Recenzja płyty: Chris Robinson Brotherhood, "Big Moon Ritual"
Niezbyt nowoczesne i niezbyt łatwe w odbiorze jambandowe, rockowe granie, sięgające tradycji Grateful Dead i Allman Brothers.
Niezbyt nowoczesne i niezbyt łatwe w odbiorze jambandowe, rockowe granie, sięgające tradycji Grateful Dead i Allman Brothers.
Płyta zadowoli raczej miłośników XX-wiecznej, przyciężkiej koncepcji wykonywania Beethovena, których wciąż jest niemało.
Nawet te odrzucone materiały Niemców mogą śmiało rywalizować z najbardziej ambitnymi dokonaniami Wyspiarzy z Pink Floyd.
Ircha łączy wątki i motywy ormiańskie, bałkańskie i takie, które kojarzą się z dawnymi, wzajemnymi inspiracjami kultury żydowskiej i polskiej.
Wszystkich nieco rozczarowanych płytą Royal Southern Brotherhood czym prędzej odsyłam do najnowszego wydawnictwa innego, też w pewnym sensie superzespołu – Tedeschi Trucks Band.
Muzyka jest wypadkową zainteresowań poszczególnych członków zespołu. Mamy tu więc i bluesa, i rocka, i nawet santanopodobne kołysanie.
Zespół odważnie ujawnia kompletny brak poczucia obciachu.
Zdaje się, że Andrzej Krzywy przypomniał sobie, że kiedyś grał i śpiewał reggae w zespole Daab, i dlatego teraz jego De Mono postanowiło wydać płytę ze starymi polskimi przebojami przerobionymi na kawałki reggae i ska.
Muzyka do wielokrotnego smakowania i odkrywania piękna dźwięków jakże odległych od tego, co na listach przebojów umieszczają fabryki hitów na czasie.
Bardzo porządna i mało nowoczesna rockowa płyta, eksponująca gitarę i wokal Walsha.
Wszystko wskazuje na to, że w tych klimatach Mika odnajduje się najlepiej. I oby tak dalej.
Nie jest to płyta najważniejsza w jego dorobku, ale udana i silnie naznaczona autorskim piętnem.
Niezmiennie głębokie są teksty, w których Smith nawiązuje parokrotnie do literatury rosyjskiej.
Muzyka na albumie pozostaje wierna dawnym nagraniom Piazzolli.
Gomes wykonuje głównie własne kompozycje będące kombinacją bluesa z elementami soulu i R&B.
Od tytułowego melancholijnego, nastrojowego „Black Eye Galaxy” (ponad 11 min!), poprzez niezwykle dynamiczny „Send Me a Friend”.
Od pierwszych minut czytelne staną się odniesienia do minimalistów, szczególnie Steve’a Reicha, ale też fascynacje muzyką postindustrialną.
Pierwszy tom „Preludiów” Debussy’ego Lubimov wykonał na bechsteinie z 1925 r., drugi – na steinwayu z 1913 r.
Niezwykłe nastroje niesione przez tę muzykę będą podobać się wielbicielom eksperymentów Jana Garbarka z Hilliard Ensemble.
Wbrew pozorom nie tylko słynne dzieło twórcy „Eroiki” znajduje się na tej płycie.