Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Stopy nie drgnęły. Pierwsza decyzja RPP, której nie trzeba krytykować

RPP znów zaskoczyła ekonomistów i – wbrew ich prognozom – nie obniżyła stóp procentowych. Nadal pozostaną na poziomie 5,75 pkt. RPP znów zaskoczyła ekonomistów i – wbrew ich prognozom – nie obniżyła stóp procentowych. Nadal pozostaną na poziomie 5,75 pkt. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Rada Polityki Pieniężnej znów zaskoczyła ekonomistów i – wbrew ich prognozom – nie obniżyła stóp procentowych. Nadal pozostaną na poziomie 5,75 pkt. To bodaj pierwsza decyzja tego gremium, której lepiej nie krytykować. Bo mimo że inflacja spada, to wkrótce znów może przyspieszyć.

Według wstępnych szacunków tempo wzrostu cen w październiku zwolniło do 6,5 proc., a we wrześniu było o wiele szybsze, ponad 8 proc. Wyciąganie z tego wniosku, że można stopy procentowe obniżać nadal, bo inflacja została opanowana i ceny przestają rosnąć, byłoby jednak błędne. Mimo że tak właśnie sugerował wcześniej Adam Glapiński, prezes NBP. Nie po raz pierwszy Rada Polityki Pieniężnej pod jego kierownictwem zrobiła coś innego, niż zapowiadał. I tym razem miała rację, choć powody mogą być raczej polityczne niż merytoryczne.

Dlaczego RPP nie obniżyła stóp procentowych w listopadzie?

Po pierwsze – wynik wyborów zapowiada zmianę rządu, a NBP z pewnością nie zamierza mu pomagać. Dalsze obniżanie stóp ułatwiłoby wyprowadzanie gospodarki ze stagnacji, z czego polityk Prawa i Sprawiedliwości, którym od wielu lat jest Adam Glapiński, by się nie ucieszył. Więc woli się z obniżaniem stóp tym razem nie spieszyć. Pomagał rządowi wtedy, gdy uznawał ten rząd za swój. Opozycji pomagać nie zamierza.

Po drugie – RPP, chcąc pokazać przed wyborami, jaki sukces odniosła ekipa PiS w walce z inflacją, i tak obniżyła stopy procentowe bardziej, niż powinna. Prezes NBP już wtedy ogłosił sukces w walce z inflacją, choć ani wtedy, ani teraz nie jest on wcale oczywisty, a raczej wątpliwy. Tamto gwałtowne obniżenie stóp spowodowało mocne osłabienie złotego, spadki na giełdzie i nerwowe zdziwienie nie tylko analityków w kraju, ale także za granicą. Dla fachowców było po prostu niezrozumiałe i nieuzasadnione. Można powiedzieć, że RPP obniżyła wtedy stopy na zapas i z tego powodu obecnie nie można uznać, że są za wysokie.

Czytaj także: Ceny „prawie” nie rosną. Glapiński uporał się z inflacją, Polacy niekoniecznie

Po trzecie – nie tylko ekonomiści przewidują, że ceny znów ruszą do góry. Podwyżki, niczym miny, zostały cichcem zapisane w projekcie budżetu, który jeszcze we wrześniu premier Mateusz Morawiecki złożył do Sejmu. Wpisano do niego bowiem aż 11 mld wpływów z podatku VAT od żywności, który do końca 2023 r. został zawieszony. Rząd PiS, gdyby pozostał u władzy, VAT na żywność od nowego roku wprowadziłby z powrotem, to jednoznacznie wynika ze złożonego projektu.

Wprawdzie nowa ekipa zapowiada, że go nie odmrozi, ale to będzie oznaczać, że i tak rekordowa dziura budżetowa w przyszłym roku, przez stary rząd szacowana na prawie 165 mld zł, będzie o te 11 mld zł większa. Większy deficyt to w konsekwencji szybsze tempo wzrostu cen.

Czytaj także: Ekspert od finansów publicznych o prawdziwym stanie kasy państwa

Obrona suwerenności drogim prądem

Kolejną miną rządu PiS są ceny energii elektrycznej. Tu też tarcze antyinflacyjne od nowego roku mają przestać działać – tak zapowiedział stary rząd. Nowego rządu jeszcze nie ma, żadne decyzje nie zostały podjęte, ale rynek już zapowiada, że prąd musi zdrożeć. Może nie aż o 70 proc., jak się zanosi, bo nowy rząd raczej do tego nie dopuści, ale na obecnym, i tak wysokim poziomie, ceny nie pozostaną. Rachunki muszą być wyższe. Na konsumentach i gospodarce mści się niechęć rządu PiS do energetycznej transformacji.

W rachunkach za prąd, nie mówiąc o tych za ogrzewanie mieszkań, zapłacimy też za brak praworządności oraz inne niespełnione kamienie milowe, które uniemożliwiały do tej pory sięgnięcie po unijne pieniądze w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Gdybyśmy zainwestowali w odnawialne źródła energii, kiedy dzięki pieniądzom z ich KPO robiły to inne kraje, perspektywa tańszej energii byłaby mniej odległa. Ale rząd PiS udawał, że drogim prądem broni naszej suwerenności.

Czytaj także: Energetyka – napięcie rośnie. Co się stanie z cenami prądu?

Andrzejowi Dudzie nie zależy

Nowa ekipa, czyli Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica, są w stanie Brukselę przekonać, że wywiążemy się z podjętych zobowiązań, i Unia odblokuje pieniądze, ale najpierw musi sformować rząd. Prezydentowi Andrzejowi Dudzie na niższych rachunkach rodaków, nie tylko za prąd, najwyraźniej jednak nie zależy. Prawo formowania rządu powierzył Mateuszowi Morawieckiemu, bo rząd Donalda Tuska nie będzie też jego rządem. A czas leci.

W pewnym stopniu można więc powiedzieć, że sytuacja polityczna i niejako gospodarcza zostały zamrożone. Rada Polityki Pieniężnej też woli powstrzymać się od decyzji, a już na pewno od obniżania stóp procentowych, nawet tylko o 0,25 pkt proc. Z pewnością stanie się bardziej energiczna i chętna do ich podwyższania, gdy na początku nowego roku okaże się, że na skutek działań starego jeszcze rządu tempo inflacji znów przyspieszy. A Adam Glapiński będzie na swoich comiesięcznych konferencjach przekonywał, że to wina Tuska.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Wydania specjalne

Kto i po co mnoży niektóre rasy?

Rozmowa z lekarzem weterynarii prof. Wojciechem Niżańskim o wyzwaniach związanych z hodowlą psów.

Joanna Podgórska
15.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną