Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Co nowy rząd zrobi z wakacjami kredytowymi i kredytem 2 proc.?

Wciąż nie wiemy, kto i na jakich zasadach będzie mógł w przyszłym roku skorzystać z wakacji kredytowych. Nieznane są też losy kredytu 2 proc. Wciąż nie wiemy, kto i na jakich zasadach będzie mógł w przyszłym roku skorzystać z wakacji kredytowych. Nieznane są też losy kredytu 2 proc. Peopleimages / PantherMedia
Ani wakacje kredytowe, ani kredyt mieszkaniowy 0 proc. nie znalazły się w nowej umowie koalicyjnej. Te pierwsze zapewne w ograniczonej formie pozostaną, losy drugiego są niepewne.

Wciąż nie wiemy, kto i na jakich zasadach będzie mógł w przyszłym roku skorzystać z wakacji kredytowych. Wczoraj rząd PiS złożył w Sejmie swój projekt, chociaż przecież nie ma i nie będzie miał większości pozwalającej go uchwalić. Dzisiaj w Radiu Zet Andrzej Domański z Koalicji Obywatelskiej, typowany na przyszłego ministra finansów, nie wykluczył przedłużenia wakacji, ale z pewnością na innych zasadach niż PiS. Ten chce, aby z zawieszenia jednej raty kredytu na kwartał mogli korzystać wszyscy spłacający złotowe kredyty hipoteczne o wartości poniżej 400 tys. zł oraz ci, których kapitał kredytu wynosi od 400 do 800 tys. zł, a równocześnie miesięczna rata przekracza 50 proc. zarobków. W przypadku kredytów powyżej 800 tys. zł wakacje przestałyby przysługiwać.

PiS w rzeczywistości alternatywnej: Wakacje na pożegnanie czy pożegnanie z wakacjami?

Wakacje kredytowe jako dobrze ukierunkowana pomoc

Wiele wskazuje na to, że nowa koalicja nie zamierza być tak hojna. Domański dał do zrozumienia, że wakacje kredytowe powinny zostać ograniczone do osób, które mają rzeczywiście problem z powodu gwałtownego wzrostu rat w ubiegłym roku. Sama kwota zaciągniętego kredytu nie miałaby w takiej sytuacji znaczenia. O wakacjach nie wspomina podpisana niedawno umowa koalicyjna. Z drugiej strony prace nad projektem PiS albo alternatywnym powinny się toczyć rzeczywiście szybko, aby zdążyć z jego uchwaleniem przed końcem tego roku. W przeciwnym razie z wakacji kredytowych nie skorzysta od stycznia nikt. Za znacznym ograniczeniem liczby uprawnionych do tej pomocy przemawia dotychczasowa praktyka. Co prawda z tej ulgi skorzystało prawie 60 proc. kredytobiorców złotowych, ale ok. trzech czwartych z nich zaoszczędzone pieniądze wykorzystało do nadpłaty kapitału kredytu. To zabieg oczywiście słuszny, ale równocześnie pokazujący, że konstrukcja wakacji kredytowych dotąd miała na celu głównie pozyskanie przez PiS głosów wyborców, a nie rzeczywistą, dobrze ukierunkowaną pomoc.

Czytaj także: Niekończące się wakacje (kredytowe). Kolejny prezent za cudze pieniądze

Kredyt 2 proc. – co z nim zrobić?

Kwestia wakacji to niejedyny palący problem rynku mieszkaniowego. Drugim jest przyszłość kredytu 2 proc. i losy jeszcze bardziej hojnego kredytu 0 proc., jednej z obietnic Koalicji Obywatelskiej. Ten projekt nie znalazł się w umowie koalicyjnej. Tymczasem środki przeznaczone na kredyt 2 proc. wyczerpują się w błyskawicznym tempie. Pieniędzy zarezerwowanych przez PiS na drugą połowę tego roku i cały przyszły zabraknie prawdopodobnie już w styczniu 2024 r., bo odchodząca władza źle oceniła potencjał programu, który sama wymyśliła. Jeśli nie znajdą się dodatkowe miliardy z budżetu, już za kilka tygodni nabór wniosków zostanie wstrzymany. Z jednej strony szybki wzrost cen mieszkań, zwłaszcza w dużych miastach, to dowód na to, że wyborczy prezent PiS zdestabilizował rynek, a ten program należy jak najszybciej zakończyć. Ale równocześnie w ten sposób oszukałoby się wiele osób, które są uprawnione do skorzystania z niego, lecz wolały spokojnie szukać nieruchomości, zamiast podejmować tak ważną decyzję w pośpiechu. Być może właściwym rozwiązaniem, podobnie jak w przypadku wakacji kredytowych, byłoby zmniejszenie grona uprawnionych do kredytu z państwową dopłatą – poprzez np. obniżenie górnej granicy wieku (obecnie to 45 lat) czy wprowadzenie kryterium maksymalnej wysokości zarobków (w tej chwili takiego nie ma). Jest też pomysł ograniczenia Bezpiecznego Kredytu do rynku pierwotnego, chociaż on wydaje się nie tylko niesprawiedliwy (wykluczyłby zwłaszcza mniejsze miejscowości), ale też bezsensowny, skoro to właśnie z dostępnością nowych mieszkań problem jest dziś najpoważniejszy.

Czytaj także: Mieszkania i kredyty. Czy nowy rząd wejdzie na minę, jaką zostawia mu PiS?

Budować zamiast debatować

Trudna sytuacja na rynku nieruchomości będzie od pierwszych dni testem dla nowego rządu. Wszystkie działania poprzedniego koncentrowały się wyłącznie na rozdawaniu pieniędzy: cudzych w przypadku wakacji kredytowych (płacą za nie banki) albo publicznych w przypadku Bezpiecznego Kredytu 2 proc. Ani jedna, ani druga metoda nie rozwiązała podstawowego problemu: zbyt małej liczby budowanych mieszkań, zwłaszcza przez samorządy czy państwowe spółki. W Polsce nieustannie praktyczny monopol na stawianie bloków mają deweloperzy – to oni zapewniają ok. 98 proc. nowych mieszkań. Stworzenie realnej konkurencji dla nich jest najważniejszym zadaniem przyszłego rządu – a nie modyfikowanie czy przedłużanie programów PiS wdrażanych wyłącznie z myślą o październikowych wyborach.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Cała Polska patrzy na zorzę. Co się wydarzyło na naszym niebie w miniony weekend?

„Ta noc przechodzi do historii astronomii!”, twierdzą znani obserwatorzy nieba. W plener ruszyły tysiące Polaków, uzbrojonych w aparaty na statywach i smartfony. Przegapiliście tę zorzę? Nie martwcie się, znów nadarzą się okazje.

Anna S. Kowalska
12.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną