Na wiosnę Niemcy ze zdziwieniem i podziwem patrzyli na nasz region, w tym i na Polskę, gdzie liczba zakażeń, a zwłaszcza zgonów, z powodu nowego koronawirusa była bardzo niska, szczególnie w porównaniu z krajami Europy Zachodniej. Wówczas to my, zamykając granice i wprowadzając obowiązek kwarantanny dla wszystkich przyjeżdżających do Polski, stosowaliśmy bardzo rygorystyczne środki. Teraz sytuacja się odwróciła.
Czytaj też: Słowacja przetestuje wszystkich. Co jej to da?
Województwa na liście ryzyka
Zamiast z uznaniem Niemcy patrzą na nas z coraz większym niepokojem, a informacja o budowie szpitala polowego na Stadionie Narodowym, arenie Euro 2012, zrobiła duże wrażenie. Dla Niemców to sygnał, że sytuacja epidemiczna w naszym kraju jest bardzo zła, a służba zdrowia niewydolna.
Ma to zresztą swoje konsekwencje w praktyce. Granice Niemiec są otwarte i mogą je przekraczać wszyscy obywatele Unii bez podania konkretnych powodów. Jednak równocześnie stale rośnie przygotowywana prze Instytut Roberta Kocha lista obszarów ryzyka. Przyjazd z nich do Niemiec jest co prawda możliwy, ale wiąże się z istotnymi utrudnieniami. Trzeba ten fakt zgłosić odpowiedniemu urzędowi kraju związkowego, gdzie przyjezdny się zatrzyma. Obowiązuje czternastodniowa kwarantanna, chyba że w ciągu dwóch dób przed przekroczeniem niemieckiej granicy został wykonany test na obecność koronawirusa, a wynik był negatywny. Taki test można również wykonać na wielu lotniskach i dworcach niemieckich tuż po przyjeździe, ale wówczas trzeba przestrzegać kwarantanny do chwili otrzymania negatywnego wyniku.
Od soboty pięć polskich województw (kujawsko-pomorskie, małopolskie, podlaskie, pomorskie i świętokrzyskie) jest już na tej liście obszarów ryzyka, a kolejne dołączą zapewne niedługo.