Gaszenie pożaru benzyną
Zygmunt Bauman mówił „Polityce”: Nic Izraela nie uniewinnia. Źle się dzieje w świecie
Konflikt izraelsko-palestyński, jeden z najtrudniejszych do rozwiązania problemów współczesnego świata, a szczególnie sprawa utworzenia w pełni suwerennego państwa palestyńskiego, budzi w Polsce zrozumiałe zainteresowanie. Przypominamy rozmowę, jaką Artur Domosławski przeprowadził w 2011 r. z prof. Zygmuntem Baumanem, wybitnym socjologiem, który obserwował dramat bliskowschodni od dziesięcioleci.
ARTUR DOMOSŁAWSKI: Tony Judt, który był jedną z czołowych postaci amerykańskiej intelektualnej lewicy, niepokoił się, że „za 25 lat ludzie w Europie, a nawet w Ameryce, uznają obsesyjne wytykanie antysemityzmu za cyniczną metodę obrony złej polityki Izraela” i że „w taki sam sposób zostanie potraktowana pamięć o Holokauście: jako obsesja i cyniczna gra na rzecz obrony Izraela”. Miewa pan podobne obawy?
ZYGMUNT BAUMAN: Nie wiem, jak będą ludzie odczytywali sens dzisiejszych zdarzeń za 25 lat. Owa niewiadoma nie powinna jednak decydować o tym, co mielibyśmy sądzić o dziejących się na naszych oczach zdarzeniach. Przytaczałbym raczej opinię Judta z pamiętnego artykułu opublikowanego w „New York Review of Books” w 2003 r., że Izrael staje się „wojowniczo nietolerancyjnym, przez ideologię napędzanym państwem etnicznym”, że bliskowschodni „proces pokojowy” skończył się – „nie umarł, lecz został zamordowany”.
Wyrażałem podobne myśli niemal 40 lat wcześniej, w izraelskim dzienniku „Haaretz”, opuszczając Izrael w 1971 r. Moje obawy dotyczyły żrąco-trujących właściwości okupacji, jej rozkładowego wpływu na etykę i skrupuły moralne okupantów. Obawiałem się, że nowe wówczas pokolenie wyrasta w przekonaniu, że stan wojny i pogotowia militarnego – w 1971 r.