Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

1396. dzień wojny. Jaka jest strategia zwycięstwa Ukrainy? Zbyt dużego pola manewru tu nie ma

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręcza medale żołnierzom obrony granic. Kijów, 2023 r. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wręcza medale żołnierzom obrony granic. Kijów, 2023 r. Pool / Ukrainian Presidentia / Zuma Press / Forum
Dla Ukrainy zwycięstwem będzie samo przetrwanie państwa bez stania się wasalem Moskwy. Ale jak to osiągnąć?

Rosjanom nie za dobrze idzie pod Kupiańskiem i Pokrowskiem. W Kupiańsku 68. Dywizji Zmechanizowanej zaczyna brakować amunicji, widać więc, że przy intensywnych walkach rosyjska logistyka szwankuje. Zapewne w działaniach manewrowych byłoby jeszcze gorzej. Swoje robią też ukraińskie drony, które tę logistykę niezwykle utrudniają. Rosjanie piszą na swoich telegramowych kanałach, że w Kupiańsku zostały okrążone dwie przetrzebione kompanie piechoty, wzajemnie od siebie izolowane. Ich los jest chyba przesądzony. W Pokrowsku zaś pierścień rosyjskiego okrążenia w obu miasteczkach ponownie został rozerwany i Rosjanie walczą, by go znów zakleić. Ukraińskie dowództwo mimo to wciąż nie wycofuje wojsk z Myrnohradu, widać wyraźnie, że bardzo mu zależy na znaczącym spowolnieniu postępów Rosjan, które i tak są marginalne. Na pozostałych odcinkach frontu sytuacja wciąż stabilna i do większych zmian nie ma.

Czytaj także: Putin kpi z „podświń” w Europie. Rosja silnik już odpaliła, jest w gotowości

Rosjanie opracowują światłowód długości 65 km, za pomocą którego będzie można sterować dronami uderzeniowymi na taką odległość bez obawy zakłóceń. Drony sterowane komendami i dostarczające obraz z kamery za pomocą światłowodu położonego na tak trudnym odcinku do operatora znajdującego się 65 km za nimi to coś niezwykłego.

Ukraiński dron średniego zasięgu FP-2 trafił na Morzu Kaspijskim rosyjski ścigacz patrolowy Straży Granicznej „Mysliwiec” typu 22 460 Ochotnik. Tak, Kaspijskim, w dużej odległości od Ukrainy. Został on poważnie uszkodzony, ale raczej jeszcze nie zatonął, czekamy więc na dobre wieści.

Władimir Putin jak mantrę powtarza swoje warunki kapitulacji Ukrainy. Na telewizyjnej konferencji prasowej 19 grudnia powiedział, że Ukraina musi się całkowicie wycofać z obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Moskwa stosuje sprytną taktykę negocjacyjną: stawia właśnie takie warunki na początku, później ku zadowoleniu Donalda Trumpa ustępuje, schodząc z żądaniami do pierwszych dwóch obwodów, po czym wraca do żądania czterech, mówiąc: przecież nasze stanowisko się nie zmienia! Od początku żądamy czterech obwodów. Rosja żąda też „neutralnego” statusu Ukrainy (czyli ani NATO, ani EU) oraz jej demilitaryzacji. Czyli koniec końców chodzi o to, by okrojoną Ukrainę zamienić w swojego wasala.

Czytaj także: Mamy być wrodzy wobec Unii. Sama Ukraina u boku Rosjanom nie wystarczy

Jak Ukraina definiuje zwycięstwo?

Pod wpływem presji imperialnej Rosji Ukraina musiała przedefiniować, czym dla Kijowa jest zwycięstwo. Początkowo zakładano, że jest to powrót do granic sprzed 2014 r., a zatem łącznie z odzyskaniem Donbasu i Krymu, uzyskanie odszkodowań od Rosji za straty, postawienie przed sądem zbrodniarzy wojennych. W dalszej kolejności planowano przystąpienie do NATO i w miarę możliwości do Unii Europejskiej. Sytuacja uległa jednak zmianie, a jednym z ciosów była utrata bezwzględnego poparcia Stanów Zjednoczonych. Dlatego po nieudanej kontrofensywie z lata 2023 r. Ukraina znalazła się w nie najlepszej sytuacji. Potem było już tylko gorzej i obecnie Kijów chciałby zatrzymać konflikt w miejscu, w którym jest, i choć tego nie mówi głośno, jest też gotów zrezygnować z szybkiego otrzymania odszkodowań wojennych oraz ukarania zbrodniarzy wojennych. Oczywiście tylko w tym momencie, bo władze nie zrzekną się tego całkowicie. Po prostu w bardziej sprzyjających okolicznościach będzie można do tych tematów wrócić, podobnie jak do powrotu utraconych ziem do macierzy. Ale na razie takie żądania nie będą stawiane. Ukraina jest też w stanie zrezygnować z członkostwa w NATO w zamian za rzetelne gwarancje bezpieczeństwa. Ponadto Kijów chciałby się znaleźć w Unii Europejskiej, widząc w tym przyszłość swojego bezpieczeństwa. W miarę budowania silnych powiązań gospodarczych pozostałe państwa będą miały coraz większy interes, by bronić Ukrainy jak siebie samych, rozumiejąc, że po Ukrainie przyjdzie kolej na kolejne państwa europejskie.

A zatem trzeba zachować swoją państwowość. Ale jak to zrobić, by Rosja przerwała prowadzenie działań wojennych? Wystarczy rozejm. Jest raczej jasne, że dopóki będą w Ukrainie trwały walki, do rozmieszczenia żadnych obcych wojsk nie dojdzie, chyba że Europa uzna sytuację za krytyczną na tyle, że będzie to pewna konieczność. Ale kiedy nastąpi jakaś sformalizowana przerwa w walkach, jakiś rozejm czy choćby zawieszenie broni, wówczas jest szansa szybko Ukrainę zabezpieczyć wysyłając tam wojska tzw. koalicji chętnych. Rosja zechce wznowić działania wojenne? To będzie walczyć z innymi państwami europejskimi. Jeśli Europa będzie zdeterminowana, zjednoczona wspólną ideą, dobrze uzbrojona i gotowa, wówczas Rosja nie odważy się zaatakować.

W tym miejscu warto wspomnieć, że teoretycznie rozejm i zawieszenie broni jest tym samym, ale nie do końca. Rozejm jest całościowy i zawierany bezterminowo, z założeniem ostatecznego rozwiązania konfliktu na drodze pokojowej. Zawieszenie broni natomiast często jest zawierane czasowo, w jakimś celu, zwykle z powodów humanitarnych, niekiedy także lokalnie. Dlatego z punktu widzenia zabezpieczenia Ukrainy przed kolejnym atakiem rozejm byłby lepszy, niż (najczęściej) czasowe zawieszenie broni.

Ale jak Ukraina ma doprowadzić do zawieszenia broni, rozejmu czy najlepiej całego zakończenia działań? Na Kremlu też nie są w ciemię bici i mają świadomość, że każda przerwa w działaniach bojowych może zostać wykorzystana przez Koalicję Chętnych do rozmieszczenia wojsk w Ukrainie. A wówczas sprawa się komplikuje, bo będzie trzeba się liczyć z wojną z większością europejskich państw NATO, a tego właśnie Rosja chce uniknąć, chce się konfrontować kolejno, ale nie jednocześnie. Dlatego Rosja nie zgodzi się na rozejm, a przypuszczalnie nawet na krótkotrwałe zawieszenie broni też nie.

Czytaj także: Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy? Rosja wysyła właśnie groźny sygnał

Jedyna szansa na powstrzymanie Rosji

Przyglądając się działaniom Ukrainy, można dostrzec kierunek, w jakim zmierza ukraińska strategia. Ta strategia w czasie wojny się zmieniała. Po pierwszych spektakularnych zwycięstwach jesienią 2022 r. w 2023 r. strategią zwycięstwa miała być próba odzyskania Krymu, co skompromitowałoby Putina w oczach jego współpracowników politycznych. Gdyby ukraińska ofensywa letnia z 2023 r. doprowadziła do przecięcia korytarza krymskiego od Orichiwa do Morza Azowskiego gdzieś pod Melitopolem, wystarczyłoby zniszczyć Most Krymski – i mamy izolację półwyspu. Długotrwała jego izolacja zmusiłaby Rosję do ewakuacji, tak jak ewakuowali teren na zachodnim brzegu Dniepru w okolicach Chersonia.

Obecnie jakiekolwiek sukcesy na lądzie inne niż lokalne, takie jak wykurzenie wojsk rosyjskich z Kupiańska, nie jest już praktycznie możliwe. Jedyne, co pozostaje, to uderzyć w rosyjski środek ciężkości.

Popatrzmy, jak to wygląda. Po pierwsze, rosyjska ekonomia ulega coraz większej degradacji, a to się przekłada na poziom życia ludzi. Rosjanie zniosą wiele, a jednocześnie wiedzą, że władzy lepiej nie podskakiwać. Jednak kiedy pod względem ekonomicznym zostaną doprowadzeni do ściany, kiedy pojawi się ubóstwo na szeroką skalę, brak podstawowych artykułów w sklepach, a głównie mięsa i napojów innych niż kwas chlebowy, pojawią się poważne oznaki niezadowolenia. Takich niepokoi społecznych najbardziej obawia się lokalna administracja terenowa. Bo może nie będzie kolejnej rewolucji w Rosji, ale gdzieś tam na prowincji rozwścieczony tłum może siłą wedrzeć się do jakiegoś komitetu rejonowego i delikatnie mówiąc, zrobić urzędnikom krzywdę, zwłaszcza tym zajmującym nieco wyższe stanowiska. A rosyjski rozwścieczony tłum miewa niezwykle inspirujące pomysły na to, jak zrobić krzywdę, i szczerze mówiąc, raczej nie chcielibyśmy być w skórze tych urzędników. Dlatego administracja terenowa będzie niezadowolona jako pierwsza. A tu każdy jest pod kogoś podwieszony, więc ich niezadowolenie udzieli się „górze”, czyli ich promotorom na Kremlu.

Sami promotorzy też mogą się zdenerwować. No bo jak to, prezydent Putin przygotowywał Rosję na tę dziejową chwilę od 22 lat, mija 25 i co? Gdzie jest ten obiecany świat wielobiegunowy? Zdobycie Krasnoarmiejska (Pokrowska)? Nie Berlina? To o czym my w ogóle mówimy? W międzyczasie Europa zaczyna się budzić z letargu i podejmuje zbrojenia, coraz intensywniej szykuje się do wojny. Pokonać ją będzie już tylko trudniej. I jeśli prezydent Rosji nie chce zmienić swojej strategii, to trzeba zmienić prezydenta Rosji. Władimir Putin ma tę świadomość i stara się zabezpieczyć na wszelkie możliwe sposoby. Ale dyktator może się stać coraz bardziej osamotniony.

Trzecią przyczyną ewentualnego przerwania działań wojennych, choćby czasowo, może być gospodarka i brak możliwości dalszego finansowania wojny. Już dziś zdarza się, że państwowe zakłady zalegają pracownikom z pensjami, nieraz nawet 2–3 miesiące, nie omija to nawet zakładów zbrojeniowych. W pewnym momencie trzeba się będzie uciec do gospodarki centralnie sterowanej, cen urzędowych, drukowania pieniędzy, ale coś takiego znów skończy się krachem aprowizacyjnym, rozkwitnie czarny rynek i spekulacje, nikt tego nie zatrzyma. A wtedy pojawi się właśnie owo społeczne niezadowolenie, które może się źle skończyć.

Czytaj też: Białoruski pułk wygnańców na wojnie w Ukrainie. Przelali wiele krwi

Jaką strategię obrała Ukraina?

Wszystkie te obszary mają jeden wspólny mianownik, a tym mianownikiem jest coraz bardziej degradująca się ekonomia wraz z rosnącym przygotowaniem Europy, czyli takie dwa wektory: czasoekonomia i czasoprzygotowania, odmiany słynnej czasoprzestrzeni (jak to w wojsku, gdzie czasoprzestrzeń to np. kopanie rowu od tego słupa do godziny 18).

Ukraina przede wszystkim stawia uporczywy opór na froncie. Opóźnia posuwanie się wojsk rosyjskich i nie pozwala na dokonanie kolejnego rajdu na Kijów. Wciąż stanowi znaczącą i stabilną siłę na froncie, a czas płynie. Z czasem kumulują się straty nacierających. Jednocześnie z każdym dniem coś się dzieje na polu europejskich przygotowań obronnych, Europa staje się coraz silniejsza militarnie, na co z rozpaczą patrzą na Kremlu.

Po drugie, Ukraina atakuje najczulszą część rosyjskiej gospodarki: paliwa. Wciąż płoną rafinerie, ograniczając przetwórstwo ropy naftowej, płoną bazy paliwowe, a okresowo także terminale naftowe. Ostatnio zaczęto też atakować tankowce floty cieni, ograniczając możliwości eksportu rosyjskich paliw. A zatem Ukraińcy uderzają bezpośrednio w gospodarkę rosyjską i zmniejszają wpływy do budżetu, co wraz z sankcjami, które są również dla Rosji kosztowne, jest dotkliwie odczuwalne. Rodzi to wielkie niezadowolenie wśród oligarchów, bowiem maleją ich wpływy, tracą swoje aktywa w postaci instalacji naftowych, a od niedawna także gazowych.

Po trzecie, wpływ spadku podaży paliw wywołuje też spadek poziomu i jakości życia zwykłych obywateli – i to jest kolejny cel. Żeby ten efekt wzmocnić, Ukraina zaczęła też atakować infrastrukturę energetyczną Rosji. Brak prądu i ogrzewania może tam być odebrany bardzo źle. Niepokój o nastroje ludzi w Rosji urósł do tego stopnia, że rodzą się takie pomysły jak wyłączenie internetu w Moskwie, by mieszkańcy nie komunikowali się i nie nakręcali wzajemnie na mediach społecznościowych.

Czytaj też: Zmęczenie wojną? W badaniach tego nie widać. Europa nie daje się zmiękczyć Putinowi

I znów działania Ukrainy spinają się dokładnie w te same dwa główne i krytyczne dla Rosji wektory: czasoekonomii i czasoprzygotowań (Europy do obrony). Widać wyraźnie, że wszystkie trzy obszary, czyli złość administracji terenowej z powodu obaw o niepokoje społeczne, złość kremlowskiej wierchuszki z powodu coraz większych kosztów przy braku wymiernych efektów plus drenowanie możliwości dalszego finansowania działań wojennych tworzą zabójczą mieszankę – i dla Rosji, i dla samego Władimira Putina. Jest więc realna nadzieja, że ta ukraińska strategia naprawdę zadziała i w końcu ktoś w Rosji straci cierpliwość. A wówczas ruszy lawina, tylko jeszcze nie wiadomo, kogo zmiecie.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama