Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Lipiec odmrozi ceny prądu i gazu. Sejm przyjął ustawę o bonie energetycznym. Na ile możemy liczyć?

Na wyjazdowym posiedzeniu w Katowicach rząd przyjął projekt ustawy o bonie energetycznym. 7 maja 2024 r. Na wyjazdowym posiedzeniu w Katowicach rząd przyjął projekt ustawy o bonie energetycznym. 7 maja 2024 r. Twitter / Kancelaria Prezesa RM
Choć PiS wnosił o przywrócenie dotychczasowego modelu zamrożenia cen energii, ustawę o bonie energetycznym Sejm przyjął w wersji rządowej. Maksymalna wysokość bonu to od 300 do 600 zł lub od 600 do 1,2 tys. Od czego zależy i kto może liczyć na wsparcie?

To rozwiązanie, które jest formą znieczulenia aplikowanego konsumentom energii na czas odmrażania cen. Wprowadzono je w 2022 r., kiedy wybuch wojny w Ukrainie doprowadził do potężnych zawirowań na rynku surowców energetycznych. Ceny energii elektrycznej, gazu, węgla, ciepła wystrzeliły i była obawa, że obywatele sobie z tym nie poradzą. Nie tylko zresztą obywatele, bo z problemem wysokich kosztów zmagali się drobni przedsiębiorcy i samorządy. W tej sytuacji rząd wprowadził system subsydiowania cen – płaciliśmy mniej, niż kosztowało wytworzenie prądu, import gazu, produkcja ciepła. Różnica pokrywana była z kasy państwa, a konkretnie z pozabudżetowego słynnego Funduszu Przeciwdziałania Covid-19. Ale nie ma się co łudzić, koniec końców wszystko i tak idzie z naszej kieszeni, bo zadłużenie trzeba będzie spłacić.

Czytaj także: Ceny prądu – mrozić, schładzać czy uwolnić? To pytanie za miliardy

Ceny prądu – obniżka na czas wojny i wyborów

Kiedy pierwszy szok wojenny minął, ceny energii zaczęły spadać, ale subsydiowanie cen przedłużono na 2023 r., bo – wiadomo – szły wybory i nikt w PiS dla głupich kilkunastu miliardów złotych nie miał zamiaru narażać się wyborcom. Poza tym spółki dystrybucyjne zakontraktowały energię w 2022 na rok kolejny po wysokich cenach i musiały drogo płacić, choć giełdowa cena energii wracała do przedwojennego poziomu.

PiS-owi subsydiowanie cen energii nie przysporzyło tylu głosów, na ile liczył, choć na finale Jacek Sasin nakazał dodatkowo spółkom energetycznym zwrócić jeszcze odbiorcom domowym 125 zł jako rekompensatę za wysokie ceny energii. Koalicja 15 października miała dylemat – odmrozić w 2024 r. ceny energii, narażając się wyborcom, ale chroniąc publiczna kasę, czy kontynuować subsydiowanie cen dla odbiorców domowych i samorządów. Postanowiono przez pierwsze półrocze kontynuować stary mechanizm ochronny (pieniądze czerpiąc z kasy Orlenu), a od lipca zacząć odmrażanie. Ale nie tak, by rzucić odbiorców domowych na wolny rynek – nie taki do końca zresztą wolny, bo kontrolowany przez państwo. W nowym projekcie ustawy podniesiono limity cenowe: jeśli dotychczas maksymalna cena energii elektrycznej wynosiła 0,41 zł/kWh, to teraz wzrośnie do 0,50 zł/kWh. Dla samorządów energia ma kosztować maksymalnie 0,69/kWh (ceny bez VAT). Oczywiście mowa jest o cenie samej energii, czyli o połowie rachunku, jaki płacimy. Bo drugą część stanowi usługa przesyłu, a także inne opłaty, w tym mocowa (dla elektrowni węglowych za samą gotowość do produkcji energii).

Wszystko to są wyliczenia cen maksymalnych, których nasi dostawcy nie mogą przekroczyć. Mogą natomiast pobierać od nas niższe ceny, a my – teoretycznie – możemy poszukać sobie najtańszego dystrybutora. Rachunki za energię elektryczną wzrosną więc ok. 11–13 proc., a sama energia podrożeje o 4 proc.

Czytaj także: Tak PiS manipuluje cenami. Po wyborach mogą wzrosnąć nawet o 80 proc.

Bez prądu nie ma dziś życia

No ale wiadomo – prąd to towar, bez którego nie ma dziś życia. Większość Polaków poradzi sobie z takim wzrostem, w końcu ceny benzyny falują w większym zakresie i jakoś dajemy sobie z tym radę. Z droższym prądem niektórzy mogą mieć problem i stad pomysł na bon energetyczny, czyli zasiłek dla najbiedniejszych gospodarstw: 300 zł dla jednoosobowego gospodarstwa, dla 2–3-osobowego – 400 zł, dla 4–5-osobowego – 500 zł, zaś większego – 600 zł. W przypadku gospodarstw, które jako główne źródło ogrzewania wykorzystują energię elektryczną, wartość bonu ma być wyższa: od 600 do 1,2 tys. zł. Wsparcie będzie udzielane na podstawie kryterium dochodowego: do 2,5 tys. zł dla gospodarstw jednoosobowych, do 1,7 tys. zł na osobę dla gospodarstw wieloosobowych. W sumie system bonów energetycznych ma objąć ok. 3,5 mln gospodarstw domowych. Jest tylko mały haczyk, o który Ministerstwo Środowiska i Klimatu toczyło boje z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej: o bon energetyczny trzeba będzie osobiście złożyć wniosek w urzędzie gminy. Nie będzie możliwości zdalnego aplikowania poprzez portal Obywatel.gov.pl. Zdaniem ekspertów sama konieczność składania wniosku (od 1 sierpnia do 30 września) sprawi, że wiele osób uzna to zbędny trud i budżet oszczędzi sporo kasy.

Czytaj także: Energetyczny rekord. Czy moc jest z nami?

Bon do walki z ubóstwem energetycznym?

Być może bon energetyczny stanie się jakimś wstępem do rozwiązania systemowego problemu ubóstwa energetycznego. Ocenia się, że 3–16 proc. polskich gospodarstw domowych musi skrajnie ograniczać wydatki na energię i paliwa. Stworzenie stałego mechanizmu ochrony tych gospodarstw jest wyzwaniem, z którym żaden rząd dotychczas nie zdołał się zmierzyć.

Teraz prawo o bonie energetycznym musi zostać zaakceptowane przez Senat, następnie trafi na biurko prezydenta. W tym przypadku nie sadzę, by Andrzej Duda zastosował jakąś obstrukcję.

Czytaj także: Noga z gazu! Europa szykuje się na kryzys. Wspólny rynek iskrzy

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Musicale na fali. Taki mało rozśpiewany z nas naród, a nie ma spektaklu bez piosenki

Nie należymy do narodów rozśpiewanych, ale w teatrze trudno dziś znaleźć spektakl bez choćby jednej piosenki. Przybywa też dobrych rodzimych musicali.

Aneta Kyzioł
18.05.2024
Reklama