Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

„Saudi Arabia First”. Trump uniewinnia księcia

Sekretarz obrony USA James Mattis wraz z księciem Muhammadem bin Salmanem, 22 marca 2018 r. Sekretarz obrony USA James Mattis wraz z księciem Muhammadem bin Salmanem, 22 marca 2018 r. Wikipedia
Prezydent USA zakwestionował ustalenia jego własnych służb wywiadowczych, chociaż nie ma wątpliwości, że to władca Arabii Saudyjskiej zlecił zamordowanie dziennikarza Dżamala Chaszodżiego.

Donald Trump dał do zrozumienia, że nie opuści swego sojusznika i przyjaciela księcia Mohameda bin Salmana (zwanego MBS), chociaż nie ma raczej wątpliwości, że to on, rzeczywisty władca Arabii Saudyjskiej, zlecił zamordowanie w Turcji krytyka monarchii, dziennikarza Dżamala Chaszodżiego. Można się było tego obawiać.

Prezydent lekceważy ustalenia własnych służb

Tak orzekła CIA, ale prezydent, podobnie jak w wypadku rosyjskiego cyberataku na Partię Demokratyczną przed wyborami w 2016 r., zakwestionował ustalenia jego własnych służb wywiadowczych, oświadczając, że raport CIA nie zawiera „ostatecznej konkluzji”. Powiedział, że MBS „zrobił albo i nie zrobił” tego, co mu się zarzuca. Co więcej, oczernił bestialsko zamordowanego dziennikarza, twierdząc niezgodnie z prawdą, że był on członkiem fundamentalistycznego Bractwa Muzułmańskiego.

„Saudi Arabia First”

Swoje stanowisko uzasadnił potrzebą zachowania dobrych stosunków z Arabią Saudyjską. Postawę prezydenta potępili czołowi politycy obu partii i najważniejsze dzienniki z obu stron ideologicznego podziału w USA, tj. zarówno „New York Times”, jak i „Wall Street Journal”. Republikański senator Bob Corker, szef senackiej komisji spraw zagranicznych, oświadczył, że „nie spodziewał się, że dożyje chwili, kiedy Biały Dom będzie dorabiał jako firma PR dla Arabii Saudyjskiej”, a jego partyjny kolega Rand Paul zatweetował, że oświadczenie Trumpa to nie „America First”, tylko „Saudi Arabia First” – Arabia Saudyjska przede wszystkim.

Arabia Saudyjska zbyt istotna dla USA

Na sprawę można spojrzeć jako na brutalną lekcję realpolitik. Arabia Saudyjska, kolebka islamu, to najważniejszy obok Egiptu kraj świata arabskiego, położony w strategicznym punkcie i zamożny dzięki ogromnym złożom ropy naftowej, co czyni z niego kluczowego gracza na szachownicy Bliskiego Wschodu. Stany Zjednoczone są z nim związane sojuszem od ponad 70 lat. Monarchia oddała kontrolę nad edukacją i propagandą w ręce ultrakonserwatywnych wahabitów, którzy wprowadzili w kraju prawo szariatu, ale współpracuje z Waszyngtonem w walce z islamskim terroryzmem i w rozwiązywaniu regionalnych konfliktów – uczestniczyła np. po stronie USA w wojnie nad Zatoką Perską w 1991 r.

Ameryka przez dziesięciolecia kupowała od Saudów ropę i sprzedawała im broń. Administracja Trumpa zacieśniła jeszcze więzi z Rijadem, gdyż zajmuje on neutralne stanowisko w konflikcie izraelsko-palestyńskim, co podoba się Izraelowi, a przede wszystkim ma odegrać istotną rolę w rozgrywce USA z Iranem. Jeżeli wznowione sankcje na ten kraj doprowadzą do spadku eksportu irańskiej ropy, jej cena wzrośnie i Saudowie mają zneutralizować ewentualny szok na rynkach i wzrost ceny przez zwiększenie jej produkcji. Arabia Saudyjska jest zatem zbyt ważna dla Ameryki, by dla ukarania jej przywódcy za morderstwo poświęcać tak cenny sojusz – argumentuje Biały Dom. I przypomina, że wprowadzono już sankcje na kilkunastu saudyjskich oficjeli – tyle że nie na MBS. Tylko czy koszt pobłażliwości nie jest tym razem zbyt wielki?

Ameryka przymyka oczy

Przymykając oczy na zbrodnię, Ameryka sprzeniewierza się wartościom głoszonym przez siebie od początku swego istnienia. Wysyła też sygnał do wszystkich autokratów na świecie – możecie bezkarnie zabijać i łamać wszelkie prawa człowieka, nie zepsuje to relacji z nami. Ze strony Trumpa to oczywiście nic nowego – wykazuje on wręcz sympatię dla dyktatorów mających krew na rękach. W przypadku Arabii Saudyjskiej można nawet podejrzewać, że w grę wchodzą osobiste interesy w tym kraju Trumpa biznesmena, który jako swego głównego pośrednika wysyła swego zięcia Jarreda Kushnera, zaprzyjaźnionego z MBS.

USA mają dźwignie nacisku wobec Saudów

Tymczasem rola Rijadu jako niezbędnego sojusznika i ekonomicznego partnera, obiektywnie biorąc, zmalała wraz ze spadkiem zależności USA od saudyjskiej ropy (dzięki odkryciu własnych złóż łupkowych). Kontrakty na amerykańskie samoloty z Saudami, o których stale mówi Trump jako o źródle miejsc pracy dla Amerykanów, też opiewają w istocie na kwoty znacznie mniejsze, niż podaje prezydent. Można też sobie wyobrazić, że Waszyngton postawiłby na inny układ w regionie Zatoki Perskiej, przewidujący równowagę między Arabią Saudyjską a Iranem. I przestałby popierać awanturniczą politykę zagraniczną MBS, który wbrew tradycjom saudyjskiej powściągliwości w tym zakresie włączył się do wojny domowej w Jemenie, gdzie jego lotnictwo masakruje ludność cywilną. Wbrew sugestiom Trumpa i jego sekretarza stanu Mike′a Pompeo Arabia Saudyjska nie kończy się na księciu, który ma podobno w kraju opozycję w łonie samej rodziny królewskiej. Sojusz sojuszem, ale USA mają wobec Saudów potężne dźwignie nacisku.

Ograniczenie dostaw broni nie sprawi, że Rijad nagle zmieni front i zwiąże się z Chinami czy Rosją. Politycy obu partii zapowiadają surowe sankcje na Arabię Saudyjską. Zważywszy na demokratyczną większość w Izbie Reprezentantów, można oczekiwać, że zablokuje ona dotychczasowe plany sprzedaży samolotów do tego kraju.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama