Relokacyjna klapa
Kraje europejskie przyjęły mniej niż 10 proc. ze 160 tys. uchodźców, którymi miały się między sobą podzielić
Zgodnie ze zobowiązaniami przyjętymi we wrześniu 2015 r. uchodźcy, którzy dotarli do Europy, głównie do Włoch i Grecji, w ciągu dwóch lat mieli być rozdystrybuowani pomiędzy unijne państwa. Każdemu krajowi przypisano wówczas liczbę uchodźców, których to państwo powinno u siebie przyjąć.
Państwa unijne, jedne ze zrozumieniem, drugie mniej chętnie, zgodziły się na przypisane kwoty. Tymczasem po półtora roku widać, że podjęte wówczas postanowienia są czysto teoretyczne.
Kto przyjmuje, a kto nie przyjmuje uchodźców?
W praktyce okazało się, że tylko Malta i Finlandia wywiązują się ze swoich zobowiązań. Polska, Austria i Węgry nie przyjęły do tej pory w ramach relokacji ani jednego uchodźcy. Czechy, Bułgaria, Chorwacja i Słowacja przyjęły bardzo niewielką liczbę. Wielka Brytania, która mogła zdecydować się na przyjęcie częściowo europejskiej polityki azylowej, postanowiła w relokacji nie uczestniczyć.
Ostatni miesiąc (luty) należał co prawda do rekordowych, bo tylko w ciągu 28 dni udało się relokować w sumie 1940 osób. Jednak wobec umowy, która zakłada, że miesięcznie z Grecji wyjedzie 3 tys. uchodźców, a włoskie obozy opuści 1,5 tys. osób, powyższe statystyki są raczej powodem do wstydu niż zadowolenia.
Komisja Europejska apeluje o przyspieszenie relokacji, szczególnie ze względu na przepełnienie w ośrodkach dla uchodźców na greckich wyspach, gdzie dziś według oficjalnych statystyk przebywa około 60 tys. osób, a warunki urągają wszelkim standardom.
Umowa, w której Turcja w zamian za pieniądze i przyspieszenie akcesji zobowiązuje się zatrzymać u siebie uchodźców, według Komisji Europejskiej działa bardzo dobrze. Codzienne przyjazdy z Turcji na greckie wyspy spadły z 10 tys. osób jesienią 2015 r. do 43 dziennie obecnie. Spadła też liczba śmiertelnych ofiar na Morzu Egejskim: od 1,1 tys. w latach 2015–2016 do 70 w tym samym okresie w 2016–2017 r.
Sprawa uchodźców to jak nieopłacony w terminie rachunek
W ramach tej samej umowy za każdego syryjskiego uchodźcę, który z wysp greckich zostanie zawrócony do Turcji, kraje unijne w ramach przesiedleń przyjmą Syryjczyka ubiegającego się o azyl w Turcji. Do tej pory schronienie na terenie Unii znalazło 14,4 tys. uchodźców, co stanowi połowę podjętego blisko dwa lata temu zobowiązania. Czyli w tym aspekcie państwa unijne są bliżej osiągnięcia założonego celu.
Unijny komisarz ds. migracji i spraw wewnętrznych Dimitris Awramopulos podkreśla, że choć podjęte w 2015 r. zobowiązania w sprawie relokacji i przesiedleń uchodźców mają swój deadline za kilka miesięcy, to niezrealizowane zobowiązania państw unijnych nie wygasną: „To jak nieopłacony w terminie rachunek, który i tak trzeba uregulować”.
Zamykanie oczu na ten problem nie sprawi, że on zniknie. Może w państwach, które do tej pory nie przyjęły u siebie uchodźców, warto wziąć pod uwagę scenariusz z Portugalii, w której spośród 957 relokowanych osób na miejscu pozostało już tylko nieco ponad 600, reszta wyjechała głównie do Niemiec w poszukiwaniu lepszych warunków do życia.
Wzmocnienie kontroli unijnych granic, zwalczanie przemytu ludzi czy współpraca i wsparcie krajów, z których uchodźców pochodzi najwięcej, to tylko elementy unijnej polityki migracyjnej. Do tego trzeba dodać solidarność między krajami Unii. Jeśli jej zabraknie teraz, będzie jej brakowało również przy innych okazjach, aż w końcu Unia stanie się kaleka i znacznie mniej skuteczna, niż mogłaby być przy założeniu, że solidarność jest jej podstawą.