Życie jak świeczka
„Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu”, pisał o tym krajobrazie, płaskim po horyzont, Adam Mickiewicz, gdy wybrał się na Krym w nieznanej dla siebie, i swoich wielbicieli, roli rosyjskiego szpiega (patrz: „Stepy Akermańskie”).
Ale nasz wóz nie zanurza się w zieloność i nie brodzi jak łódka. Wolno omija dziury. Zieloność jest zaś spalona słońcem i przeszła w kolejną fazę brązowości. Spostrzec też można nad nią fale ciepłego, duszącego powietrza nad pustymi polami. Gdzieniegdzie jest rżysko, ślad, że człowiek do końca nie zapomniał o tym kawałku świata.
Czytaj także: Neapol na Krymie
Samochody pojawiają się rzadko, raz na 20, 30 kilometrów. Zbliżają się wolno, szanują podwozia.
Coraz mniej ludzi tam jeździ, mówi taksówkarz, ostatni raz byłem tam dwa lata temu, chcieli mi ukraść samochód. Teraz tylko podwożę ludzi do granicy. Coraz rzadziej.
Pamiętam tę drogę z czasów Kuczmy i Juszczenki, gdy łączyła krymskie miasta z Chersonem i dalej Odessą, Kijowem. Latem trudno było nią przejechać. W okolicach wsi i miasteczek przechodziła w bazar, barwny wschodni rynek, gdzie uroczy chaos jest najwyższą formą organizacji życia. Po obu jej stronach były stragany z papryką, arbuzami, morelami, winogronami, ziemniakami, cebulą. Stosy papryki, czerwonej, żółtej i zielonej, piramidy arbuzów kończyły się tuż przy asfalcie. W tym tunelu wyjątkowo smacznych, wyrosłych w ciepłym klimacie, warzyw i owoców były niewielkie przerwy na postój samochodu, zakupy i tutejszą kuchnię, czybureki, pielemienie, szaszłyki z baraniny. Tą drogą krymskie produkty rolne trafiały na Ukrainę, swój naturalny rynek zbytu. Tą drogą też Ukraińcy, głównie Ukraińcy, ale i Rosjanie, i Białorusini podróżowali latem na Krym, naturalne i popularne miejsce urlopowe. Najlepsze, najtańsze, od zawsze swojskie.
Tego świata już nie ma, zdmuchnęła go geopolityka Putina. Na poboczach drogi można jeszcze spotkać porzucone resztki drewnianych straganów. Są jak kości spotykane na pustyni.
Czytaj także: Co się dzieje na Krymie dwa lata po aneksji
Kropla geopolityki
Przejście graniczne ze strony ukraińskiej jest tymczasowe, nie będziemy jak Moskale budować, by potem rozbierać, na pożegnanie wyjaśnił chersoński taksówkarz. Cztery kontenery, w nich pogranicznicy, celnicy i Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Do przekroczenia granicy na „teren tymczasowo okupowany” potrzebny jest paszport i specjalne zezwolenie wydawane przez służbę migracyjną Ukrainy. Ukraińcy mogą je otrzymać, jeśli mają na Krymie najbliższą rodzinę. Obywatele Unii Europejskiej, jeśli nie mają rodziny, muszą mieć zgodę Ministerstwa Polityki Informacyjnej Ukrainy. Wjazdy na Krym ze strony Ukrainy są ściśle reglamentowane, ograniczane do minimum. Okupacja to forma wojny. Obcokrajowiec, który naruszy reguły tej reglamentacji, i ma w paszporcie drogę na Krym przez Rosję, automatycznie otrzymuje trzyletni zakaz wjazdu na Ukrainę.
Na stronie okupowanej, rosyjskiej, jest już murowany pawilon graniczny: „Witamy w Federacji Rosyjskiej”, głosi hasło nad stanowiskami do kontroli paszportowej. Proszę to zabrać, mówi zdecydowanie rosyjski pogranicznik, gdy do paszportu dokładam specjalne zezwolenie na odwiedzenie Krymu wydane przez władze Ukrainy, nas to nie interesuje, tu jest terytorium Federacji Rosyjskiej. Czy ma Pan rosyjską wizę?
Gdybym nie miał wizy, gdybym stanowczo stał na stanowisku, że Krym jest ukraiński i wiza rosyjska nie jest potrzebna. Gdybym pryncypialnie uważał za naruszenie międzynarodowego prawa i zdrowego rozsądku samo złożenie wniosku o rosyjską wizę na wjazd na terytorium Ukrainy, czekałaby mnie droga jednego ze znajomych europejskich podróżników, który od lat zajmuje się poezją i górami. Miał na granicy tylko ukraińskie specjalne zezwolenie na wjazd. Rosjanie dali mu mandat za brak wizy i odprowadzili na ukraińską stronę. Podczas kilku wspólnie spędzonych godzin, sporządzanie protokołu, kontakt dziennikarza z jego ambasadą, widzieli w nim osobnika, który nie rozumie podstawowych praw Federacji Rosyjskiej, najważniejszej Federacji na świecie. On zaś, jak wynikało z jego opowieści, z minuty na minutę, chyba nawet nie wiedząc o tym, pogarszał swoje położenie, tłumacząc funkcjonariuszom Federacji Rosyjskiej, że nie tylko ONZ, ale nawet Białoruś nie uznała aneksji Krymu. Na odchodnym, na granicy pasa ziemi niczyjej, gdzie można już było dostrzec rysy twarzy ukraińskiego pogranicznika, usłyszał z ironią wypowiedziane zdanie: Tam jest ta Twoja Ukraina i Europa. Autor tej sekwencji „Pożegnania z Krymem”, kapitan Federacji Rosyjskiej, prawą ręką wskazał kierunek marszu podróżnika, lewą zaś trzymał swobodnie, jak zawodowiec, na kolbie kałasznikowa. Kropla geopolityki.
Czytaj także: Putin odpowiadał na pytania Rosjan. Było sterylnie, czysto i spokojnie
Życie
Na ziemi niczyjej, gdzie kiedyś było życie, a dzisiaj go nie ma, i na Krymie, gdzie życie jest nowe, dominuje geopolityka. Taksówkarz wiozący mnie z granicy do Symferopola jest Ukraińcem, w przeszłości był na Bałkanach, służył w armii rosyjskiej. Tak się dziwnie składa, że większość przypadkowo spotkanych podczas podróży na Krymie ludzi, właściciele hoteli, kierowcy, przedsiębiorcy, nawet naukowcy, mieli w swojej historii jakiś wojenny epizod związany z Rosją. Tak wielu ludzi tutaj jest zakorzenionych w rosyjskich służbach, nie tylko specjalnych, że okupacja ma łagodny przebieg. Ci, którzy się buntują, już raczej wyjechali, jak liderzy tatarów krymskich, bądź jak Oleg Sencow – siedzą w więzieniach. Taksówkarz jest przekonany, że Amerykanie chcieli mieć bazę NATO w Sewastopolu, dlatego zrobili przewrót w Kijowie, i Putin nie miał wyjścia, musiał zrobić porządek.
Miła pani prowadząca mały hotelik w Sewastopolu przyjechała z Ługańska, z Ługańskiej Republiki Ludowej, ma zakaz wjazdu na Ukrainę, popierała separatystów, mówi, że: Wowa (Putin) wiele dla nas zrobił i poszedłby dalej, on nas rozumie, ale i tak już się naraził Zachodowi, oni chcą go zniszczyć. Krym jest dzisiaj miejscem wypoczynku dla separatystów ze Wschodu, tutaj mogą urządzić swoje nowe życie.
Czytaj także: Zielone ludziki rosyjskiej estrady
Przewodniczka po sewastopolskich zatokach pasażerom wycieczkowego kutra pokazuje zniszczone budynki dawnej stoczni, która należała do Petra Poroszenki, gdy nie był jeszcze prezydentem: Kupił ją za bezcen, właściwie ukradł, nic tam nie zrobił. Mamy nadzieję, że już niedługo stocznia znów zacznie budować okręty. Przewodniczka popiera „Krymską wiosnę”, żałuje, iż nie może nam pokazać prawdziwej atrakcji Floty Czarnomorskiej, eskadry katamaranów, które rozbiły flotę gruzińską podczas wojny w 2008 roku. Stacjonują w tajnej części zatoki i do tego są jeszcze zakamuflowane.
Nie masz rosyjskiego paszportu, nie masz pracy, mówi była ukraińska pielęgniarka, której cała rodzina przyjęła rosyjskie obywatelstwo. Ona sama w końcu też to zrobiła. A pracy jest mało.
Minęły już cztery lata od włączenia Krymu do Rosji, alarmuje „Komsomolska Prawda”, tuba Kremla, a turystyka nie została jeszcze odbudowana. Ceny są wyższe niż w Turcji, zaś serwis pozostał sowiecki. W pierwszym roku przyjeżdżaliśmy tu na wczasy z patriotyzmu, ale ile można? Głównie na Krymie wypoczywali Ukraińcy. Teraz, jeśli mają pieniądze, jadą do Europy.
Krym ma w związku z sankcjami problem ze sprzedażą produktów rolnych i wina. W tym roku krymskie zboże, za namową Putina, kupiła Syria. Kreml nie ma pieniędzy na realizację projektu budowy dróg. Krymski most wziął całą inwestycyjną pulę.
Życie gospodarcze z powodu sankcji przeszło do podziemia. Pojawiły się pirackie firmy, pod obcymi banderami, sprzedające nawet światowe marki odzieży czy obuwia. To jest mały rynek, mówią eksperci, nikt dla niedużych partii towaru nie będzie ryzykował. Nawet rosyjskie banki nie otwierają tutaj swoich fili, tworzą specjalne spółki do obsługi miejscowej ludności. Podobnie jest z łącznością cyfrową i Internetem.
Krym w czasach sowieckich był zmilitaryzowany, to była jedna wielka baza wojenna. Po upadku imperium nie udało się jego mieszkańcom i władzom znaleźć sposobu na dalsze życie. Cztery lata temu Rosja anektowała półwysep. Właściwie wróciła do modelu wojennego, jest dla niej głównie potrzebny w celach geopolitycznych. Turystyka, przetwórstwo rolne, edukacja – to w tej sytuacji kłopotliwe dyscypliny pomocnicze. Po czterech latach Krym wrócił do modelu ekonomicznej i społecznej stagnacji z okresu ukraińskiego panowania.
Krymska prasa coraz częściej pisze, i sekunduje jej w tym prasa centralna Federacji Rosyjskiej, że nacjonalizacja własności po „Krymskiej Wiośnie” nie była jednak tak sprawiedliwa, jak powszechnie oczekiwano, i znów, jak przy Ukrainie, pojawiły się grupy urzędników, którzy mają za dużo i źle dysponują państwowym majątkiem, że premier Aksjonow właściwie zmonopolizował cały przemysł turystyczny i czy FSB nie powinno zająć się tak poważnym problemem?
Krymska oligarchia wchodzi w nową fazę poszukiwania szybkich zysków.
Może dlatego w krymskich księgarniach ukazał się rosyjski przekład pracy Neala Aschersona: „Morze Czarne. Miejsce narodzin cywilizacji i barbarzyństwa”. Moskwa, 2017.
Czytaj także artykuł Piotra Andrusieczki z 2014 r.: Półwysep jak wyspa. Czyj jest Krym?