Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

„Dobry posiłek”, ale spóźniony i bez wartości. Zaniedbania w ochronie zdrowia odbiją się PiS czkawką

Ministra Zdrowia Katarzyna Sójka ogłasza program „Dobry posiłek”, 5 września 2023 r. Ministra Zdrowia Katarzyna Sójka ogłasza program „Dobry posiłek”, 5 września 2023 r. mat.pr. / Twitter
Rządowa reklamówka głosi, że szpitalne posiłki poprawią się podczas kampanii wyborczej. Przez żołądek do urn? Na takiej diecie smaczniej ani zdrowiej nie będzie.

Prawo i Sprawiedliwość postanowiło podczas kampanii wyborczej poprawić kondycję ochrony zdrowia od kuchni. Na odcinek żywienia pacjentów w szpitalach rzucono więc minister zdrowia Katarzynę Sójkę, która w nowym spocie swojej partii odkrywa prawdę objawioną, że zdrowie to także dobre wyżywienie w trakcie leczenia.

Przez osiem lat rządów PiS Ministerstwo Zdrowia żywiło nas samymi deklaracjami, że zamierza wpłynąć na poprawę szpitalnych posiłków, ale nic mu się nie udało. Politycy i decydenci udawali, że są ważniejsze sprawy, niekoniecznie w ogóle związane z jakością opieki medycznej. Być może uznano, że skoro o dobre obiady prezesa partii dba już Julia Przyłębska, to jadłospisem chorych nie trzeba się przejmować. Moim zdaniem we wspomnianym spocie reklamującym „drugi konkret na kolejną kadencję” prezeska Trybunału Konstytucyjnego wypadłaby wiarygodniej niż nowa ministra zdrowia. Nawet prezydent Andrzej Duda podczas niedawnego zaprzysiężenia Katarzyny Sójki wyraził uznanie, że jest zwykłym lekarzem, a nie kucharką. Dlaczego więc mamy jej wierzyć, że „tylko rząd Prawa i Sprawiedliwości zrealizuje ten ambitny projekt”?

Joanna Solska: Dla PiS pacjenci mniej ważni niż wybory

Polityk w roli dietetyka

Tak naprawdę nie od kucharek ani lekarzy zależy, by szpitale żywiły nas racjami pokarmowymi na miarę XXI w. To kwestia najpierw świadomości, a następnie lepszych standardów. Oczywiście, że posiłki nie musiałyby składać się z dwóch kromek suchego chleba i plastra pomidora albo talerza lurowatej zupy (w mediach społecznościowych można znaleźć dziesiątki zdjęć dokumentujących rarytasy szpitalnych kuchni), gdyby dyrektorzy placówek oferujących takie wiktuały mogli przeznaczać na żywienie więcej pieniędzy.

Ale przecież Prawo i Sprawiedliwość, które nagle obudziło się, że trzeba sypnąć groszem zadłużonym na potęgę szpitalom, nie od kuchni powinno zaczynać akcję ratunkową, bo przez lata jego rządów innych problemów narosło aż nadto. Zresztą może lepiej pomyśleć najpierw o docenieniu dietetyków na szpitalnych oddziałach, by nie byli kierowani do pracy intendentów – to są właściwi specjaliści do pilnowania interesów żywieniowych pacjentów, a od lat ich zawód (przecież na wskroś medyczny) traktowany jest przez ten resort, jakby był internetowym doradztwem dla odchudzających się celebrytek.

Nie ma sensu przypominać autorom tej infantylnej reklamówki z PiS wyników wielu kontroli NIK i Sanepidu szpitalnych jadłospisów pod kątem zalecanych norm, bo ich wyniki zawsze były druzgocące. Wartość odżywcza nie spełnia żadnych standardów. Pani minister wyuczonym tekstem wmawia teraz przed wyborami, że w iluzorycznym programie „Dobry posiłek” NFZ zadba, aby jakość żywienia była znacząco lepsza, jakby Fundusz nie miał innych zadań do wykonania. A może to członkowie rządu, którzy teraz tak ochoczo jeżdżą po kraju i w swoich okręgach wyborczych rozdają przedwyborcze bonusy, będą przy okazji wpadać do szpitali powiatowych, by sprawdzać, czy program realizowany jest jak należy?

Czytaj także: Szpitale głodzą. To najbardziej wstydliwa prawda o polskiej ochronie zdrowia

Apetyt cię uleczy

Nie wątpię, że dr Katarzyna Sójka dbała do tej pory o stan odżywienia swoich podopiecznych, skoro tak dobrze rozumie ten problem. Podczas pracy w szpitalu ważyła ich i przeprowadzała tzw. analizę składu ciała, co powinno być normą w trakcie przyjęć każdego pacjenta (czego większość lekarzy niestety nie robi). Odkąd wszyscy w Polsce zaczęli zwracać uwagę na następstwa epidemii otyłości, problem niedożywienia stał się kompletnie niezauważalny. Statystyki są jednak zatrważające, choć mało kto je zna, skoro nawet personelowi medycznemu nie udaje się rozpoznać niedożywionych. A jest ich w szpitalach od 15 do 50–60 proc. w zależności od oddziału, ponieważ to często choroby i związany z nimi stres oraz brak apetytu napędzają utratę kilogramów. W trakcie hospitalizacji u 70 proc. niedożywionych chorych sytuacja się jeszcze pogarsza.

A potem wszyscy się dziwią: dlaczego u pacjenta, którego zakwalifikowano do operacji bez oceny stanu odżywienia, rozeszło się zespolenie i trzeba powtórzyć zabieg, dlaczego tak trudno wybudzić go z narkozy, rana się nie goi, powstają odleżyny albo chemioterapia nie przynosi efektów i musi trwać dłużej?

W szpitalach można się natknąć na dwie skrajności. Albo przy łóżkach chorych wyrastają zapasy jedzenia pozostawione przez odwiedzających: mandarynki, które gniją, i jogurty, które „rozkwitają” poza lodówką. Albo nie przychodzi nikomu do głowy, że trzeba choremu podać coś jeść, skoro rozdawanych posiłków nie bierze do ust. System żywienia dietami przemysłowymi drogą dożylną lub dojelitową rozwija się w Polsce całkiem dobrze, ale akurat to nie jest zasługą Prawa i Sprawiedliwości ani władz Ministerstwa Zdrowia, tylko prywatnych firm, które w zastępstwie publicznych władz utworzyły sieć własnych przychodni i dostarczają worki z żywieniem bezpośrednio do domów pacjentów.

Czytaj także: Dieta wege w szpitalu, mięso tylko na życzenie. Po co takie zmiany?

Dietetyków, by mogli udzielać wskazówek, na oddziałach brak, w najlepszym razie można więc liczyć na skierowanie do takiej właśnie domowej poradni żywieniowej. Ale ponieważ nie ma świadomości, że kontakt w tej sprawie jest tak samo ważny jak zapewnienie choremu innej rehabilitacji, rodziny karmią po swojemu. Najczęściej pod wpływem wprowadzających w błąd reklam, jak tej, gdzie jeden z głównych w Polsce producentów suplementów doradza na brak apetytu… łyżkę syropu! Prezentując na filmie butelki z etykietami pożądanych substancji odżywczych, lektor tłumaczy, że osobom, które chudną, nie są one wcale potrzebne, bo wystarczy eliksir z ekstraktami cykorii, anyżu i kopru.

Kroplówka na przetrzymanie

Lista pilnych potrzeb związanych z wprowadzeniem właściwego systemu żywienia jako integralnej części świadczeń zdrowotnych jest więc znacznie dłuższa, niż wydaje się nowej pani minister. Być może jako „zwykły lekarz” w oczach prezydenta Andrzeja Dudy ma w nich rozeznanie, ale zgadzając się na udział w propagandowej reklamówce, musi liczyć się z krytyką, która spada na autorów tego przedwyborczego przekazu.

Ktoś najwyraźniej w sztabie przy Nowogrodzkiej wpadł na pomysł, że łatwo będzie zdobyć łaskawość wyborców, obiecując frykasy ze szpitalnych kuchni. Pięknie wygląda w obrazku, gdy pokaże się talerz z kolorową sałatką przy łóżku chorego. W rzeczywistości za wstydliwą dla całej ochrony zdrowia w Polsce sytuację, w której 80 proc. pacjentów nie otrzymuje zalecanego im leczenia żywieniowego, odpowiada to, że nikt nie traktuje go jako integralnej części terapii lub przygotowania do niej pacjenta. Ta sprawa nie powinna leżeć na sercu żadnemu ministrowi zdrowia tylko przy okazji wyborów. Staje się wtedy doraźną kroplówką wzmacniającą – z wodą, solą i glukozą – po której niedożywiony pacjent przeżyje do rana, choć zdrowia na długo mu ona nie przywróci.

Czytaj także: Czy można dobrze zjeść w szpitalu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną