Nauka

Gdzie jest burza i dlaczego jest tak sucho, skoro tak leje?

Przez Polskę już kolejny dzień przetaczają się burze. Przez Polskę już kolejny dzień przetaczają się burze. Piotr Skórnicki / Agencja Wyborcza.pl
Jesteśmy przyzwyczajeni, że burze gnają przez Polskę i po kilku godzinach nie ma po nich śladu. Dlaczego teraz utrzymują się już trzeci dzień?

Burze powstają, gdy wilgotne powietrze ogrzewa się i unosi do góry. W miarę unoszenia się powietrze się schładza, a para wodna skrapla, krople z kolei zamarzają, co obserwujemy w postaci majestatycznych burzowych chmur. Najczęściej dzieje się tak, gdy nadciąga front chłodny: na ciepłe powietrze zaczyna nasuwać się chłodniejsze. Chłodne i cięższe wypiera ciepłe i wilgotne do góry.

Tak przebiegają burze związane z frontami atmosferycznymi. Dość charakterystyczne jest dla nich to, że burze układają się wtedy w linie. Wędrują też dość szybko – w kilka godzin potrafią przejść z zachodniej Polski do centrum, po kolejnych kilku być już za wschodnimi granicami. To duże uproszczenie, bo nie zawsze linia frontu biegnie idealnie z północy na południe i nie wszystkie burze związane są z frontami. Jednak takie występują w Polsce najczęściej.

Czytaj także: Pogoda przyspiesza. Dlaczego grożą nam coraz częstsze nawałnice i powodzie

Stoją i leją

Tym razem jest inaczej. Przez Polskę burze przetaczają się już kolejny dzień. I nie wędrują wcale szybko. Niektóre stoją wręcz w miejscu, powodując kilkugodzinne ulewy i lokalne podtopienia. Nie są to bowiem burze związane z szybko przesuwającym się frontem chłodnym. Tym razem po przejściu burzy temperatura nie spada o 10 st. C lub więcej. Nie wkracza bowiem front chłodny, nie następuje wymiana powietrza, następnego dnia jest tak samo ciepło.

Co więc burze wywołuje? Tym razem jest to zbieżność kierunku wiatru. W olbrzymim uproszczeniu powietrze wędruje od wyżu do niżu (ze względu na obrót Ziemi nie dzieje się to po linii prostej). Czasem wyże i niże ułożą się tak, że wiatry wieją ku sobie. Gdy masy powietrza zmierzają ku sobie, nie mają wyjścia – gdy spotykają się, unoszą się ku górze. A gdy unoszące się powietrze jest odpowiednio zasobne w wilgoć, również powstają burze.

Czytaj także: Skąd się biorą pioruny? Odpowiedź może zaskoczyć

Wewnątrzmasowe i nieprzewidywalne

Tym razem między dwa wyże wcisnął się obszar obniżonego ciśnienia (nie był to niż pełną gębą), który niesie wilgotne powietrze znad Morza Śródziemnego (stąd zasoby wilgoci). Wyże przemieszczają się niezwykle powoli, a kierunek napływu mas powietrza (od obszaru wysokiego ciśnienia do niskiego) zbiega się właśnie nad Polską.

Stąd burze „wewnątrzmasowe”, powstające w tej samej masie powietrza, niezwiązane z wymianą mas, czyli frontem atmosferycznym. Są niezmiernie trudne do prognozowania, nie sposób bowiem dokładnie określić, czy burza wypiętrzy się właśnie w danym miejscu, czy może kilkanaście kilometrów dalej. Można tylko z grubsza podać, że zagrożenie burzami i ulewnymi opadami wystąpi na pewnym rozległym obszarze.

Sucho (jak zawsze)

W przypadku burz związanych z frontami można wydać ostrzeżenie przed ulewą i silnym wiatrem w określonych godzinach, a nawet podać, jak się będą przemieszczać. Burze wewnątrzmasowe trudno przewidzieć, a przesuwają się niezwykle powoli lub wcale. Sprawia to, że gdy w jednej gminie leje przez kilka godzin i występują podtopienia, w innej może nie spaść nawet kropla wody. Choć usłyszymy grzmot, nie znaczy to, że burza do nas dotrze.

Nie jest to szczególnie korzystne dla przyrody. Mamy, jak niemal co roku, suchą wiosnę. Zagrożenie pożarowe w lasach jest już bardzo wysokie. A opady z takich burz są lokalne. W jednej gminie spadnie ulewa, w większości okolicznych będzie nadal sucho.

Czytaj także: Pogoda, czas ciągłych anomalii. Czekają nas burze i wysokie temperatury

Słaby front

Dziś, w czwartek 23 maja, jak podaje IMGW na profilu „Burza-Alert-IMGW” na Facebooku, będziemy na skraju górnej zatoki niżowej, której główna oś będzie przebiegać nad zachodnią Europą. Oznacza to dalszy powolny napływ wilgotnego i ciepłego powietrza z południa i południowego wschodu.

Nad Pomorzem i Mazowszem powstał płytki niż ze słabo zarysowaną zatoką niżową, która może sięgnąć do południowo-wschodniej Polski. W tej strefie można spodziewać się burz. Słaby ruch powietrza oznacza, że opady mogą być intensywne, a w miastach i dolinach wystąpić podtopienia (lokalnie może spaść do 50 mm deszczu, czyli 50 litrów na metr kwadratowy), niewykluczony jest grad.

Burzowo do końca tygodnia

Od początku tego tygodnia burze przesunęły się z zachodu kraju do centrum i na wschód. Taka sytuacja utrzyma się prawdopodobnie do końca tego tygodnia. Jej pierwotną przyczyną jest osłabienie prądu strumieniowego, który pędzi kilkanaście kilometrów nad nami zwykle z zachodu na wschód i sprowadza niże znad Atlantyku. Napędzany jest różnicą temperatur między okolicami biegunów a niższymi szerokościami geograficznymi. Zimą te różnice są większe, a prąd strumieniowy najsilniejszy.

Gdy do Arktyki zaczyna docierać Słońce i ją ogrzewać, prąd strumieniowy słabnie. Często prowadzi to do zablokowania wędrówki niżów znad Atlantyku i sprowadza ciepłą lub upalną pogodę utrzymującą się dłużej niż kilka dni. Najczęściej tak bywa latem. Prąd częściej jednak słabnie i zanika wiosną, co sprowadza nad nasz kraj wcześniejsze upały i susze. W zasadzie stały się one w Polsce normą. Na palcach jednej ręki można policzyć lata ubiegłych dwóch dekad, gdy wiosną pada na tyle obficie, by nie rozwinęła się susza.

Czytaj także: Zmierzamy prosto do suszy. I katastrofy. „Mądra władza mogłaby uratować sytuację”

Cieplej w Arktyce, sucho w Polsce

Rolnicy mogą się dostosować, wybierając uprawy wymagające mniej wody. Mogą też nawadniać pola. Prawdziwy problem mają leśnicy. Według ekspertów nie ma szans na to, by lasy – w takiej formie, jaką znamy – mogły się w coraz cieplejszym i suchym klimacie utrzymać. Zastąpią je raczej zagajniki złożone z krzewów i niższych drzew. Bezpośrednią przyczyną jest to, że okolice biegunów ogrzewają się znacznie szybciej niż niższych szerokości geograficznych. To zmniejsza różnicę temperatur, osłabia prąd strumieniowy i zamyka drogę wilgotnym niżom znad Atlantyku.

Zamiast cyklu kilku dni wyżowej i słonecznej pogody, po których przychodziły dwa, trzy niżowej i deszczowej, podlewającej cały kraj, coraz częściej zdarzać się będą okresy ciepłe (lub upalne) i suche. Przerywane będą lokalnymi ulewami, które nie poprawią ogólnego bilansu wodnego – bo woda z nich spływa do rzek, zamiast wsiąkać w ziemię.

Czytaj także: Antycyklony, cyklony i cyklony tropikalne. To one przynoszą nam tę pogodę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną