Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Świat

Cenne bezpieczeństwo

Na Litwie w siłę rośnie paramilitarny Związek Strzelców – w Polsce znany jako szaulisi

Na Litwie w siłę rośnie paramilitarny Związek Strzelców – w Polsce znany jako szaulisi. Na Litwie w siłę rośnie paramilitarny Związek Strzelców – w Polsce znany jako szaulisi. Ministry of National Defence Republic of Lithuania / Lithuanian Riflemen's Union / Wikipedia
Armia przekazuje mu broń, w jego szeregi masowo zapisują się piosenkarze, prezenterzy telewizyjni oraz politycy na czele z merem Wilna.

Rosyjska agresja na Ukrainie w 2014 roku sprawiła, że Litwa w większym stopniu postanowiła zadbać o swoje bezpieczeństwo. W efekcie na pięć lat przywrócono powszechny pobór do wojska, z którego Litwa zrezygnowała w roku 2008 na rzecz armii zawodowej. Słychać głosy – zazwyczaj ze strony prawicowych polityków – aby pobór został przywrócony na stałe. „Na Litwie największą i niebezpieczną przesadą jest zbyt duży wzrost wpływu armii i wojskowych. Wojsko na Litwie stało się obecnie jedną z najważniejszych publicznych figur na scenie politycznej” – skomentował sytuację dla niezależnego rosyjskiego portalu colta.ru znany litewski dziennikarz Vytautas Bruveris. W siłę rosną także organizacje paramilitarne, jak Litewski Związek Strzelców – w Polsce znany jako szaulisi.

Powszechna militaryzacja

Wilno planuje zacząć wypełniać swoje zobowiązania finansowe względem NATO – wcześniej traktowało je po macoszemu. Kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego muszą wydawać na swoją obronę równowartość 2 procent PKB. Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainie Litwa każdego roku zwiększa budżet obronny średnio o 0,4 procent PKB. W roku 2017 budżet na obronę kraju ma wynosić 1,8 procent PKB, a w 2018 roku planowane jest osiągnięcie poziomu 2 procent.

„Militaryzacja” państwa ma kilka pozytywnych aspektów również w kontekście stosunków polsko-litewskich. Jeszcze w kwietniu 2014 roku litewskim ugrupowaniom udało się podpisać ponadpartyjne porozumienie dotyczące bezpieczeństwa i obronności. Była w nim mowa nie tylko o zwiększeniu wydatków na armię, ale także o spełnieniu tak zwanych polskich postulatów (dwujęzyczne napisy, oryginalna pisownia i tak dalej). Co prawda od dwóch lat nic się w tej kwestii nie zmieniło, tym niemniej porozumienie może ożywić dialog pomiędzy Wilnem a Warszawą.

Młodzi a wojsko

Przywrócenie poboru nie wywołało większego sprzeciwu społecznego. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku młodzi obywatele (pod wpływem opowiadań o dramatach z czasów służby w armii sowieckiej) starali się na wszelkie sposoby uniknąć służby w litewskim wojsku. Na osoby, które do armii wstępowały dobrowolnie lub którym nie udało się wymigać od poboru, patrzono z politowaniem. Nie widząc rzeczywistego zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju, młodzi ludzie nie widzieli sensu, aby tracić rok życia na służbę; woleli poświęcić ten czas na studia czy karierę zawodową.

Sytuacja na Ukrainie zmieniła nastawienie litewskiej młodzieży. Młodzi zaczęli traktować dziewięciomiesięczną obowiązkową służbę wojskową trochę jak obowiązek, a trochę jako sprawdzian życiowy. „Obecnie wojsko byłoby dla mnie większym osiągnięciem niż stopień licencjacki. W wojsku człowiek nabiera siły fizycznej, staje się silniejszy moralnie. Wyobrażam sobie, że jest to dziewięciomiesięczny obóz, gdzie nabierasz siły fizycznej i duchowej” – w ten sposób skomentował dla portalu Zw.lt swój pobyt w armii Polak i lider punkowego zespołu Will’N’Ska Ernest Tylingo.

Przywrócenie powszechnej służby zostało poprzedzone głośną kampanią medialną, która przyćmiła nieliczne i marginalne protesty pacyfistów. Osoby unikające poboru były nazywane verktiniai (to przeróbka litewskiego słowa šauktinis, oznaczającego poborowego), czyli mazgajami lub beksami.

Popularnością zaczęło cieszyć się nie tylko wojsko, ale również inne formacje paramilitarne, w tym Litewski Związek Strzelców. Do tego ostatniego masowo zaczęli zapisywać się piosenkarze, prezenterzy telewizyjni oraz politycy na czele z merem Wilna Remigijusem Šimašiusem.

Międzywojnie: nacjonaliści i marksiści

Litewski Związek Strzelców powstał w 1919 roku w Kownie (jego nazwa po litewsku brzmi Lietuvos šaulių sąjunga, stąd utarło się nazywanie ich po polsku szaulisami). Była to paramilitarna organizacja zajmująca się wychowaniem fizycznym i wojskowym społeczeństwa. Zajmowała się ponadto działalnością oświatową i krzewieniem postaw patriotycznych. Związek Strzelców, podobnie jak tego typu organizacje w całej Europie, miał charakter prawicowy i nacjonalistyczny. Strzelcy oficjalnie wzięli na siebie odpowiedzialność za przygotowanie tak zwanego powstania kłajpedzkiego, czyli tajnej operacji litewskiego rządu, która miała na celu przyłączenie Kłajpedy do Litwy w 1923 roku. Związek poparł również przewrót wojskowy w 1926 roku, w wyniku którego do władzy doszedł lider litewskich narodowców Antanas Smetona.

Jednym z pierwszych przewodniczących Związku był pisarz Vincas Krėvė-Mickevičius, jedna z najbardziej barwnych postaci litewskiego okresu międzywojennego. Podobnie jak spora część młodej litewskiej inteligencji, rozpoczął naukę w wileńskim seminarium, które po dwóch latach porzucił. W czasach Imperium Rosyjskiego mieszkając na Kaukazie wstąpił do eserowców (rosyjska Partia Socjalistów-Rewolucjonistów), a w latach 1917-18 był członkiem eserowskiego komitetu partyjnego w Baku i z ramienia tego ugrupowania trafił do tamtejszej miejskiej dumy. Gdy jednak w 1920 roku wrócił na Litwę, światopoglądowo ostro skręcił w prawo. Został członkiem Związku Narodowców. Był bliskim przyjacielem Antanasa Smetony i Augustinasa Voldemarasa. Na początku lat dwudziestych współpracował też z sowiecką ambasadą w Kownie. Przy pomocy Moskwy pragnął powtórzyć sukces kłajpedzki poprzez odebranie Polsce Wilna, zajętego przez „zbuntowane” oddziały Lucjana Żeligowskiego w październiku 1920 roku. Po przewrocie 1926 roku został jednak nieprzejednanym krytykiem nowej władzy i swych byłych przyjaciół. Krėvė zarzucał ekipie Smetony, że ta nie spróbowała militarnie „odbić Wilna z rąk Polaków”.

Pod koniec lat trzydziestych jego poglądy zaczęły dryfować w stronę marksizmu. W 1940 roku został premierem komunistycznego rządu, choć po krótkim czasie podał się do dymisji i poświęcił pracy na Uniwersytecie Wileńskim. W 1944 roku opuścił Litwę. Zmarł na uchodźstwie w USA.

Kolaboracja z Hitlerem?

Po włączeniu Litwy w skład ZSRR w 1940 roku Związek Strzelców decyzją nowych władz został rozwiązany. Sporo członków organizacji (dotyczyło to zwłaszcza kierownictwa) zostało aresztowanych i wywiezionych na Syberię.

Największe kontrowersje wśród Polaków wzbudza właśnie okres II wojny światowej – czas, kiedy Związek Strzelców nie istniał. Niestety bardzo często w polskiej literaturze historycznej i wspomnieniowej szaulisami nazywane są wszystkie litewskie formacje kolaboracyjne. W licznych publikacjach można przeczytać, że członkowie oddziałów na służbie nazistów rekrutowali się z byłych członków Związku. Rzeczywistość była bardziej skomplikowana. Z pewnością część byłych strzelców należała w czasie okupacji nazistowskiej do oddziałów typu Ypatingasis Burys, Vietine rinktine czy do tajnej litewskiej policji. Brakuje jednak konkretnych danych statystycznych, które mówiłyby o tym, jak liczny był ich udział w formacjach kolaborujących z Niemcami.

Przed wojną Związek Strzelców liczył według różnych źródeł od 55 do 65 tysięcy osób, a przez cały okres międzywojenny przez organizację przewinęło się nawet 150 tysięcy osób. Niemcy w latach 1941-44 uformowali na Litwie dwadzieścia sześć tak zwanych batalionów samoobrony (Schutzmannschaft) i kilka mniejszych oddziałów (kompania reprezentacyjna policji, szwadron kawaleryjski), w których służyło od 8 do 12 tysięcy osób (na przykład przez cały okres wojny przez formację Ypatingasis Burys – zwaną w polskiej literaturze wspomnieniowej częstokroć „strzelcami ponarskimi” – która dokonywała mordów w Ponarach, przewinęło się około 200 osób). Tak więc nawet jeśliby wszyscy członkowie wszystkich litewskich organizacji kolaboranckich byli szaulisami to i tak na współpracę z Niemcami zdecydowała się mniej niż jedna piąta przedwojennych członków Związku Strzelców. W rzeczywistości liczba kolaborantów wśród strzelców była mniejsza, ponieważ w nazistowskich batalionach służyli zarówno byli wojskowi, policjanci, jak i osoby nie powiązane w żaden sposób z międzywojenną administracją litewską. Historycy litewscy twierdzą, że strzelcy stanowili około 2 procent składu formacji kolaboracyjnych.

Odrodzenie Związku

Organizacja odrodziła się dopiero w 1990 roku. Jej działacze wzięli aktywny udział w walce o niepodległość kraju. W 1998 roku Związek oficjalnie włączono do systemu obrony kraju. W 1999 roku litewski Sejm przyjął poprawki do Ustawy, ograniczające nabywanie oraz korzystanie z broni palnej przez organizację.

Dopiero obecny rok przyniósł zmiany – w styczniu 2016 roku podpisano umowę pomiędzy Wojskiem Litewskim a Związkiem, na mocy której armia na dziesięć lat przekazała strzelcom 500 karabinków automatycznych AK-4MT. Broń ma być wykorzystywana podczas szkoleń i manewrów, organizowanych przez Związek Strzelców, a także do ochrony obiektów Wojska Litewskiego.

Obecnie organizacja posiada dziesięć oddziałów terytorialnych. W swym statucie Związek określa się jako podmiot apolityczny, do którego mogą należeć osoby wszelkiej narodowości.

Walka z kolaborantami

Nie bacząc na deklaracje statutowe o apolityczności, wśród członków organizacji paramilitarnej jest sporo osób o poglądach prawicowych czy nacjonalistycznych. W latach dziewięćdziesiątych do Związku Strzelców należał późniejszy lider litewskich radykalnych nacjonalistów Mindaugas Murza (obecnie Mindaugas Gervaldas), który w 1996 roku został skazany na osiemnaście miesięcy pozbawienia wolności za nielegalne posiadanie broni (wyrok nie został wykonany). Murza wspólnie z towarzyszami chciał stworzyć uzbrojone bojówki nacjonalistyczne.

Ostatnio głośnym echem odbiła się sprawa dwóch członków Związku, Albertasa Daugirdasa i Šarūnasa Jasiukevičiusa, którzy na łamach jednego z największych portali internetowych 15min.lt powiedzieli o kontrowersyjnej metodzie „neutralizowania kolaborantów”. „Inny sposób neutralizowania kolaborantów, to zastraszanie [ich] najbliższych. Nieważne, że ktoś nazwie to czynem niemoralnym, ale to jest skuteczne. Niekoniecznie trzeba grozić użyciem siły fizycznej, wystarczy tylko porozmawiać” – przekonywali strzelcy.

Kierownictwo Związku odcięło się od tych pomysłów, jednak w żaden sposób nie ukarało swych członków.

Polacy a Związek

Nie patrząc na kontrowersyjną przeszłość organizacji, obecnie do Związku zapisują się nie tylko osoby narodowości litewskiej, ale również przedstawiciele mniejszości narodowych. W tym także Polacy.

„Nie miałem dysonansu moralnego wstępując do Związku Strzelców, ponieważ interesuję się historią i staram się nie kierować stereotypami. Oceniam dzień dzisiejszy. Dzisiaj Związek ten liczy około 8 tysięcy aktywnych członków i aktualnie jest to organizacja, która najbardziej prężnie działa w tym kierunku, jaki dla mnie jest ważny, czyli mobilizacji ludzi do obrony kraju” – w ten sposób wyjaśnił portalowi Zw.lt decyzję o wstąpieniu do strzelców wileński przedsiębiorca Dariusz Litwinowicz.

Podobnie podczas dyskusji w Polskim Klubie Dyskusyjnym argumentował inny należący do organizacji Polak, Artur Orszewski: „Mój dziadek był AK-owcem walczył z Sowietami, był zesłany. Jednak kiedy podjąłem decyzję wstąpienia do Związku, to ze strony rodziny nigdy nie było żadnych zastrzeżeń”.

Podczas spotkania Związku Strzelców z polską mniejszością na Litwie, zorganizowanego przez Polski Klub Dyskusyjny, szefowie organizacji nie rozumieli „polskich zarzutów”. „Było dla mnie zaskoczeniem, że na temat strzelców funkcjonują jakieś negatywne stereotypy. Wcześniej nic o tym nie słyszałem. Nie mamy strategii, jak to przezwyciężyć, po prostu staramy się prowadzić dialog ze szkołami, z młodzieżą” – oświadczył dowódca dziesiątego Oddziału im. Króla Mendoga, major Mindaugas Milius. Milius nie wykluczył, że w najbliższej przyszłości Związek Strzelców zaproponuje również współpracę Związkowi Harcerstwa Polskiego na Litwie.

Organizacja obecnie walczy o pozyskanie członków wśród przedstawicieli mniejszości narodowych na Litwie. Szczególną uwagę poświęca się rejonowi sołecznickiemu, gdzie większość mieszkańców stanowią Polacy. Krążą również pogłoski, że ma powstać polski oddział strzelców (chociaż na razie uniemożliwia to statut organizacji). Tym niemniej dowództwo formacji będzie musiało włożyć jeszcze wiele wysiłku, aby zyskać przychylność obywateli Litwy należących do mniejszości narodowych.

Antoni Radczenko jest publicystą, redaktor portalu Zw.lt, współpracownik „Nowej Europy Wschodniej”.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną