Gazprom zakręcił Niemcom kurek z gazem. Oficjalnie z powodu okresowego przeglądu technicznego gazociągu Nord Stream 1. A nieoficjalnie... wiadomo. W każdym razie Niemcy uważają, że to kolejny etap rosyjskich sankcji i odcinania ich od gazu ze wschodu, więc nie liczą, że podmorskim gazociągiem znów popłynie gaz. Mimo zapewnień Gazpromu, że pod koniec lipca NS1 będzie znów pracował. Może będzie, może nie będzie.
Czytaj też: Putin marzy o petrorublu. Dlaczego to nie wypali?
Niemcy wprowadzają stopień drugi: alarmowy
Taką huśtawką nastrojów Rosjanie starają się przekonać zachodnią Europę, by sobie dała spokój z Ukrainą i sankcjami. I do pewnego stopnia im się to udaje. Ale przy okazji tracą wizerunek przewidywalnego kontrahenta, więc Europa ma świadomość, że na business as usual nie ma co liczyć. Trzeba szukać innych rozwiązań.
Dlatego Niemcy już w marcu uruchomili procedury kryzysu gazowego. Mają trzy stopnie, w czerwcu włączyli drugi, alarmowy. Nie wykluczają ogłoszenia trzeciego, awaryjnego, kiedy państwo przejmie ręczne sterowanie rynkiem gazu i racjonowanie dostaw. Będzie decydowało, kto musi go otrzymać, a komu można kurek przykręcić. Niemcy wprawdzie po wybuchu wojny ograniczyli swoje uzależnienie od rosyjskiego surowca, ale całkowicie z niego zrezygnować nie mogą bez ciężkich powikłań gospodarczych.
Wzywają więc wszystkich do oszczędzania. Kiedy zacznie obowiązywać stopień trzeci i dostawy dla przemysłu zostaną ograniczone, będzie to oznaczać niechybną recesję. A ponieważ polska gospodarka jest silnie związana z niemiecką, odczujemy to i my.