Rozgrzaną do czerwoności lokomotywę brytyjskiej polityki czeka w końcu chwila przerwy na stacji „Prorogacja” – zawieszenie prac parlamentu potrwa pięć tygodni. Tymczasem, jak mówił m.in. lider opozycji Jeremy Corbyn, na ulicach wobec posłów proeuropejskich mówi się już językiem nienawiści, a Boris Johnson jest temu winien. Polityków, którzy nie chcą brexitu bez umowy („no deal”), określa się mianem „zdrajców narodowych”.
Rząd Johnsona nie pogodził się z porażką i nie zrezygnował z dążeń do chaotycznego rozwodu z Unią Europejską, choć przegrał ostatnio, i to zdecydowanie, kilka głosowań. Izba Gmin nakazała mu niedawno, z pomocą ustawy, złożyć wniosek o przedłużenie rokowań z Brukselą do 31 stycznia 2020 r. Tymczasem w poniedziałek 9 września spiker Izby Gmin John Bercow sprawił torysom kolejną przykrą niespodziankę. Ogłosił, że w przypadku odroczenia wyborów parlamentarnych do listopada ustąpi ze stanowiska dopiero 31 października.
Czytaj także: Wyciekł tajny raport o katastrofie po brexicie bez umowy
Gambit Bercowa
Bercow będzie więc kierował pracami Izby Gmin w kluczowym momencie – po szczycie Unii 17 października. Doświadczony spiker słynie z niekonwencjonalnych poglądów i odwagi. Sprzyja przeciwnikom brexitu bez umowy i wspiera poselskie inicjatywy, które krzyżują rządowe plany.