Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

745. dzień wojny. Jak używać kołowych transporterów dla piechoty? Z głową

Nasza piechota w większości ma najstarsze możliwe BMP-1 (znane u nas jako BWP-1), koniecznie trzeba wyposażyć ją w nowe wozy Borsuk. Nasza piechota w większości ma najstarsze możliwe BMP-1 (znane u nas jako BWP-1), koniecznie trzeba wyposażyć ją w nowe wozy Borsuk. Matthew Foster / Wikipedia
Wojna w Ukrainie pokazuje, jak trudno zbudować dobry pojazd pancerny dla piechoty. Zarysowały się jednak pewne trendy, na które warto zwrócić uwagę przy rozwoju naszych własnych sił zbrojnych.

Ukraińskie wojska szczęśliwie zniszczyły system zakłóceń aktywnych R-330Ż Żytiel, choć zużyły na niego aż dwa pociski kierowane GMLRS. Za dużo ich nie ma, ale Żytiel to system wyjątkowo skuteczny w zakłócaniu pracy radarów, jak też i systemu nawigacyjnego GPS, co z kolei bardzo utrudnia operowanie ukraińskim dronom. A te są obecnie sprawcami największych strat u Rosjan, pozostają bardzo groźne, choć przy silnych zakłóceniach przestają działać.

W nocy doszło do serii wybuchów w Taganrogu, nie wiadomo dokładnie gdzie ani jakie są zniszczenia. Wiadomo tylko z rosyjskich wpisów i filmików na Telegramie, że aktywowała się obrona przeciwlotnicza, podobno przyleciały jakieś drony, które spowodowały całe zamieszanie. Ciekawostką jest to, że w Taganrogu znajdują się zakłady Beriewa, gdzie wyprodukowano samoloty dozoru radarowego A-50, a obecnie prowadzi się tam ich remonty.

Czytaj także: Europa już zdaje sobie sprawę, że wojna z Rosją może nadejść. UE ogłasza nową strategię

Na frontach wojny nic szczególnego się nie dzieje. Rosyjskie ataki są na razie skutecznie odpierane i jedynie pod niedawno zdobytą Awdijiwką Rosjanom udaje się powolutku pełznąć naprzód. Według doniesień poczynili pewne postępy w rejonie na północny zachód od miasta, ale to skrawek terenu. Jednocześnie jednak w mediach społecznościowych Rosjanie piszą o sporych stratach w tym rejonie. Jeden z żołnierzy napisał: „czołgi przyjechały, popracowały trochę i odjechały. Daleko nie odjechały, bo nieźle oberwały. Najwięcej wozów zniszczyły drony kamikadze”.

Trudna sytuacja jest też pod Robotyne, na południe od Orichiwa, na froncie południowym, gdzie Rosjanie, wściekle atakując, usiłują zlikwidować powstałe latem ukraińskie włamanie. Ukraińskie wojska na razie skutecznie odpierają te ataki.

Bojowe wozy piechoty

Kiedyś sobie wyobrażano, że piechota może pędzić do ataku wewnątrz bojowych wozów piechoty jak Rzymianie w swoich rydwanach. Taki rydwan zwykle miał woźnicę i łucznika, był szybki i trudny do trafienia, a łucznik mógł strzelać z daleka. Dlaczego by więc nie wsadzić piechoty do takiego pancernego rydwanu i niech pędzi do ataku, strzelając przez zakrywane otwory w pancerzu? Taki sposób prowadzenia walki został też niejako wymuszony wizją atomowego pola walki, bowiem we wnętrzu pojazdu załoga i piechota były o wiele lepiej chronione przed promieniowaniem radioaktywnym.

Czytaj także: Czy piechur chodzi pieszo? Słynne „bewupy” oblały test w Ukrainie

W kolejnych wojnach na Bliskim Wschodzie, gdzie używano sowieckich bojowych wozów piechoty BMP-1 i BMP-2, szybko okazało się, że piechota nie jest w stanie efektywnie walczyć z wnętrza pojazdu, strzelając przez otwory strzelnicze, bo guzik widzi, a poza tym trafienie pojazdu powodowało wyłączenie z walki wszystkich znajdujących się w środku, bo jeśli nawet ktoś przeżył, to był lżej lub ciężej ranny. Wyjście z wozu okazywało się więc konieczne, bo na zewnątrz było paradoksalnie bezpieczniej, a przynajmniej od jednego trafienia nie ginęła cała drużyna. No i wszystko było lepiej widać. Dlatego pojawiła się nowa taktyka: bojowy wóz piechoty przywoził piechurów na pole walki w relatywnie bezpieczny sposób (pancerz chronił przed snajperami i odłamkami pocisków moździerzowych, ale też i artyleryjskich, jeśli te nie rozrywały się zbyt blisko), a kiedy żołnierze ruszali do walki w towarzystwie o wiele bardziej odpornych na ogień czołgów (są potężniejsze, ciężkie i mają bardzo mocne opancerzenie, ale nie ma w nich miejsca do przewożenia piechoty), to bojowe wozy piechoty zostawały z tyłu, wspierając grupę szturmową ogniem swoich działek i karabinów maszynowych.

W Ukrainie nadal stosuje się ten sposób walki z dość dużym powodzeniem, ale mimo wszystko bojowe wozy piechoty ponoszą największe straty. Pojazdy rosyjskiej produkcji mają jedną poważną wadę: fatalny pancerz. Zresztą to cecha wielu rosyjskich pojazdów pancernych – z wyjątkiem czołgów – ale popularne rosyjskie BMP-1 i BMP-2 to pod tym względem wyjątkowo słaba konstrukcja. Z mniejszych odległości przebijają je pociski z najcięższych karabinów maszynowych kal. 12,7 mm, z działek przeciwlotniczych i z granatników wszelkiej maści, nie mówiąc już o pociskach artyleryjskich czy czołgowych.

Dlatego Rosjanie tracą je na potęgę, choć i tak są bardziej przydatne od nieszczęsnych kołowych BTR-80 czy BTR-82A. O tych ostatnich już pisaliśmy.

Czytaj także: Tu jest nadzieja na wygraną z Rosją. BTR, czyli bezużyteczny bojowy wóz piechoty

Zachodnie gąsienicowe BWP

Jeśli chodzi o zachodnie gąsienicowe bojowe wozy piechoty, to jest nieco lepiej. Amerykańskie M2 Bradley, choć ciężkie jak czołgi Sherman z II wojny światowej, pancerz mają całkiem solidny. W grę wchodzi nie tylko jego grubość, ale też i jakość. W efekcie M2 Bradley jest naprawdę cenionym pojazdem do transportu piechoty w warunkach wojny pozycyjnej, jaka się teraz toczy. Jest też przyzwoicie uzbrojony, a jego działko jest celne i skuteczne. Sprawdzają się też szwedzkie CV90, choć wszystkie te pojazdy trzeba używać z głową. Nie pchać ich przez zaminowany teren, nie wystawiać niepotrzebnie pod intensywny ostrzał. Przywieźć piechotę na pole walki, niech rusza do ataku, wtedy bradleye wesprą ją swoim ogniem, najlepiej pozostając w ruchu lub schowane za różnymi przeszkodami, choćby za zburzonymi domami.

Dla nas płynie z tego jeden wniosek: koniecznie musimy wyposażyć nasze wojska w nowe wozy Borsuk, ponieważ nasza piechota w większości ma najstarsze możliwe BMP-1 (znane u nas jako BWP-1). Nigdy nie zostały one zmodernizowane, mają wciąż to samo śmieszne działko-granatnik kal. 73 mm, które słabo się nadaje nawet do straszenia, bo strzela ciszej niż nierozgrzany silnik od Ursusa. Jeszcze bardziej archaiczne są jego kierowane pociski przeciwpancerne 9M14 Malutka, łatwiej trafić w totka, niż malutką w cokolwiek. O pancerzu szkoda gadać, dlatego nasza piechota z utęsknieniem czeka na borsuki i miejmy nadzieję, że okażą się choć tak dobre, jak amerykańskie bradleye.

Czytaj też: A może tak zaminować wschodnią granicę Polski? To nie takie łatwe

Po co kołowe transportery dla piechoty?

W obecnej wojnie pozycyjnej kołowe transportery dla piechoty słabo się przydają. Ale gdy trwała wojna manewrowa, woziły piechotę szybko i sprawnie, korzystając z głównych czy polnych dróg – gorzej było na przełaj, kiedy to gąsienice są jednak niezastąpione. Szybkie manewrowanie wojskami było bardzo zbawienne, pozwalało powstrzymywać nieprzyjaciela pojawiającego się to tu, to tam. Rosyjskie BTR-80 i BTR-82A są kompletną porażką, o czym już pisaliśmy. Ale np. używane przez Ukraińców polskie rosomaki całkiem nieźle się sprawdziły. Pod jednym warunkiem – że nie pchano ich do walki w sam środek bitewnego piekła. Przywiozły piechotę, wyrzuciły ją i odjeżdżały, choć przez ten krótki moment mogły się ostrzeliwać, eliminując niektóre wrogie punkty oporu. Za to jako środek transportu w strefie przyfrontowej sprawdzały się doskonale. Chroniły przed odłamkami w przypadku ostrzału, przed snajperami, a w razie nadziania się na zasadzkę, potrafiły nieźle się odgryźć, same pozostając relatywnie odporne. Tutaj w podobnej roli sprawdzają się też pojazdy patrolowe MRAP, choć dobre konstrukcje kołowych transporterów, takie jak fiński SISU czy wspomniany polski Rosomak też są niezłe. Cała istota powodzenia „kołowców” sprowadza się do jednego: używać ich z głową. Nie pchać do bezpośredniej walki na umocnione pozycje wroga. Idealnie sprawdzają się za to w szybkich manewrach wojskami na większe odległości.

Czytaj także: BTR walczy po obu stronach. Wygląda jak trumna na kołach i zawodzi

Rosjanie nie mają co produkować

Na polu pancernych pojazdów do transportu piechoty u Rosjan jest ciężka kicha. Wyprodukowane w olbrzymiej liczbie BMP-1 i BMP-2 mimo wszystkich swoich wad jako tako się sprawdzają (głównie chodzi o małą odporność na trafienia, w BMP-1 także mało skuteczne uzbrojenie). BMP-3, słynne „cudo-oruże” (czyli cudowna broń), okazał się kompletnym niewypałem. Nie wiadomo po co uzbrojono je w armatę kal. 100 mm, działko automatyczne kal. 30 mm, przeciwpancerne pociski kierowane i w sumie trzy karabiny maszynowe – pojazd ten stał się więc mobilnym magazynem amunicji, a piechota i tak musi jeździć na nim wierzchem, jak na koniu, siedząc na pancerzu, bo w środku nie ma dla niej za dużo miejsca. Po trafieniu tej beczki prochu cała załoga i desant piechoty udaje się w podróż śladami Gagarina i Tierieszkowej, szybko i sprawnie zmieniając się z żołnierzy w osławiony Gruz 200. Dlatego wojsko nie za bardzo paliło się, by to cudo od efektownych fajerwerków kupować. Mimo 30 lat produkcji nigdy nie zdołały one zastąpić podstawowych BMP-2. A kolejne prototypy różnych Kurgańców czy T-15 są do niczego i nawet nie uruchomiono ich produkcji.

Tymczasem stare dobre BMP-2 i nawet BMP-1 pomału się kończą, podobnie zresztą jak nieszczęsne kołowe BTR-80 i BTR-82A, więc jeśli już się je czymś zastępuje, to najczęściej są to gąsienicowe ciągniki artyleryjskie MTLB. Zadziwiające, ale w roli lekko uzbrojonych transporterów gąsienicowych całkiem nieźle się sprawdzają, choć oczywiście ich uzbrojenie jest dość słabe. Ale i one się pomału Rosjanom kończą, zaś przemysł nie produkuje żadnego ich następcy.

Rosyjska piechota coraz częściej korzysta więc z różnych prześmiesznych wynalazków, takich jak chińskie lekkie samochody, nazywane już „golfowymi wozami piechoty” z racji podobieństwa do melexów. Generalnie jest w tym dla nas bardzo dobra wiadomość: rosyjski przemysł może mógłby uzupełnić niedostatki pancernych pojazdów dla piechoty, ale nie ma czego produkować. Chyba że Amerykanie sprzedadzą im licencję na Bradleya, ale na to się raczej nie zanosi, nawet jeśli wybory w USA wygra Donald Trump.

Czytaj także: Bradleye, mardery i AMX-y dla Ukrainy. To nie są dla Putina dobre dni

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną