to za mało

Jeden z zaatakowanych pojazdów World Central Kitchen na północy Strefy Gazy, 2 kwietnia 2024 r. Jeden z zaatakowanych pojazdów World Central Kitchen na północy Strefy Gazy, 2 kwietnia 2024 r. Omar Ashtawy / Zuma Press / Forum
Obywatele Australii, Polski i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem amerykańsko-kanadyjskim, a także palestyński kierowca amerykańskiej organizacji World Central Kitchen zginęli w ataku rakietowym na północy Strefy Gazy.

W poniedziałek 1 kwietnia wieczorem pracownicy World Central Kitchen, organizacji zajmującej się dostarczaniem żywności do miejsc ogarniętych kryzysami, rozładowali 100 ton jedzenia w jednym z magazynów w Dajr al-Balah w północnej części Strefy Gazy. Ok. 400 mln ton pomocy zorganizowanej przez WCK i Zjednoczone Emiraty Arabskie przypłynęło wcześniej drogą morską z Cypru. Niedługo po rozładunku w pojazdy, którymi poruszali się pracownicy WCK (dwa opancerzone i jeden zwykły, wszystkie opatrzone logo organizacji), trafiły rakiety. Z nagrań wideo i zdjęć wynika, że jeden z samochodów doszczętnie spłonął, w innym rakieta wybiła sporej wielkości dziurę w dachu. W wyniku ataku zgięło siedem osób, w tym obywatele Australii, Polski i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem amerykańsko-kanadyjskim, a także palestyński kierowca. Wśród ofiar jest mieszkaniec Przemyśla. „Nie ma słów, żeby opisać to, co czują w tej chwili osoby, które znały tego fantastycznego chłopaka” – napisał na Facebooku prezydent tego miasta Wojciech Bakun. Z kolei Maciej Wolański z przemyskiego ratusza napisał, że zabity wolontariusz, którego znał od dawna, dwa tygodnie temu zadzwonił do niego z życzeniami urodzinowymi, już wtedy był w Gazie. „Rozmawialiśmy długo. Trzy razy przerwało nam połączenie. Mówił, że jest w Strefie Gazy, że jest bardzo ciężko, a ogrom tragedii jest nie do opisania” – czytamy w jego wpisie na FB. Polskie media podają nazwisko zabitego Polaka, ale nadal nie mamy potwierdzenia ze strony rodziny ofiary.

„Jestem załamany i opłakuję ich rodziny i przyjaciół oraz całą naszą rodzinę WCK” – napisał na X (d. Twitter) założyciel World Central Kitchen José Andrés. „Izraelski rząd musi położyć kres temu masowemu zabijaniu. Musi przestać ograniczać pomoc humanitarną, przestać zabijać cywilów i pracowników organizacji humanitarnych oraz przestać używać żywności jako broni”.

Kondolencje płyną też ze strony polskiego MSZ, który poprosił o wyjaśnienia zarówno ambasadora Izraela w Polsce, jak i izraelską armię.

Atak na konwój w Gazie. Mnożą się pytania

Okoliczności samego zdarzenia nie są jasne. WCK podała w oświadczeniu, że przemieszczanie się jej konwoju było skoordynowane z IDF. Oznacza to, że izraelskie wojsko było poinformowane o obecności organizacji w tym miejscu. Zresztą – co oczywiste – nie jest możliwe, by jakakolwiek organizacja w ogóle wjechała do Strefy bez zgody izraelskiej armii. Kto więc wydał rozkaz ataku na konwój? Według ustaleń dziennikarzy izraelskiego dziennika „Haaretz” oddział IDF nadzorujący ten transport zauważył, że w miejscu rozładunku pojawiła się ciężarówka z prawdopodobnie uzbrojonym mężczyzną. Trzy samochody WCK miały zostać zaatakowane, gdy opuściły już magazyn, w którym pozostał „podejrzany” pojazd. Pocisk odpalony z drona Hermes 450 miał najpierw trafić jeden z samochodów, a pasażerowie przesiedli się do dwóch pozostałych. Kolejna rakieta uderzyła w drugi pojazd, a następna w trzeci, który podjechał, by ewakuować z zaatakowanego samochodu. Zginęli wszyscy pasażerowie i kierowca, w sumie siedem osób. Samochody były dobrze oznakowane, na ich dachach widniały duże loga organizacji.

Informacja o śmierci pracowników WCK obiegła media na całym świecie, które od początku pisały o „izraelskim ataku”, ale siły Izraela (IDF) początkowo oficjalnie nie potwierdziły, że to była ich rakieta. Ogłosiły za to, że prowadzą „dogłębne śledztwo”. Kontradmirał Daniel Hagari, rzecznik IDF, poinformował, że sprawą zajmuje się specjalny organ badający nietypowe incydenty podczas wojny, co ma pomóc w redukcji ryzyka kolejnej tego typu tragedii. Hagari obiecał, że wojsko podzieli się swoimi ustaleniami. Poinformował też, że rozmawiał z założycielem WCK i na jego ręce złożył kondolencje. „Jako zawodowa armia przestrzegająca prawa międzynarodowego jesteśmy zobowiązani do dokładnego i przejrzystego sprawdzania naszych operacji” – stwierdził przedstawiciel wojska. Przyznał też, że przez ostatnie kilka miesięcy IDF blisko współpracowały z World Central Kitchen, pomagając organizacji w wypełnianiu jej szlachetnej misji dostarczania żywności i pomocy humanitarnej mieszkańcom Gazy. „WCK przybyło także z pomocą Izraelczykom po masakrze z 7 października; byli jedną z pierwszych tutejszych organizacji pozarządowych” – dodał Hagari.

Dopiero we wtorek wczesnym popołudniem premier Beniamin Netanjahu przyznał, że „niewinni ludzie” zginęli w wyniku niezamierzonego izraelskiego ataku. Podkreślił też, że Izrael wyjaśnia tę sprawę, jest w kontakcie z rządami innych państw i uczyni wszystko, by to nie powtórzyło się w przyszłości.

Własne śledztwo podjęły też polskie władze. Ale czy są w stanie cokolwiek wyjaśnić? Więcej: czy ktokolwiek i kiedykolwiek wyjaśni wszystkie okoliczności tego zdarzenia?

Czy sprawę uda się wyjaśnić?

Do ataku doszło na terenie objętym działaniami wojennymi, najrozsądniejsze więc wydaje się wysłanie na miejsce międzynarodowego zespołu ekspertów, którzy mogliby ustalić, co tak naprawdę się stało. Jeśli Izrael rzeczywiście ma dobrą wolę i chce wyjaśnić tę sprawę, powinien umożliwić takiej komisji dostęp do miejsca tragedii. Nie za tydzień czy miesiąc, ale od razu. De facto członkowie takiego zespołu powinni już znajdować się na pokładzie samolotu lecącego do Izraela. Stwierdzenie, że to „nieszczęśliwy wypadek” czy „poważny incydent”, to stanowczo za mało. Prawda należy się ofiarom i ich rodzinom, ale także opinii międzynarodowej i wszystkim organizacjom, które mimo ogromnego ryzyka próbują docierać w takie miejsca jak Gaza, Ukraina czy Haiti – a we wszystkich tych miejscach działa WCK.

Izrael od dawna jest pod ostrzałem krytyki ze strony międzynarodowej opinii publicznej, ponieważ nie jest to pierwszy tego typu incydent. Już wcześniej zdarzało się, że konwoje z pomocą humanitarną były celem ataku. Według ONZ od początku wojny zginęło tu już ponad 200 pracowników humanitarnych. Pod koniec lutego w mieście Gaza zginęło ponad 100 osób, a kilkaset zostało rannych podczas próby splądrowania ciężarówek z pomocą humanitarną. Izraelska armia przyznała, że otworzyła ogień do podejrzanych i stanowiących dla niej zagrożenie. Świadkowie mówili też o taranowaniu ludzi. Okoliczności tamtego zdarzenia wciąż czekają na pełne wyjaśnienie. Może w końcu świat powinien bardziej stanowczo się ich domagać? Słowa potępienia są zdecydowanie niewystarczające.

Czytaj też: Strefa Gazy. Węzeł sprzecznych oczekiwań

Kto zamiast UNRWA?

Oddzielną kwestią jest też sama organizacja pomocy humanitarnej, zwłaszcza na północy Gazy, która od wielu tygodni znajduje się w zasadzie pod pełną kontrolą Izraela. Wciąż przebywa tam ok. 300 tys. mieszkańców, którym według organizacji pomocowych grozi nieuchronna klęska głodu. Izrael tymczasem wstrzymał możliwość operowania tam UNRWA (Agencji Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie), największej organizacji pomocowej zajmującej się dostarczaniem pomocy do Gazy, oskarżywszy jej współpracowników o współudział w atakach 7 października. Według ustaleń „Polityki” World Central Kitchen, która od początku wojny dostarczyła ok. 42 mln posiłków, głównie na południu i w centrum enklawy, mogłaby być tą, która zajęłaby miejsce UNRWA w dystrybucji pomocy w Gazie. Po poniedziałkowej tragedii WCK zawiesiła tam jednak swoje działania.

Sprawa dostarczania pomocy humanitarnej to także wewnętrzny problem Izraela. Sondaże są w tej sprawie jednoznaczne, według tych z końca lutego tego roku prawie 70 proc. żydowskich obywateli Izraela sprzeciwiało się dostarczeniu pomocy do Gazy. Izraelczycy uważają, że najpierw uwolnieni powinni zostać wszyscy zakładnicy.

W tej chwili Izrael szykuje się do wielkiej operacji w Rafah, od czego próbują odwieść go Amerykanie, obawiając się o los ponad 1,5 mln mieszkańców, którzy schronili się w mieście i jego okolicach. Nakazanie tak wielkiej liczbie ludności opuszczenia tego terenu bez zapewnienia jej bezpiecznego schronienia to kolejne wyzwanie – i gotowy przepis na katastrofę. W Gazie granice tego, co stanowi o katastrofie humanitarnej, coraz bardziej się przesuwają. Ile jeszcze jej mieszkańcy są w stanie znieść?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną