Świat

Julia Nawalna kontynuuje dzieło Aleksieja, staje przeciw Putinowi. Wpłynie na Rosjan?

Kiedy w piątek Julia Nawalna pojawiła się na scenie głównej monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, przywitały ją oklaski. Kiedy w piątek Julia Nawalna pojawiła się na scenie głównej monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, przywitały ją oklaski. MSC / Kuhlmann / mat. pr.
Julia Nawalna już zapowiedziała, że zamierza kontynuować walkę męża „z jeszcze większą furią i desperacją” niż do tej pory. Wiele rzeczy łatwiej będzie jej osiągnąć za granicą niż w kraju.

Kiedy w piątek pojawiła się na scenie głównej konferencji bezpieczeństwa w Monachium, powitały ją oklaski, długie i spontaniczne. Kilkadziesiąt minut wcześniej telefony zgromadzonych pewnie niemal synchronicznie wyświetliły powiadomienia o śmierci Aleksieja Nawalnego w kolonii karnej na dalekiej rosyjskiej północy. Julia, doskonale znana zachodniej publiczności także z oscarowego filmu dokumentalnego o działalności męża, emanowała pewnością siebie, ale też gniewem. Jeszcze nie miała pewności, że jej partner nie żyje, ale zapowiedziała już, że sprawcy tragedii muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Jako winowajcę wskazała Władimira Putina, który „powinien odpowiedzieć za wszystkie złe rzeczy”, których dopuszcza się jego reżim.

„Putin zabił połowę mnie”

W niedzielę szef unijnej dyplomacji Josep Borrell za pośrednictwem platformy X (daw. Twitter) zaprosił Julię Nawalną na spotkanie ministrów spraw zagranicznych w Brukseli. Z kolei w poniedziałek wdowa wystąpiła po raz pierwszy jako protagonistka na kanale swojego męża na YouTubie. W dziewięciominutowym nagraniu zapowiedziała, że będzie kontynuować dzieło Aleksieja, „nawet jeśli teraz wydaje się to niemożliwe”. „New York Times” zasugerował nawet, że to „forma przedstawienia nowej liderki rosyjskiej opozycji”, która dziś wydaje się rozproszona i zdezorientowana.

Z jednej strony byłoby to naturalne, bo choć Julia Nawalna w ostatnich latach była znacznie mniej medialna od męża, często sprawiającego wrażenie jednoosobowego centrum dowodzenia wszystkimi krytykami Kremla, to nie stała całkowicie w jego cieniu. Widać to dobrze chociażby we wspomnianym filmie dokumentalnym. Kiedy Aleksieja nie dało się nagrać – bo leżał otruty w szpitalu w Omsku, dochodził do siebie w klinice w Berlinie albo został aresztowany na lotnisku w Moskwie – to Julia rozmawiała z prasą, przepychała się z mundurowymi, organizowała pierwszą linię obrony przeciwko reżimowi Putina.

Z drugiej strony kilkakrotnie, ostatnio w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” w zeszłym roku, podkreślała, że nie jest zainteresowana działalnością polityczną na pełen etat. W poniedziałkowym nagraniu mówi jednak, że „Putin zabił połowę mnie. Ale druga połowa nadal każe mi walczyć”.

Adam Szostkiewicz: Nawalny in memoriam

Nawalna jak Cichanouska?

Na jej korzyść na pewno działa rozpoznawalność. Zachodnia opinia publiczna jednomyślnie skrytykowała Kreml i wydaje się, że tym razem nikt nie ma wątpliwości co do odpowiedzialności Putina za śmierć opozycjonisty. Wsparcie dla Julii, przynajmniej w początkowej fazie, będzie na pewno bardzo duże. Zwłaszcza że sama nie wnosi do polityki negatywnego bagażu, który ciągnął za sobą Aleksiej. Wielu krytyków wypominało mu nacjonalistyczne poglądy, ksenofobiczne wypowiedzi na temat muzułmanów czy tolerowanie neonazistów na wiecach. Sam nazywał to „polityczną supermocą”. Tłumaczył, że „musi rozmawiać z każdym, kto sprzeciwia się Putinowi”, także ze skrajną prawicą. „W normalnych warunkach nigdy bym tego nie robił, ale to nie są normalne warunki” – opowiadał w oscarowym dokumencie. Julia nie ma tak porywczego temperamentu. To z kolei ma swoje dobre i złe strony.

Wolna od konotacji z radykałami, w pewnym sensie staje się nawet bardziej komfortową partnerką dla Zachodu. Pomaga stoickie usposobienie, obycie w kręgach dyplomatycznych, którego nabrała, reprezentując środowisko męża podczas jego rekonwalescencji i odsiadki.

„Moscow Times”, anglojęzyczna gazeta pisząca o rosyjskiej polityce, porównała Nawalną do Swiatłany Cichanouskiej, liderki białoruskiej opozycji demokratycznej, która też nie została polityczką z wyboru, a z przymusu – po aresztowaniu jej męża. Internet obiegły zdjęcia obu kobiet w uścisku w Monachium. Mnożą się komentarze na temat współpracy dwóch przywódczyń walczących z Putinem i Łukaszenką, autokratami próbującymi zdławić opozycję wszelkimi instrumentami.

Czytaj też: Przekupić, zastraszyć albo zabić. Putin czyści Rosję z „ekstremistów”

Jak przekonać Rosjan

Znacznie trudniej będzie Nawalnej zmobilizować Rosjan w kraju, głównie dlatego, że działalność antyrządowa jest praktycznie niemożliwa. Aleksiej mógł jeszcze zbudować rozpoznawalność w powszechnych wyborach i na wiecach – Julia nie będzie miała takiej szansy. 27 proc. głosów zdobytych w wyborach na mera Moskwy w 2013 r. pokazało, że Nawalny to poważny gracz, realne zagrożenie dla reżimu. Od tego momentu Kreml wiedział, że musi mieć go na oku, bo mogą za nim pójść miliony Rosjan. Nawalna nie startowała w żadnej elekcji, zajęła się rodziną, a dla wspierania działań prowadzonej przez Aleksieja Fundacji Antykorupcyjnej rzuciła karierę w banku. Oczywiście do polityki wchodzi z olbrzymim kapitałem, ale to może nie wystarczyć, by przyciągnąć tłumy.

Zwłaszcza że, jak zauważył w niedzielę na łamach dziennika „Sunday Times” ekspert ds. rosyjskich Mark Galeotti, opozycję, tak samo jak cały naród, po wybuchu wojny spotkał olbrzymi drenaż mózgów. Z kilku powodów ciężko sformować silny front przeciwko Putinowi. Najwięksi liderzy, na czele z Nawalnym, nie żyją albo siedzą w więzieniu, jak Władimir Kara-Murza. Wielu aktywistów wyjechało z kraju, innych spotykają drakońskie represje na miejscu. Nie istnieją wolne media, które mogłyby nagłaśniać przemoc i korupcję w stylu, w jakim robił to Nawalny – nawet dostęp do social mediów jest utrudniony. Wreszcie: brakuje korespondentów zagranicznych, którzy pokazaliby działalność opozycji poza granicami Rosji.

Pod względem infrastruktury, dostępnych instrumentów Julia Nawalna na pewno będzie mierzyć się z wieloma wyzwaniami, trudnymi do porównania z tymi z czasów Aleksieja – bo ich natura będzie po prostu zupełnie inna. Nie znaczy to, że jest skazana na porażkę. Jeśli zmarły mąż czegoś ją nauczył, to na pewno wiary w zmianę bez względu na okoliczności. Aleksiej pokazał, że nawet w autorytarnej, zamordystycznej Rosji można wzniecić nadzieję. To bardzo dużo na początek.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną