Polska jest największym beneficjentem unijnego budżetu (jeśli korzyści mierzyć wypłatami w miliardach euro) i co najmniej do końca siedmiolatki 2021–27 pozostanie beneficjentem netto, czyli łączne wypłaty ze wspólnej kasy będą dla nas większe – blisko trzy razy – niż należności.
W obecnej siedmiolatce w ramach różnych funduszy przewidziano dla naszego kraju ok. 130 mld euro w dotacjach, a średni roczny wkład krajowy Polski podczas negocjacji budżetowych był szacowany na 5,68 mld euro (większość to składka z polskiego budżetu dla Brukseli).
Czytaj też: Polska osamotniona. Ma w ogóle politykę zagraniczną?
Pomysł ziobrystów, w tle „dirty brexit”
„Solidarna Polska w czasie najbliższego posiedzenia Rady Ministrów zaproponuje zawieszenie składki płaconej przez Polskę do Unii Europejskiej. Po dwóch miesiącach wojny KE nie przekazała nawet jednego euro. Unia bezradności i hipokryzji” – napisał na Twitterze 21 kwietnia Michał Wójcik, minister z kancelarii premiera. Chodzi o – jak dodają politycy partii Zbigniewa Ziobry – spory w sprawie unijnej pomocy dla Polski w związku z falą uchodźców.
I co wtedy? Komisja Europejska w razie braku wpłat ze strony rządu Mateusza Morawieckiego byłaby zmuszona potrącać je z funduszy przekazywanych Polsce. Z karnymi odsetkami. Niewykluczone, że Bruksela przez dłuższy czas wstrzymywałaby się z inicjowaniem oznaczających ryzyko dodatkowych grzywien postępowań dyscyplinujących w tej sprawie, skoro ewentualna decyzja Polski o „zawieszeniu składki” nie miałaby żadnych efektów dla wspólnej kasy (wskutek ich zneutralizowania za pomocą potrąceń).