Recenzja płyty: Andrzej Czajkowski, „Chopin”
Nie mamy wątpliwości, że obcujemy z rozwichrzonym, ale geniuszem.
Nie mamy wątpliwości, że obcujemy z rozwichrzonym, ale geniuszem.
Siedmioletnia przerwa nie przysłużyła się ich muzyce – trudno sobie wyobrazić w wykonaniu tych wybitnych stylistów płytę bardziej miałką i pozbawioną świeżych inspiracji niż „The Catastrophist”.
Paradoksalnie, reprezentująca światowy poziom solowa płyta Zimpla stylistycznie kojarzyć się może z albumem To Tu Orchestry, bodaj największego kierowanego przez niego składu.
Choć album mocno tkwi w konwencji rzeczonego balladyzmu, sprawia wrażenie czegoś zupełnie nowego.
Każda płyta Lucindy Williams jest wydarzeniem dla miłośników twórczości ambitnej, skłaniającej do myślenia i dalekiej od przeważającej w mediach muzycznej konfekcji.
Doskonała antologia niedocenianej grupy.
Po wyjątkowych dla polskiej sceny muzycznej podsumowaniach starego roku w światowej prasie już sam początek nowego potwierdza, że się nami interesują.
Trudno uwierzyć, ale Jerzy Maksymiuk, jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów, skończy w kwietniu 80 lat.
Ta bardzo udana płyta – oparta po części na niezłych nowych wersjach utworów zarejestrowanych na okolicznościowym singlu podczas sesji z Marią Schneider – daje nowe argumenty zwolennikom tego zmieniającego się artysty.
Dżentelmeni z Kadavara nie tylko nie wynajdują, ale nawet nie modyfikują muzycznego prochu, jednak słucha się ich z przyjemnością i szacunkiem za konsekwencję w kultywowaniu stylistyki złotych lat ciężkiego rocka.
Wydawnictwo składa się z dwóch dysków CD i jednego DVD. Miłośnicy talentu Evy Cassidy znajdą tam nie 13, ale 31 piosenek z koncertu, prezentujących całą paletę możliwości tej niezwykłej wykonawczyni.
Fenomenalni debiutanci, trzymający formę profesjonaliści i odkrywani na nowo weterani, czyli kolejny znakomity rok w polskiej muzyce.
10 najlepszych płyt kończącego się roku: od malijskiego bluesa po wielogłosową opowieść z amerykańskiego przedmieścia.
Konkurs Chopinowski, nowe i spektakularne siedziby, znakomite festiwale. Oto co się działo w muzyce poważnej w mijającym roku.
Koncertowa wersja słynnej rock opery zszyta została zgrabnie w studiu z kilku występów z ostatniej trasy pod czujnym okiem Nigela Godricha.
Album nawiązuje do muzyki karnatyckiej, czyli starohinduskiej tradycji liczonej na tysiąclecia.
Te dwie płyty sprawiają, że mamy ochotę na więcej – może kiedyś?
12 niezbyt długich, kipiących energią utworów, zapewni odpowiednią porcję energii.
Mimo upływu bez mała 30 lat od jej rejestracji muzyka na „Bluenote Café” brzmi porywająco i aż się prosi o dobry (i niezbyt cichy) sprzęt grający.
Nie ma albumu islandzkiej gwiazdy bez szczypty pionierstwa, choćby i zanurzonego w mrokach przeszłości.