Fenomenem na krajowej scenie politycznej stała się kilkanaście miesięcy temu, kiedy ogłosiła start w prawyborach demokratów w Nowym Jorku. 28-letnia wówczas Ocasio-Cortez, wychowana na Bronksie córka imigrantów z Puerto Rico, całe swoje doświadczenie w zawodowej polityce zmieściłaby w jednej linijce życiorysu. Zaangażowana w kampanię prezydencką Berniego Sandersa, po zwycięstwie Donalda Trumpa w 2016 r. była po prostu jedną z milionów młodych osób w Ameryce, które aktywnie walczyły o jakościową zmianę w narodowej polityce, a po porażce demokratów znalazły się na politycznym marginesie.
Najmłodsza kobieta w Izbie Reprezentantów
Aby się utrzymać, pracowała na pełen etat jako barmanka. Nie porzuciła jednak marzeń o karierze, a przede wszystkim o wprowadzeniu nowego porządku na amerykańskiej scenie politycznej. Nie rezygnując z pracy w barze, stanęła do prawyborów przeciwko Joe Crowleyowi, ubiegającemu się o reelekcję przewodniczącemu klubu demokratów w Izbie Reprezentantów. Choć nikt nie dawał jej większych szans, Ocasio-Cortez zdobyła 57,13 proc. głosów, wygrywając partyjną nominację. W listopadowych wyborach zdobyła z kolei mandat do Kongresu, stając się najmłodszą w historii kobietą zasiadającą w Izbie Reprezentantów.
Czytaj także: Nowa odsłona amerykańskiego Kongresu
Wróg numer jeden na prawicy i nie tylko
Od tego momentu dla amerykańskiej prawicy, przede wszystkim tej internetowej, stała się wrogiem publicznym numer jeden. Dzięki radykalnym jak na tamtejszy klimat polityczny postulatom powszechnej i darmowej opieki zdrowotnej czy anulowaniu długu studenckiego zyskała przydomek pierwszej komunistki Stanów Zjednoczonych, a komentatorzy z Fox News i obozu Trumpa publicznie oskarżają ją o chęć wszczęcia w kraju marksistowskiej rewolucji.
Nie do końca przychylne jest jej nawet własne ugrupowanie, bo przewodziła wewnątrzpartyjnej opozycji wobec wyboru Nancy Pelosi na przewodniczącą Izby Reprezentantów. Wraz z innymi debiutantami w Kongresie chciała przeforsować inną kandydaturę, argumentując, że demokratom potrzebna jest zmiana pokoleniowa na najwyższym szczeblu. Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem kadencji, 3 stycznia, weszła niezaanonsowana do gabinetu Pelosi, domagając się natychmiastowych działań legislacyjnych w celu walki z globalnym ociepleniem. Od tego momentu ochrona środowiska stała się jednym z jej głównych postulatów, a zestaw inicjatyw ustawodawczych, zwany Nowym Zielonym Porządkiem i nawiązujący do pakietu reform gospodarczych z czasów prezydentury Franklina D. Roosevelta, ma być jej pierwszym poważnym testem w Kongresie.
Ocasio-Cortez wciąż na celowniku
Dla prawicy jednak ważniejsze jest to, by Alexandrię Ocasio-Cortez publicznie zdyskredytować. Prorepublikańskie media, zwłaszcza te internetowe, z propagowania mitów na jej temat uczyniły w ostatnich miesiącach wręcz główną misję. Zaczęło się od wrześniowego wywiadu udzielonego magazynowi „Interview”, któremu towarzyszyła sesja zdjęciowa. Na jej potrzeby wschodząca gwiazda Partii Demokratycznej ubrana została m.in. w buty od ekskluzywnego projektanta Manolo Blahnika i garnitur wart 3 tys. dol. Internauci błyskawicznie dokonali dekonstrukcji jej stylizacji, wyceniając nawet kolczyki.
Suchej nitki nie zostawiły na niej również prawicowe portale, oskarżając ją o hipokryzję i zakłamanie. Według internetowych komentatorów Ocasio-Cortez okazała się kolejną przedstawicielką elity, która z jednej strony walczy o prawa najuboższych i żąda redystrybucji państwowych środków, a z drugiej przechadza się po Nowym Jorku w szpilkach wartych tysiące dolarów. W szale swojej krytyki nie zauważyli, że ubrania na sesję zdjęciową nie należały do Ocasio-Cortez, a były wypożyczone. To normalna praktyka, stosowana na całym świecie w mediach, bez względu na ich orientację polityczną.
Pochodzenie, dzieciństwo, wykształcenie
Następnie zaczęto grzebać w jej pochodzeniu i życiorysie. Najpierw pojawiło się nowe wcielenie tzw. ruchu urodzeniowców, którzy kilka lat temu kwestionowali amerykańskie pochodzenie Baracka Obamy. Poprzedni prezydent miał być ich zdaniem urodzony w Kenii, przez co nie miał prawa ubiegać się o najwyższy urząd w kraju. Ocasio-Cortez z kolei przypisywano fałszerstwo dokumentów i urodzenie już chyba w każdym z krajów Ameryki Centralnej. Wszystko z powodu jej latynosko-brzmiącego nazwiska. I w tym przypadku jednak prawica wykazała się lenistwem, bo Ocasio-Cortez urodziła się na nowojorskim Bronksie, a jej pochodzenie i tak nie ma tu nic do rzeczy. Korzenie rodziców polityczki sięgają Puerto Rico, którego mieszkańcy mają amerykańskie paszporty i mogą m.in. głosować w prezydenckich prawyborach.
Po pochodzeniu kolej przyszła na jej dzieciństwo. Internetowi tropiciele sensacji znaleźli jej dom rodzinny i zidentyfikowali go jako typową nowojorską szeregówkę. To wystarczyło, by Ocasio-Cortez ponownie oskarżyć o brak wiarygodności. Jak ktoś, kto mieni się obrońcą uciśnionych, może wychowywać się w warunkach typowych dla klasy średniej, w tym kontekście brzmiących niemal jak luksusowe? Dla telewizji Fox News i jej komentatorów było to oczywistą sprzecznością.
Podobnie z jej wykształceniem. Alexandria Ocasio-Cortez jest absolwentką Uniwersytetu Bostońskiego. To szkoła oczywiście bardzo dobra, o światowej renomie zwłaszcza w naukach społecznych. Jednak w kwestii prestiżu czy rozpoznawalności daleko jej do sąsiadów z Bostonu i okolic, czyli Uniwersytetu Harvarda i uważanej za najlepszą uczelnię na świecie MIT. Większość krytyków z Twittera i Facebooka nie przejęła się nieco ponad dwoma kilometrami oddzielającymi kampusy BU i Harvardu, łącząc obie szkoły w jeden twór. W internecie pojawiły się wręcz fotografie z ceremonii rozdania dyplomów Ocasio-Cortez z podpisem „absolwentka Ligi Bluszczowej”. Problem w tym, że Uniwersytet Bostoński do tego grona nie należy.
Autentyczna, naturalna, nie do zaakceptowania
Fala absurdalnej krytyki osiągnęła szczyt w ubiegłym tygodniu, gdy w sieci rozprzestrzeniać zaczęło się nagranie z 2011 r. Alexandria Ocasio-Cortez wraz z kilkunastoma znajomymi z uniwersytetu tańczy na nim do popularnego utworu „Lisztomania” zespołu Phoenix. Wideo, nagrane na kampusie BU, było jednym z klipów reklamujących szkołę w kampanii dla licealistów. Widać w nim, jak obecna deputowana do Izby Reprezentantów wykonuje rzeczy wręcz niesłychane – uśmiecha się i tańczy, ma na sobie spódniczkę i podkoszulek z logo uczelni. Jej „frywolny” taniec, połączony z faktem, że przy kręceniu filmu używała swojego studenckiego przezwiska „Sandy”, ma zdaniem republikanów świadczyć o braku powagi i niezdolności do pełnienia urzędu państwowego.
Alexandria Ocasio-Cortez jest z pewnością politykiem kontrowersyjnym, dla wielu w USA ciężkim do zaakceptowania. Największym jej grzechem wydaje się jednak autentyczność i normalność. Tego republikanie przetrawić najwyraźniej nie są w stanie.
Sprawdź też: Niebanalny quiz wiedzy o Ameryce