Recenzja serialu: „Nasza planeta”
Każdy z odcinków poświęcony jest innemu ekosystemowi.
Każdy z odcinków poświęcony jest innemu ekosystemowi.
Na 6-odcinkowy miniserial obyczajowo-medyczny w reż. Kingi Dębskiej, autorki kinowego hitu „Moje córki krowy”, składają się perypetie i dylematy szóstki uczestników pierwszego w Polsce łańcuchowego przeszczepu nerek.
Całość tonie pod ciężarem ego Gervaisa oraz komplementów, wyrazów wsparcia i porad życiowych, jakich nie szczędzą jego bohaterowi inne postacie w dość sztucznych monologach.
Serial przyciąga obsadą.
Serial ma być obyczajowo-kryminalny, z nutką humoru.
Pewnego dnia w 1989 r. na świecie pojawiają się 43 noworodki, ciekawostką jest to, że ich matki jeszcze chwilę przed porodem nie wykazywały żadnych oznak ciąży...
Serialowa adaptacja skandynawskiego cyklu kryminalnego autorstwa Paula Leandera-Engströma i Camilli Grebe, wykorzystującego doświadczenia tego pierwszego, szwedzkiego ekonomisty i pioniera na rosyjskim rynku kapitałowym w szalonych latach 90.
Plusem serialu są ciekawie sportretowani i dobrze zagrani bohaterowie, angielska prowincja i kreacje Gillian Anderson.
Realizm jest tu religią, akcja toczy się powoli, a historię składamy z okruchów rzucanych w dialogach na przestrzeni 35 lat.
To najbardziej wyczekiwany serial tego roku: pierwsza polska produkcja platformy Netflix, alternatywna wizja naszej historii autorstwa mieszkającego w Warszawie Amerykanina, no i 190 krajów, w których serial będzie dostępny.
Historia kina grozy, od „Psychozy” po współczesną modę na zombie, najważniejsi twórcy i krytycy gatunku dyskutują o znaczeniu horroru i przełomowych produkcjach.
Zrealizowana z rozmachem ekranizacja powieści szpiegowskich Vincenta V. Severskiego (pseudonim Włodzimierza Sokołowskiego).
Duże brawa dla twórców za ambicje, rozmach i dbałość o szczegóły w tym oryginalnym portrecie naszego tu i teraz.
W głównych rolach małżeństwa z problemami.
Miasteczko ma swoje tajemnice, które odkrywamy wraz z nim.
Wizualnie wypieszczona rzeczywistość spod znaku znów modnego, klimatycznego retro-futuro.
Całość ma w sobie wystarczającą dozę lekkości, by chciało nam się obejrzeć tę znaną historię jeszcze raz.
Ważne tematy poruszane są tu bez zadęcia, melancholia i wzruszenie sąsiadują z odpowiednią dawką sarkazmu, a Carrey jest w dobrej aktorskiej formie.
W „Rozczarowanych” Matt Groening, twórca kultowych telewizyjnych animacji dla dorosłych – „Simpsonów” i „Futuramy” – sięga po gatunek fantasy.
Brytyjski mistrz przebieranek i wkręcania ludzi Sacha Baron Cohen wraca na ekrany.