Zmęczenie wojną? W badaniach tego nie widać. Europa nie daje się zmiękczyć Putinowi
Donald Trump przekonuje, że bardzo pragnie pokoju w Ukrainie. Nawet jednak Amerykanie nie mają wątpliwości, że ich prezydent bardziej sprzyja Rosjanom niż Ukraińcom. I dlatego też uważają proponowane przez USA porozumienie za nieakceptowalne w większości kontrowersyjnych punktów. Podobnie jak Polacy, Niemcy, Brytyjczycy i Francuzi.
Ukraińcy ciągle mogą liczyć na poparcie zachodnich społeczeństw dla swojego oporu przeciwko rosyjskiej agresji. Tak wynika z najnowszych badań fundacji More in Common przeprowadzonych na przełomie listopada i grudnia w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Francji. Nie ujawniają wcale „zmęczenia wojną”, bardziej widoczne są polityczne podziały w ocenie wojennej sytuacji.
Czytaj też: Rośnie presja na wybory w Ukrainie. Ruch w Kijowie się zaczął, Zełenski reaguje ostro
Konfederacja, AfD, Le Pen
W Polsce widać wyraźnie, że elektorat rządzącej Koalicji Obywatelskiej w ponad 80 proc. sympatyzuje z Ukrainą, podobne emocje okazuje tylko niespełna 40 proc. zwolenników Konfederacji. PiS z 60 proc. sympatii dla Ukrainy plasuje się tuż przy wartości średniej dla polskiego społeczeństwa. W Niemczech najbardziej proukraińscy są zwolennicy Zielonych (ponad 80 proc.), elektorat skrajnie prawicowej AfD bardziej lubi Rosjan niż Ukraińców. W innych krajach nawet zwolennicy formacji najmniej entuzjastycznych wobec Ukrainy, jak Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen we Francji, są bliżsi Ukrainie niż Rosji. W Stanach Zjednoczonych z Ukrainą sympatyzuje 53 proc. zwolenników Republikanów i ponad 80 proc. Demokratów.
Ten pozytywny dla Kijowa sentyment społeczny przekłada się na poparcie dla pomocy Ukrainie w walce aż do zwycięstwa nad agresorem. W Polsce, wbrew obawom o narastaniu nastrojów antyukraińskich, poparcie dla pomocy wzrosło w stosunku do marca br., choć nieco też wzrosło (z 20 do 23 proc.) oczekiwanie zaprzestania pomocy.
Najbardziej bezkompromisowi są Brytyjczycy, tylko 14 proc. chciałoby zaprzestania pomocy. Pozytywną miarą polskich nastrojów jest wzrost gotowości do wysłania do Ukrainy polskich żołnierzy. Decyzja taka jest akceptowalna dla 31 proc. (wobec 27 proc. w marcu). Odsetek przeciwników zmniejszył się z 62 do 55 proc. Oczywiście ciągle większość Polek i Polaków nie jest gotowa na obecność polskiego wojska w Ukrainie, ważna jest jednak tendencja pokazująca, że stosunek do pomocy Ukrainie nie podlega takiej samej dynamice jak stosunek do Ukraińców i ukraińskich imigrantów.
Czytaj też: Ukraina jest w poważnych tarapatach. Wojna na górze, wojna na dole. Czy ten kryzys da się zatrzymać?
Co myślimy o wojnie w Ukrainie
Stosunek do kwestii pomocy jest zgodny z oceną sytuacji – społeczeństwa wszystkich badanych krajów są w większości przekonane, że Ukraińcy, stawiając opór Rosji, bronią także bezpieczeństwa ich państw. Sądzi tak 79 proc. badanych w Polsce, tyle samo w Wielkiej Brytanii. W pozostałych krajach odsetki te przekraczają 60 proc. Te oceny najprawdopodobniej przekładają się także na ocenę propozycji pokojowych przedstawionych przez USA na początku nowej fazy negocjacji w ramach planu Trumpa/Putina/Witkoffa (do wyboru lub do wzięcia razem).
I tak zakaz wstępu Ukrainy do NATO ma więcej zwolenników niż przeciwników tylko w Niemczech (39 do 37 proc.), w Wielkiej Brytanii i Polsce odrzucany jest przez ponad połowę badanych. Uznanie dla aneksji okupowanych terytoriów nigdzie nie zyskuje przewagi nad brakiem akceptacji, w Polsce sprzeciwia się mu 62 proc. (wobec 20 proc. akceptujących). Nie ma zgody na redukcję ukraińskich sił zbrojnych, więcej kontrowersji natomiast wzbudza kwestia stacjonowania wojsk NATO w Ukrainie. W Niemczech przeważają wypowiedzi negatywne nad pozytywnymi (46 do 33 proc.), w Polsce zwolennicy takiego rozwiązania mają niewielką przewagę (42 do 37 proc.).
Ważnym czynnikiem kształtującym myślenie o wojnie w Ukrainie i pomocy Ukraińcom jest postrzeganie zamiarów Rosji. We wszystkich badanych krajach przeważają opinie, że w razie wygranej nad Ukrainą Rosja najprawdopodobniej pójdzie dalej i zaatakuje inny europejski kraj. Myśli tak 70 proc. badanych w Polsce, 68 proc. w Wielkiej Brytanii, 46 proc. w Niemczech (nieobawiających się takiego scenariusza jest 37 proc.).
W kontekście dyskusji o zamrożonych aktywach rosyjskich na forum Unii Europejskiej ważne jest wysokie społeczne poparcie dla takich decyzji. W Polsce 75 proc., w Wielkiej Brytanii 67 proc., w Niemczech 68 proc. popiera wykorzystanie zamrożonych aktywów (pytanie dotyczyło 250 mld dol.) na rzecz odbudowy Ukrainy po wojnie.
Czytaj też: MEGA. Ameryka znów dzieli Europę. Czy Polska da z siebie zrobić „konia trojańskiego Trumpa”
Ciepłe uczucia dla Putina
Badania More in Common zostały przeprowadzone już po wzmożeniu przez Rosję wrogich działań wobec państw pomagających Ukrainie. Atak dronowy na Polskę w nocy z 9 na 10 września, podobne prowokacje w przestrzeni powietrznej innych krajów, dywersja na linii kolejowej do Lublina i wiele innych operacji wraz z nasiloną dezinformacją miały osłabić społeczną wolę i chęć pomocy Ukrainie, podważyć zaufanie do własnych państw i NATO jako sojuszu obronnego.
Badanie More in Common pokazuje, że rosyjskie próby nie przyniosły efektu. Nie ustaje chęć pomocy, nie zmienia się ocena tego, kto jest agresorem odpowiedzialnym za wojnę i jakie powinny być warunki sprawiedliwego pokoju. Utrzymuje się także wysokie uznanie dla NATO jako sojuszu obronnego – jego rolę docenia 86 proc. osób w Polsce, 81 proc. w Wielkiej Brytanii, 75 proc. we Francji i 65 proc. w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie umocniło się jednak przekonanie, że Europa musi być samodzielnie zdolna do obrony.
Najwyraźniej wysiłek Władimira Putina, wspieranego w mniej lub bardziej otwarty sposób przez Donalda Trumpa, nie przynosi oczekiwanego przez nich efektu. Europejczycy, a przynajmniej społeczeństwa największych państw europejskich nie zaakceptują kapitulacji Ukrainy, widząc, że nie zapewni ona pokoju. I są gotowi Ukraińcom pomagać aż do wygranej (choć definicja zwycięstwa nie jest jednoznaczna). Amerykanie z kolei już w przyszłym roku, podczas wyborów do Kongresu, będą oceniać Donalda Trumpa. Za swoje ciepłe uczucia do gospodarza Kremla zapłacić może zmianą układu sił w Kongresie, a także wewnątrz Partii Republikańskiej.