Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Szef NBP: Inflacji winni eksperci, Polacy za mało się cieszą, a Mucha to nie problem

Konferencja Adama Glapińskiego budziła żywe zainteresowanie nie z powodu stóp procentowych, których RPP nie ruszyła, ale z powodu konfliktu w zarządzie NBP Konferencja Adama Glapińskiego budziła żywe zainteresowanie nie z powodu stóp procentowych, których RPP nie ruszyła, ale z powodu konfliktu w zarządzie NBP Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Konferencja Adama Glapińskiego budziła żywe zainteresowanie nie z powodu stóp procentowych, których RPP nie ruszyła, ale z powodu konfliktu w zarządzie NBP. Nielicującego z powagą banku centralnego. Upublicznił go Paweł Mucha, członek zarządu NBP, wcześniej bliski współpracownik prezydenta Dudy.

Stopy pozostały na poziomie 5,75 proc. i tym razem trudno z uzasadnieniem Rady Polityki Pieniężnej polemizować. Nie rusza ich, dlatego że trudno przewidywać, co się stanie w najbliższej przyszłości.

Zbyt wiele niewiadomych

Niepewność rozwoju sytuacji jest ogromna. Nieznane są przyszłoroczne ceny żywności, bo to zależy od tego, czy wróci podatek VAT. Nie wiadomo, co będzie z cenami prądu, to też zależy od stopnia ochrony gospodarstw domowych, na jaki zdecyduje się nowy rząd. Nie wiadomo, jakie będą transfery społeczne ani tempo realizacji obietnic wyborczych. Dlatego Glapiński na pytanie, jaka będzie inflacja w listopadzie i grudniu, szczerze odpowiedział „nie wiem”, „może się zdarzyć, że ceny nawet wzrosną”. Niemniej zapewniał, że w połowie przyszłego roku tempo inflacji spadnie do ok. 4 proc. Jedno z drugim wydaje się niespójne.

Czytaj także: Dr Sławomir Dudek o prawdziwym stanie kasy państwa

Wzrost cen – bo zawinili eksperci

Tym razem nie było mowy o putinflacji. Może dlatego, że prezes NBP winą za szybki wzrost cen obarczył… ekspertów, którzy straszyli inflacją. Wystraszeni Polacy kupowali w obawie, że będzie jeszcze drożej, a producenci i handel korzystali, podnosząc marże bez uzasadnienia. Profesor SGH (tam wykłada Glapiński) zapomniał dodać, że ceny i marże można było podnosić dlatego, że hojne transfery społeczne spowodowały zbyt duży wypływ pustego pieniądza na rynek.

Reklama