Świat

Co (i kto) stoi za zmianą ambasadora w Kijowie?

Jan Piekło Jan Piekło Kamila Pitucha / Agencja Gazeta
Zmiana na tym stanowisku i to w środku kadencji, tuż przed wyborami i w sytuacji zagrożenia ze strony Moskwy, ośmiesza naszą dyplomację.

Prezydent Andrzej Duda odwołał Jana Piekłę z funkcji ambasadora RP w Kijowie. W Trójce niedawno wyjaśnił, że była to tylko pozytywna odpowiedź na wniosek ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza. Jak podkreślił, ministerstwu zależy na zdynamizowaniu pracy ambasady w Kijowie. Tym bardziej że w 2019 r. na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie i parlamentarne. Polski MSZ – dodał Andrzej Duda – chciałby podwyższyć rangę placówki, wysyłając do Kijowa wiceministra spraw zagranicznych Bartosza Cichockiego.

Dlaczego Cichocki miałby być lepszy od Piekły?

Nie ujmując talentu kandydatowi: dlaczego Cichocki miałby być lepszy od Piekły? Zdaniem prezydenta ma bliższe niż Jan Piekło relacje z polskim MSZ. Zadziwiające to wyznanie głowy państwa. Nie od dziś wiadomo, że Piekło był bezpardonowo i stale atakowany przez skrajnie prawą stronę PiS, zwłaszcza środowiska kresowe. Zarzucano mu, że jest proukraiński, proamerykański i słabo reprezentuje polskie interesy.

Piekło nie jest zawodowym dyplomatą, ale dziennikarzem. Sprawie dobrych relacji polsko-ukraińskich poświęcił wiele lat wytężonej i skutecznej pracy. W Fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI, którą wiele lat kierował, można było zaczerpnąć powietrza w czasach, gdy w ukraińskiej polityce nie działo się dobrze: za prezydentury Leonida Kuczmy, Janukowycza i w dniach Euromajdanu. Patrzyło się tu na Warszawę jak na wzór przemian i przyjaciela, torującego Ukrainie drogę ku Brukseli. Piekło zawsze wyrażał przekonanie, że demokratyczna, wolna i niezależna od Moskwy Ukraina to najlepsze sąsiedztwo dla Polski. Ambasador zna na Ukrainie wszystkich, ma kontakty z różnymi środowiskami: od rządzących do opozycji, od prawa do lewa.

Przyszłość stawia przed Polską i Ukrainą wyzwania

Piekło nie zamierzał iść na wojnę z Kijowem, choć wielu to się marzyło. Rozumiał (i rozumie) złożoność wspólnej historii, ale też wspólnej teraźniejszości i przyszłości. Dziś, kiedy Moskwa zagraża suwerenności Ukrainy – po aneksji Krymu, interwencji w Donbasie, wydarzeniach w Cieśninie Kerczeńskiej – nie można się skupiać na sentymentach. Trzeba stanąć twarzą w twarz wobec nowej, groźnej sytuacji. Piekło rozumiał, gdzie leży rzeczywiste zagrożenie – z pewnością nie we Lwowie czy Kijowie. Nienawidzono go właśnie za to, że pojmował po nowemu nasze relacje. Nie było tygodnia, żeby na prawicowych portalach ktoś go nie atakował, nie opluwał. PiS, nie chcąc zrazić do siebie środowisk kresowych i skrajnych, zwłaszcza przed zbliżającymi się także w Polsce wyborami, najwyraźniej postanowił się go pozbyć.

To decyzja co najmniej dziwna. Przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie, które odbędą się w końcu marca 2019 r., zmiana na stanowisku szefa placówki wygląda niepoważnie. Zwłaszcza że Piekło jak mało kto dostrzega rosyjskie ingerencje w to, co dzieje się nie tylko w Kijowie, lecz także w Unii Europejskiej. Widzi próby poróżnienia Polski i Ukrainy, co jest strategicznym celem Moskwy.

Czy Piekło naprawdę musiał odejść?

Czy polski MSZ potrafił tę wiedzę wykorzystać jak najlepiej dla naszego kraju? A może maksymalnie utrudniano mu zadanie? W Kijowie głośno mówi się o nasyłaniu kontroli z Warszawy, które paraliżowały pracę placówki. Może szukano tylko pretekstu?

Ze słów prezydenta można wysnuć jeden wniosek: chodziło o zrobienie miejsca dla Bartosza Cichockiego. Dlatego Piekło musi odejść. Cichocki (który zresztą też specjalizuje się w polityce wschodniej) od dawna zbliża się do PiS, podczas gdy Piekło był coraz dalej, bo reprezentował dobrze pojmowaną polską rację stanu. I z pewnością nie był ambasadorem PiS, lecz RP. Zmiana na tym stanowisku, i to w środku kadencji, tuż przed wyborami i w sytuacji zagrożenia ze strony Moskwy, ośmiesza naszą dyplomację. Odwołanie ambasadora w takim czasie zawsze jest zauważane i komentowane. Braku polityki wschodniej nie zatuszuje się zmianą na stanowisku ambasadora, obnaża raczej słabość Warszawy, co z pewnością jest na rękę Kremlowi. Dowodzi, że jego działania odnoszą skutek.

Czytaj także: Czas na doktrynę postgiedroyciowską wobec Ukrainy

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dzieci najczęściej umierają w nocy, boją się naszego lęku. „Płaczę, gdy wracam z dyżuru do domu”

Rozmowa z dr Katarzyną Żak-Jasińską, pediatrą zajmującą się opieką paliatywną, o przeżywaniu ostatnich chwil z dziećmi i szukaniu drogi powrotu do życia po ich stracie.

Paweł Walewski
22.04.2025
Reklama