Recenzja książki: Anna Kamińska, „Białowieża szeptem. Historie z Puszczy Białowieskiej”
Trwa moda na Podlasie, każąca zachwycać się tamtejszą przyrodą, drewnianymi domkami i kolorowymi cerkwiami, a wraz z nią przybywa literackich przewodników.
Trwa moda na Podlasie, każąca zachwycać się tamtejszą przyrodą, drewnianymi domkami i kolorowymi cerkwiami, a wraz z nią przybywa literackich przewodników.
Autor nie musi już sięgać do zjawisk nadprzyrodzonych, żeby wywołać grozę.
Autor snuje niezwykłe, wymykające się podziałom gatunkowym opowieści.
Fantasta Arthur C. Clarke pisał, że nie sposób przewidzieć przyszłości, można się jednak do niej przygotować, zachowując pozbawiony uprzedzeń umysł.
Autorka unika tanich wzruszeń – i wzrusza.
Więcej tak świetnie napisanych (i przełożonych) manifestów.
Dukaj, skupiając się na przekazie doznań fizycznych, odarł tekst Conrada z jakichkolwiek uczuć, również z poczucia grozy, bo nawet ona ginie w zalewie wykrzykników.
Wkraczamy w gęstwinę problemów, cierpień i tragedii tak zapętloną, że trudno wskazać jedno źródło katastrofy humanitarnej w Somalii i tak samo trudno wskazać jakiekolwiek jej rozwiązanie.
Opowiadania wrzucają czytelnika w środek dziania się, gadania, miejskich pralni, sklepów, szpitali i odwyków, jest w nich pośpiech, który łączy się z obrazem życia.
To nie jest kolejna powieść o prokuratorze Szackim, ale historia obyczajowa i historyczna.
Sześć książek w jednej, bo każda część mogłaby być osobną publikacją.
Opowieść o poszukiwaniu miłości i czułości.
Rosja jest jak pijana Nastasja Filipowna z nożem – jeśli nie będzie miała na kogo się rzucić, potnie się sama.
Ewolucja pisarska Smith ma związek z przemianami społecznymi, a jej nowa powieść pokazuje nasz ponury świat.
Zagęszczenie tragedii jest wręcz niedorzeczne, a lekki język nie wystarczy, żeby historia nabrała subtelności.
Można śmiało „Nieczułość” polecać ojcom, braciom, synom. Bez obawy, że rozbiją się o jakąś rafę tkliwości czy ckliwości.
Autor potrafi tworzyć emocjonalne opowieści, ale tutaj, niestety, przechodzi na stronę czułostkowości.
Autorka lubuje się w porzucaniu historii tuż-tuż przed punktem kulminacyjnym, co niekiedy daje świetny efekt, niekiedy pozostawia jednak niedosyt.
Opowiadania wywołują z pamięci postacie i historie, o których nawet nie wiedzieliśmy, że je w sobie mamy.
Okazuje się, że można napisać reportaż historyczny o czasach i przedmiotach, które wszyscy jeszcze pamiętają.