„Przyjazne Osiedle”? To już było. PiS zgubił 4 mln Polaków, Morawiecki mówi o „dziadostwie”
W zalewie wyborczych obietnic politycy liczą przede wszystkim na krótką pamięć elektoratu. Premier dzisiaj zapowiedział triumfalnie projekt ogromnych inwestycji w osiedla z tzw. wielkiej płyty. Nie wiadomo, ile pieniędzy i na jakich zasadach zostanie przeznaczonych na ten cel. Wiadomo za to, że trudno ten pomysł nazwać oryginalnym. Bo oto dokładnie cztery lata temu, we wrześniu 2019 r. (czyli krótko przed poprzednimi wyborami), ta sama partia obiecała coś bardzo podobnego. Ówczesny minister Jerzy Kwieciński zapowiadał poprawę losu 12 mln Polaków mieszkających w blokach z wielkiej płyty. Teraz Mateusz Morawiecki mówi o... 8 mln Polaków, którzy według niego mieszkają na takich osiedlach. Gdzie PiS zgubił w ciągu jednej swojej kadencji 4 mln?
Mieszkanie Plus: totalny niewypał od PiS. Ani komfortowe, ani tanie
Morawiecki obiecuje to, co już jest
Lepiej nawet się nad tym nie zastanawiać. Warto natomiast zauważyć, że od 2020 r. istnieje program wsparcia spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, które chcą remontować zarządzane przez siebie bloki. Najpierw mogły liczyć na pokrycie 16 proc. kosztów modernizacji (lub 21 proc., jeśli instalowały równocześnie odnawialne źródła energii, czyli w praktyce przede wszystkim panele fotowoltaiczne) oraz aż 50 proc. kosztów wzmocnienia budynków z wielkiej płyty. Niedawno katalog wsparcia rozszerzono. Od lutego tego roku premia termomodernizacyjna wzrosła z 16–21 do 26–31 proc. wartości inwestycji. Pojawiły się także inne rozwiązania, np. premia dla gmin, które remontują budynki wyłącznie z lokalami komunalnymi.
Dlaczego zatem dzisiaj PiS obiecuje coś, co jest od dawna w Polsce realizowane – czyli kompleksową modernizację starych budynków z czasów PRL? Dlaczego premier opowiada o „dziadostwie” i o „drzwiach sklejonych taśmą samoprzylepną”? Dlaczego roztacza rzekomo rewolucyjne wizje rewitalizacji, termomodernizacji, nowych wind i parków?
Chyba dlatego, że w ogóle nie zauważył, jak wiele udało się zrobić na polskich osiedlach w ostatnich latach. Pomogło oczywiście wsparcie z publicznych pieniędzy, jednak największy ciężar był i jest na barkach samych mieszkańców. To oni w czasie często burzliwych zebrań spółdzielni i wspólnot podejmują decyzje o zaciągnięciu ogromnych kredytów. To za te pieniądze ociepla się i wzmacnia budynki, odnawia elewacje, wymienia okna na klatkach schodowych i windy. Taka jest rzeczywistość, więc dzisiejsze obietnice premiera wydają się zupełnie oderwane od rzeczywistości. Gdyby rzeczywiście osiedla z wielkiej płyty były w tak tragicznym stanie, jak opisuje to Mateusz Morawiecki, nikt nie chciałby kupować na nich mieszkań. A jest dokładnie odwrotnie: takie lokale są uważane za wyjątkowo atrakcyjne i szybko znikają z rynku.
Czytaj też: Ostateczne fiasko programu PiS. Absurd goni absurd
PiS uparł się na tematy mieszkaniowe
Co zatem PiS chce jeszcze zmienić? Jedyna opcja to chyba znalezienie przez partię w cudowny sposób kolejnych miliardów (oczywiście od podatnika), aby już niedługo remonty bloków odbywały się bez jakichkolwiek wydatków mieszkańców. Przy okazji warto dodać, że ambitne plany termomodernizacyjne nie są wcale autorskim pomysłem naszych polityków, lecz jedynie realizacją unijnych wytycznych, które nakazują nam walkę z marnotrawieniem energii i poprawę standardów cieplnych starszych budynków.
Dziwić może tylko fakt, że partia, której polityka mieszkaniowa okazała się dotąd jedną wielką katastrofą, z uporem godnym lepszej sprawy wciąż zajmuje się tym tematem. Po klęsce Mieszkania Plus, odcięciu deweloperów od państwowych gruntów, a ostatnio nakręceniu spirali cenowej przez Kredyt 2 proc. (zaburzenie popytu i podaży na naszym chaotycznym rynku) politycy PiS naprawdę powinni się dobrze zastanowić, co chcą jeszcze obiecać Polakom. Bo planów tej partii w tym (i nie tylko tym) zakresie należy się naprawdę bać.